Długo tu nie pisałem. Tak długo, że zapomniałem jak to się robi. Jednym z powodów nie-pisania była tzw. sesja:P . Powód chyba najważniejszy. Oczywiście nie był on jedyny, chyba najważniejsze:
Zdecydowałem, że zamiast tego pisania tutaj. Wykonam szereg innych bardziej ważnych rzeczy. A jeśli moim zdaniem marnuje czas, to nie będę już marnował go na pisanie. Jak bardzo oszukałem samego siebie to inna sprawa. Przecież ja pisałem tutaj w pełni świadomie, co więcej lubiłem to robić. Zwyczajnie ta prosta rzecz, sprawiała mi przyjemność. I podejrzewam to była nie tylko kwestia przyjemności. Blog nosi tytuł: Moje myśli. To nie jest abstrakcyjny tytuł, jest on prosty i prawdziwy. Pewnie pojęcie prosty niezbyt do mnie pasuję. Cóż taka przewrotność.
Napisanie tu wielu spraw, pozwoliło mi się głębiej nad nimi zastanowić. Pisanie zwróciło na nie uwagę, często stawiało je w innym świetle. Na tym blogu także bardzo dobrze widać moją wędrówkę nastrojów. „Wędrówkę” lekko powiedziane. Moje nastroje skakały niesamowicie.
(Podkreślam moje) Kształtowało je oczywiście otoczenie. Podobnie jak w przypadku innych bestii stadnych. Nie jestem, nie chcę być osobą wyobcowaną, samodzielną*, zamkniętą w sobie, itp.
Nie chce wymieniać kolejnych atrybutów, tu nie o to chodzi. Przesłanie jest proste: Źle czuję się jako outcast. Na prawdę potrzebuje kontaktu* z otoczeniem. Korzystam z niego ogromnie, nie mówię tu tylko o takich kuriozalnych rzeczach jak rozmowa. (Nie zgadzam się, że to są tylko szczegóły). Przebywanie w grupie daję ogromne korzyści, bardzo rzadko straty. Np. Już nie było by takiej sytuacji jaka jaka często zdarzała się wcześniej: Ja nie wiem co jest polecone wykonać, nie znam rad profesorów. Oraz kwestie czysto między ludzkiego kontaktu, tak samo ważne jeśli nie ważniejsze. Teraz jest prawie kwiecień, ja ze względu na swoją mowę. A i także, przekonanie psychiczne co do jej understandable unikałem kontaktu z innymi ludźmi. Taka obrona przed zranieniem, może i kosztowała zbyt wiele hm..Początkowo być może błędnie poddałem się po początkowych niepowodzeniach. (Wcale nie początkowych, to trwało bardzo długo. Prawdę mówiąc, teraz zaczyna się zmieniać. -Nie kończyć) Efekt rezygnacji? Stoję z boku, w pewnej odległości od grupy. Z daleka nikt mnie nie zrani prawda? Nikt nie machnie ręką z rezygnacją na wypowiedziane przeze mnie słowa. Słowa proszę, mógłbyś powtórzyć nie są już chętnie stosowane.
Ponieważ były by używane za często? ---
Podsumowując to wszystko, teraz Chcę odbudować normalne relacje. Oczywiście wiem, to jest o wiele trudniejsze niż było na początku. Kiedy to nie było ogólnie przyjętych opinii odnośnie jakiejś osoby, kiedy każdy zaczynał z tego samego miejsca. Mimo to, zależy mi na tym aby te relacje uległy zmianie. I ulegną! Najgorsze być może jest to, że z tymi osobami z którymi relacje poprawić jest najtrudniej najbardziej poprawić miałbym ochotę. Tak dla rozwijania wszelkich wątpliwości, jeśli takie są:). Nie ukrywam, że pisałem o kobietach:P A właściwie jednej, z ta drugą mam (o dziwo) dobry kontakt. Taak chodzi tylko i aż o jedną osobę, świat się ani nie zawali gdy mi się to nie uda. Ani też nagle nie poprawi. Jestem taki małostkowy? Prosty? Facet? (jak mówi D).
Wątpię, nie wyrzeknę się jednak swojej płci. Ukrytych instynktów, nie wyrzeknę ponieważ zwyczajnie nie chce. Przecież to nie takie złe:)
Pora napisać zwyczajną notkę.
Należy napisać o nieprzyjemnej sytuacji pod koniec sesji. Unikam opowiadania o niej, zresztą jak o wszystkich sprawach mówiących o mnie więcej. Bardziej przybliżających moją osobę. Nie lubię tego robić, może zwyczajnie unikam , obawiam się wprowadzenia w zmieszanie rozmówcę. Gdy jeszcze odpowiadają jest ok, jednakże często...Milczą, nie wiedzą co mogą odpowiedzieć. Toteż ignorują pytanie. (Przynajmniej ja to odbieram jako ignorancję)
I uwierzcie Wszyscy zainteresowani. ja mam dość słów: Musisz być silny. A czy uważacie, że ja nie staram się takim być? Nie wiem także jak traktować składane gratulacje. Doszukiwać się w nich ironii?Fałszu? Nie wiem...Zwyczajnie staram się w nie, nie wierzyć. Bo jeśli są kłamstwami; to zaboli mniej. Nawet w przypadku gdy jestem przekonany odnośnie ich autentyczności, staram się zbywać pozytywne słowa. Mówiąc: To jest normalne. A istotnie to nie jest takie normalne, może dla ludzi z prostą ścieżką życiową. Na pewno, nie tak krętą jak moja. Wkleję odnośnie tego cytat. A mówiąc jeszcze dokładniej -odpowiedź na moich parę linijek. To jest normalne
-- bo moze i to jest normalne, ale nie po takim urazie i po
takim czasie. Tzn, co chce tu powiedziec a mi za bardzo nie wychodzi
-- bardzo dobrze sobie poradziles z wszystkim, i szybko Ci sie udalo
powrocic po wypadku do tego, co teraz robisz. to jest naprawde duze
osiagniecie i nie mow ze nie --
Z maila od K.
A odnośnie organizacji czasu, zarzucam/łem sobie wielokrotnie. Nieumiejętność wykonania tego.
To prawda znacznie więcej mam na swojej głowie. Przecież trzeba jakoś żyć -jeść, mieszkać, uczyć się itp...I tych rzeczy z całą pewnością nie jest mało. Chociaż nawet te obowiązki, mogły być moim zdaniem wykonane lepiej. Tak dla wiadomości, z całą pewnością nie jestem perfekcjonistą. Uważam jedynie, że niektóre elementy mogły by wyglądać lepiej. A może po prostu nie chce przyznać, że potrzebuję więcej czasu? Ee, mogłoby być to prawdą gdybym ten dodatkowy czas poświęcił. Nie wykorzystywał na inne rzeczy. ;)
Krótko na temat tego semestru, jako że jest to 1st rok. Jest on bardzo ważny, z drugiej strony wiem już doskonale. Z ap nie wywalają raczej dużo (kogoś pewnie tak) osób. Przynajmniej z Historii, wiadomo H studiują tylko fanatycy. Mający już dostatecznie źle w głowie by wybrać taki kierunek.
Tutaj raczej nie lądują osoby myślące wyłącznie o przyszłej pracy. Z drugiej strony, nie należy zapominać, że ap jest najlepszą (tak, rzadkie słowo w tym kontekście) uczelnią pedagogiczną. Nie można się dziwić, sama nazwa: Akademia Pedagogiczna. Ludzie trafili tu z powołania do zawodu lub przez przypadek*. Jeśli chodzi o mnie, rok temu (niby dwa lata temu) kategorycznie opowiadałem się za specjalnością archiwisty. Teraz -kiedy nie mogę wybrać pedagogicznej, paradoksalnie zacząłem o niej myśleć. Prawda jest taka, że mogę nie mogę. W ostatnich dniach zauważyłem, że mówi mi się lepiej (nie, nie tylko ja). Dlatego też jesteśmy w tym samym punkcie jak rok temu. Wtedy zdecydowanie wybrałbym specjalizacje archiwisty. Zabawnie, formułuje takie wnioski po 10dniach studiowania w 2006:P. Mam jednak taki pomysł, na który wpadłem w wakacje. jeśli mam wątpliwości odnośnie mojego mówienia. A takowe mam, dlaczego nie wziąć na początku 2nd roku (bo ten 1st zaliczę!) wolontariatu w szkolę. Nie pamiętam już tego nazwy, wiem jednak. Iż bez uprawnień pedagogicznych zrobić tego zwyczajnie nie mogę. Taka Pani (doradca zawodowy) wytłumaczyła mi to w sposób następujący: Samodzielnie uczyć nie możesz, możliwe jednak jest uczenie przy obecności nauczyciela. I czy to było by dla mnie wyjściem? Sprawdził bym, czy warto w ogóle nad takim czymś myśleć. Jeśli nie to ok, jeśli taak. To będę miał problem: Co wybrać?
Inną sprawą jest to, że dziś mało kto pracuję w swoim zawodzie...A tym bardziej gdy się myśli o kontynuowaniu studiów (po licencjacie) na stosunkach międzynarodowych. I właśnie stosunki chciałbym zrobić na innej uczelni. ap chyba ich nie ma, a nawet jeśli. To nie zmienia moich planów kontynuowania studiów gdzie indziej. Tu pojawia się kolejna wątpliwość, w ostatnich dniach zaświtała mi idea kontynuowania dwóch kierunków studiów. Mianowicie Histy i Stos. Nie będę udawał iż nie myślałem w takim przypadku o ap i uj. Ap aby nie stracić akademika, pokój co prawda wolałbym z kimś dzielić. Z czasem się jednak przyzwyczaiłem, a że ja zmiany średnio lubię...>Nie wiem. I zawsze to jedno miasto, a czy myślałbym o studiach na innej uczelni. Jednego kierunku, może dwóch? Na uczelni innej niż te w Krk. Tak, następną ciekawa propozycja. Mająca taki sam status jak Kraków to miasto Wrocław...Dolny śląsk, jedno z najszybciej rozwijających się miast. Miast-europejskich, zresztą nie wiadomo w pełni czyich. Polska-Czechy-Niemcy. Fajnie (zydów tam chyba nie było) a w Łodzi jest festiwal 4kultur...hm. Inne miasta? Siostra pod koniec wakacji wspominała mi o uksw (uniwersytet im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie).
Tylko są dwie sprawy, pierwsza...Wawa -nie jest tanim miastem, nie jest małym miastem...
Dwa – zastanawiam się, czy w ogóle by mnie tak przyjęli. Taakiej pewności nie mam też we Wrocławiu. Jednakże tam akurat, na studia dwa lata temu bym się dostał. Gdybym zaryzykował...Byłem niby (wydawało mi się) daleko na liście rezerwowych. Nie szkodzi, ah gdybym złożył tam te papiery, że wyrażam chęć studiowania tam...ap oczywiście nie jest złe ale tam Wrocław...I pytanie, czy tam miałbym wypadek? W sumie to nieważne...
Przepraszam resztę dokończę innym razem, to co mi się nasunęło to napisałem.
Resztę najwyżej dopiszę lub nie jutro.
środa, 26 marca 2008
De novo
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarze:
Thanks for your posting and have a good day.
Prześlij komentarz