Wykonuje kolejną przymiarkę do napisania tej notki. Wszystkie wcześniejsze, a było ich parę kończyły się nagle. Docierałem do jakiegoś martwego punktu o koniec. Z żadnej z tych prób nie byłem zadowolony; inną sprawą jest, że ja rzadko jestem zadowolony ze stworzonych przez siebie słów. To duże niedopowiedzenie, jak moja pamięć sięga byłem usatysfakcjonowany tylko parokrotnie ze stworzonych przez siebie słów. Ostatnio był to mail do D, jedno zdarzenie na rok etc. Nieźle. Nie potrafię powiedzieć dlaczego, liczę że teraz będzie inaczej. Nie, nie przemawia za tym nic. Nic nie dało mi takowej pewności...Ja zwyczajnie wiem:)
Pominąłem tutaj w opisie jedną dość istotną rzecz. Mianowicie nie wspomniałem jeszcze o weselu:P. Nio z całą pewnością mogę powiedzieć, że niektóre rzeczy Lepiej zwyczajnie przeżywać, cieszyć się z nich. Robić z nich niezapomniane wydarzenia niźli opisywać. Nie zmienia to faktu, iż zwłaszcza teraz powinienem je opisać. Podkreślam „teraz” --w okresie w którym zwyczajnie czuje lęk przed zapomnieniem czegoś ważnego. Nie myślę tutaj o kwestiach na uczelnie, wiedzy itp. To są rzeczy z całą pewnością błahe. Myśleć tu należy o wydarzeniach, wszystkich zdarzeniach dotyczących sfery interpersonalnej. One z kolej mają to do siebie, że bardzo trudno je zapomnieć. Uśmiech, gest, salwa śmiechu, wszystkie te zdarzenia bardzo zwiewne i ulotne. Trwające ułamek sekundy Bardzo trudno zapomnieć. Inną kategorie należy nadać słowom. Zwyczajnym słowom, niestety jest tak, iż często ich nie pamiętam (teraz niby rzadziej ale...). Później są wątpliwości; jak się powinienem do niej/niego zwrócić? Jakie jest to imię...Oczywiście teraz te wszelkie braki, dziury w pamięci próbuje nadrabiać. Na ten przykład, niedawno (bez komentarza...) wpadłem na pomysł spisywania wszystkich osób w notatnik. | Posiadanie notatnika jest wyraźnym dowodem tego, iż boję się zapomnieć. Ja nie muszę z niego korzystać, ważne jednak jest aby informacje co mam zrobić tam były.| Wciąż uczę się z tej pomocy korzystać, że trzeba w każdym dniu go otworzyć i sprawdzić. Czy aby na pewno o wszystkim pamiętam. Tylko w jaki sposób sprawić abym pamiętał o notatniku? Hm, ciekawe pytanie prawda? Nie mam jeszcze nawyku budzenia się z każdym dniem i patrzenia weń. Nie jest to bynajmniej moim nawykiem, a może powinno być?
Z pewnością:). Eh, trzeba jakoś ten nawyk ukształtować. Zastanawiam się tylko w jaki sposób to zrobię. Na razie odpowiedź jest dla mnie nieznana.
Opiszmy w końcu to wesele, nie chcę by ponownie coś mi w tym przeszkodziło. Przeszkodziło, to znaczy sprawiło, że wybiorę coś innego niż opisywanie tego zdarzenia. A należy przyznać, że nie jest ono na tyle dla mnie istotne aby być w stosunku do niego jakoś wylewnym. Nie oznacza to w żadnym wypadku przyzwolenia na przemilczenie go. Oznajmienia tylko tego, że było. Chociaż tak prawdę mówiąc, zważając na ilość elementów którego z niego pamiętam było by to całkiem odpowiednie stwierdzenie. Spróbujmy zacząć od początku, jestem zatem w samochodzie jadącym po Kingę. Pierwsze uzupełnienie, komentarz. Jestem bardzo wdzięczny Kindze, że zgodziła się towarzyszyć mi na weselu. Nie ukrywam moje plany wglądały nieco inaczej, cóż D politely crash it. Nigdy nie zrozumiem jak kobiety potrafią być tak lodowato stanowcze w swoich decyzjach. Nie dbając o konsekwencje swojej decyzji. D wysiliła się nawet na tłumaczenie, „dlaczego nie”. Podkreślała, iż wina leży po jej stronie. Jestem „facetem” nie rozstrzygam tego czy była to prawda czy zastosowała wyłącznie taki wybieg. Istotna dla mnie jest tylko i wyłącznie odmowa. Myślenie „dlaczego”; „a może to jest wyłącznie spowodowane moją osobą” pojawiło się lecz należy przyznać nie wypełniło całkowicie mojego czzasu. Kinga się zgodziła, mimo iż ma chłopaka. Tutaj muszę wspomnieć, nie zdawałem sobie sprawy z istoty związków jakie ich łączą. Co prawda o fakcie wiedziałem, jednakże o skali tego elementu w ogóle. Z tego co pamiętam dziewczyna ta jest w związki około trzy miesiące. Być może troszkę więcej, to prawda w tym czasie. Najsilniejsze emocje i uczucia występują u człowieka. To wszystko jest mi znane, czy jednak każda dziewczyna po takim okresie mówi o ślubie? Kinga „rozrysowała” mi cały plan. W te wakacje mają odbyć się zaręczyny. A ślub...Tutaj mówiła różnie, po zakończeniu studiów. Innym razem mówiła, że może wcześniej. Podobnie jak dzieci. One miały nastąpić po skończeniu studiów przez obojga, niekiedy jednak „zdarzały się” wcześniej. Ok, po takich zdaniach wypowiedzianych przez Kingę, na prawdę wolałem, iż nie zaprosiłem kogoś innego...(jeszcze innego)
Sam przebieg wesela był całkiem pozytywny. Zastanawia mnie jednak jedna rzecz, Kinga od dłuższego czasu mówi o zostaniu psychologiem. Z rozmowy wiem, iż wybrała specjalizacje sądową. Będzie zatem miała do czynienia z różnego rodzaju „osobami wyjętymi spod prawa”, tudzież innymi degeneratami. Powiedziała iż to jej nie przeszkodzi w przyjmowaniu normalnych ludzi „na wizytę”. Wszystko bardzo fajnie, z całą pewnością bardzo. Za wyjątkiem jednego, nie dostrzegałem w niej: Empatii, zrozumienia, rozmowności, tej umiejętności wyciągania z człowieka słów które w założeniu miał ukryć itp...Zapewne ja na wszystko patrzę z innej perspektywy, osoby która będzie poddana terapii. Zatem czy jest ona zła? A w swoim życiu miałem kontakt z paroma psychologami. Zwykle to były kobiety. I wiem jaką ogromną, ważną pracę mogą wykonać. Lub też nie zrobić tego...Nie przesadzam tutaj, doskonale zdaje sobie sprawę jak wielce pomogła mi Psychologa Pani Magda. (ona z tego co wiem, jest neuro-psychologiem. O tym fakcie dowiedziałem się dopiero parę miesięcy temu. Przede wszystkim jest jednak psychologiem. Neuro- robi się podobno pop studiach.). Pamiętam też swojego Psychologa z Bydgoszczy (też zapewne neuro) Hubert Trzebiński. Nazwiska nie jestem do końca pewny pamiętam Trz...). Z drugiej strony zdaje sobie sprawę, że są też tacy fachowcy jak Pani Psycholog z Rept. Której to wybitnie się nie chciało. Zawsze miała do zrobienia coś ważniejszego. Całość terapii polegała na wręczeniu różnych psycho-testów. Po terapii mówiła, „Krzysiu dziś widzę był zmęczony”. I można było się śmiać, pod warunkiem, że nie wiedziałbym jakie to dla mnie istotne.
Wesele mijało, mojego wina ubywało:P Przy naszym stole, zaraz obok nas siedziała Paulina lat 16 z chłopakiem. Okazało się, że znajomy Kingi. A mówiąc dokładniej znajomy jej chłopaka. Z drugiej strony siedział Marcin (mój kuzyn z żoną). Takie śmieszny fakt, Marcin dość często kursował do swojej mamy. „Wyżalić się jak to źle go posadzili. W znaczeniu, że z dziećmi”. Troszkę dalej od ich pary zasiadał jego brat Artur. Zniknęli wesela do domu na parę godzin, nieważne. Dość małomowny ale on zawsze taki był. Przy stole siedział także Mariusz. Brat Panny młodej, mający duże problemy z narkotykami. Bywający zaledwie w domu. Smutne a taki fajny to był koleś...Dalej siedzieli moi kuzyni, jeden w wieku gimnazjalnym drugi to piąta klasa podstawówki. Nie wiem, może kogoś pominąłem. A może nie.
Nie wiem czy to już jest regułą, -było bardzo dużo żarcia. Ja oczywiście wiem, im więcej zjesz zwłaszcza ciepłego. Jeszcze lepiej tłustego aczkolwiek takich rzeczy nie serwowali za dużo. Dokończę, im więcej zjesz tym więcej możesz wypić. No i nie zapominajmy, to wesele ludzie nie siedzą a tańczą. Oczywiście jeśli chcą, spalają zatem bardzo wiele alkoholu. Z piciem nie ma zatem problemu i bardzo rzadko słyszy się. Na prawdę są to tylko pojedyncze przypadki aby ktoś zwyczajnie przesadził. Jeśli nie siedzisz ciągle przy stole jest to bardzo trudne. Całe przyjęcie minęło dosyć spokojnie. Nie było żadnych nieporozumień itp. Ja oczywiście wiem w lokalu bardzo rzadko takie rzeczy mają miejsce. A lokal „amazonka” był niczego sobie. Sala nie za duża jednak zdecydowanie wystarczyła. Parkiet, miejsce do tańczenia także było całkiem obszerne. Na samym przyjęciu przeważali raczej ludzi starsi, młodych. W szerokim znaczeniu było może stolik lub dwa. (Drugiego nie widziałem ale może i był:P). Muzyka zatem także była dopasowana do takowych ludzi, nie było wiele szybkich utworów. Wszelkie piosenki takie aby to rodzice mogli sobie potańczyć. I dobrze lecz należy przyznać nie tańczyli oni zbyt wiele. Nie wystąpiła tam sytuacja, że parkiet był zapełniony i miejsca było na nim bardzo mało. Taka sytuacja nie miała miejsca.
A samo położenie lokalu, może i w dobrym miejscu. Było gdzie się przejść, pospacerować. Co prawda pogoda zwłaszcza kobietom niezbyt na to pozwalała jednak można było. Można, tylko nikt tego nie robił. Tja
piątek, 18 kwietnia 2008
Troszkę o weselu,
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz