wtorek, 8 stycznia 2008

Waiting for the settlement

Nie chce tu nic pisać. I tak mam wrażenie, że robiąc to popełniam błąd. Głupote...Przecież skoro marnuje (wciąż) tyle czasu, to czy mogę sobie pozwolić na zmarnowanie kolejnej "chwili"?

Blah, a cóż to jedna chwila. Inna sprawa, że to kolejna jednostka czasu. A tych chwil trochę się już zebrało. I najgorsze, wciąż się zbiera...

Kiedyś chciałem opisać troszke święta. W końcu wartałoby. Tylko teraz już nie chce, a później nie będzie do czego wrqacać.

Piszę to bo mi głupio? Co ja nie-pisaniem obrażąm bloga? :P
(Tja, powinienem zdecydowanie poszukać tej Normalności)

Zbliża się ssesja, rozsztrzygnie się czy pozostane jeszcze studentem. Czy też nie. Narazie ciemno to widze, i to naprawdę nie jest tylko pesymizm. To realna ocena sytuacji. Na kolosie dziś znałem odpowiedzi na niewiele pytań...Na setke. Był to tedt, a więc postrzelało się troszke. I nie chcę się tłumaczyć, faktem. Ze ten test zdaje może 5% studentów z roku. Ja znałem odpowiedzi na niewiele pytań, i co najgorszę. Niewiedza ta, nie mobilizuje mnie do pracy. Chociaż o paranojo, wylecieć nie chce. Stanowi ona tylko fakt. I co z tego, że parę lat temu ludzie czekali na to zaliczenie do wielkanocy. Wtedy forma studiów byłą inna. Dziś już takiej możliwości zapewne nie ma.

I jeszcze dodam jeden fakt.

Pisząc najbardziej ogólnie, popełniłem dziś grzech zaniechania...
A mogło być inaczej, tylko nawet nie spróbowałem...

See u on the Feb. after exams, I hope I would pass them.
Hope dies the last

0 komentarze: