Wyjazd.
Wierszcie lub można powiedzieć już.
Paradoks, ja nigdy nie czułem się, że jestem poza tym. Tego uczucia, omijania mnie czegoś. Bezpowrotnie...
Nie, zakładałem tylko, iż mam dużą przerwę. Ktora kiedyś się skończy, a zacznie normalne życie. Szara rzeczywistość. Może już nie będzie taka szara, każdy dzień niezmiernie kolorowy...
Tak, dziś się padkuję. Przeglądam moje rzeczy, te ktore zamierzam zabrać ze sobą. Nie wywołują już one żadnych uczuć. Może tylko jedno, gorycz...Fakt iż to życie już mineło, i nie wiadomo czy nastepnę bedzię rownie ciekawe...
Nic, pozostaję mi tylko nadzieja że bedzię. Musi być!
Co z tego, bedzię dużo trudniejsze. "Your Life is Yours Alone, Rise up and Live it"
właśnie, to napewno bedzię moje życie. Innego nie mam, mieć też nie mogę ani nawet bym nie chciał.
<>
Powinienem był, sobie przygotować listę. Rzeczy ktore chcę zabrać. Nie mam jej jednak, w końcu mam oczy i widzę. Te rzeczy ktorych jeszze nie mam. (jasne)
Siostra ma zająć kolejkę wśrod ludzi czekających na "stawienie się" w akademiku. Listę otwierają od godziny 14. Budynek otwarty bedzię cała dobę. Coż się zobaczy, ludzie podobno nierzadko czekają na meldunek. Parenaście godzin, koczują przed recepcją...
Miło
Przynajmniej ominię mnie czekanie ;).
Dobra muszę wracać do przygotowań
niedziela, 30 września 2007
sobota, 29 września 2007
How many tears have left to be cried out by me?
How long will it last?
Kurde, zawiesił mi się komputer. I cały tekst, a miałem już sporo. Muszę pisać od nowa...
Te dwa cytaty opisują moją obecną sytuację, stan emocjonalny bardziej. Nie zwracam uwagi na uwagi lekarzy, że mogło być zdecydowanie gorzej. Dla mnie już jest źle. Nic mi przecież nie przywroci roku życia, bezpowrotnie straconego...Nic
To prawda, odnosząc się do wypowiedzi psychologa. Rzeczywiście mogło być znacznie gorzej...
Mogłem zginąć...
Lub co gorszę, być sparaliżowany od szyji w doł...
Nie będe wymieniał kolejnych, możliwych urazow. Te wymienione, są najgorszę.
Powinnienem więc powiedzieć, w całym tym morzu (bardziej jeziorku) nieszczęścia. Szczęście wielce się do mnie usmiechneło...
A czy już oddam mu ten uśmiech to moja sprawa. Tak, powinienem napisać konieczność. Byćmoże jednak, bedę potrzebował kolejnego prezentu od losu...
I mniejsza z tym, iż nie wierzę w predystynację (w skrocie los, >wszystko jest zapisane i tak bedzię)
Może to ona uwierzyła we mnie (predystynacja).
No kurwa, każa mi sprzątać pokoj...Nie da się im wytłumaczyć, że zaraz. Używałem za wielę razy tego argumentu...
Jeszcze tylko dopiszę ten cytat, bardzo mi przypomina/odnosi się do mojego zachowania.
"Time went by, many memories died.
I'm writing this down to ease my pain".
piątek, 28 września 2007
Ciekawe czy jutro, ciągle będe miał tyle rzeczy do zrobienia. Roboty do wykonania, czy też nie?
Pewnie tak...Optymistyczna wizja zbliżającego się dnia...
A może będzie zupełnie inaczej?
Wyśpię sięm NIKT MNIE NIE OBUDZI.
W spokoju przygotuje sobie rzeczy potrzebne do akademika. Poczytam coś na necie, możliwe iż popiszę gdzieś. Blog, mail chyba nie...No to kurde, może się ręka wreszcie doczeka. Pewnie tak, jednak nie za darmo...Zdobęde tak silną motywację?
Jeśli już na widok tego słowa, nie chcę mi się. Coż, może jutro się zachcę?
Bez powodu mi się przecież odechciewa, czemu także bez powodu nie miało by mi się zachcieć?
Teraz offtopic, w końcu mogę. To tylko moj blog ;p
Na tym wspanialym komputerze, nie ma litery (o kreskowane). Trudno jakoś to zniosę, nie kupię sobie przecież teraz WinXp oryginal version. Zwłaszcza, że na drugim mam Viste. Hime Edition Basic, niestety. Grunt, żę polskie znaki są. Wolałem i wole, inna wersję wingrozy. Płacić jednak dodatkowe 400z (widnowsy są od 300z+. Te lepsze, dużo droższe). Nie kiedy chciałem Linuxa, zapłąciłem jednak ileś tam kasy za wingrozę. Więc usuwanie go, było by czystą głupotą...
Co prawda, chce sobie nagrać Linux live CD. I przekonać się jak to wygląda w użytkowaniu. Czy pogłoski jako by Linux był cholernie trudny są prawdziwe?
Czytałem pare miesięcy temu o pewnym doświadczeniu. Dzieciom w wieku wczesno-szkolnym, rozkazano pracę na komputerach.
Dzieci podzielono, na dwie grupy. Jedna przydzielono windowsowi, druga zaś Linuxowi.
Ku zdiwieniu wielu ekspertow, rowniez dla mojej skromnej osoby to byłą niespodzianka.
Dzieci po takiej samej ilości czasu, spędzoenego na poznawanie komputera. Wykazały, że Linux jest nie tylo łatwiejszy. Umożliwia także przeprowadzić większą ilość operacji.
Dzieci więc wiedziały, my w dalszym ciągu nie wiemy. Zbyt przyzwyczajenie jesteśmy do win'a. I na tym głownie bazuje microsoft.
Muszę przyznać, iż to działanie w pełni uzasadnione. Rodzice przecież nie uczą dziecko obsługi systemu. Ktorego sami nie znają. A dzieci te, gdzie się tego mają nauczyć? I kiedy?
Za parę lat, będzie już za pożno na jakąkolwiek naukę takich podstawowych rzeczy.
Czekać
Jeszcze dwa dni. Tylko dwie noce, następną trzecią spedzę już w akademiku. Miło, zakładam, że pokoj będzie o wysokim standardzie. Łazienka jest razem z pokojem, co się bardzo rzadko zdarza.
Chyba jeszcze rzadziej, niż przyznawanie jedynki...
Tak moja sytuacja kwalfikuję mnie do przyznania jednynki. Wciąż nie mogę jednak w to uwierzyć...Takie warunki. A cena 320z
(jest napisane, że bez Vat. Nie rozumiem tego, co akademiki nie podlegają Vat'owi?)
Nie jest ceną wygorowaną, zwłaszcza biorąc pod uwagę nieprzeciętne warunki. I to jeszcze w centrum Krakowa
( tam napisali, na jednym z forum bądź komentarzu. Nie znam Kraka, może to i centrum)
Początki,
Niedawno, przy zakładaniu tego bloga. Oraz przy próbie zalogowania, do niego. Było trochę problemów. Blog niby był, a właściwie go nie było.
Nie rozumiem, w pełni zasad według których się tu loguję. To jest jakieś dziwne, a nieważne. Zalogowałem się jakoś...I to jest podstawa.
Pierwszy wpis,
Niedawno doradzono mi, zalożenie własnie bloga.
Właściwie czemu nie?
W mailach umieszczam wiele pytań, często retorycznych.
Nie skierowanych do adresata, ani do kogokolwiek innego. Co więcej, moję zachowanie często jest bardzo podobne. Do typowego zachowania, grafomana.
Pisanie dla idei, bez zbędnego czekania na odpowiedź.
Paradoksalnie, dzięki temu czuję się lepiej. A blog, jest takimś czymś na co się nie odpowiada.
Po prostu jest. I taki będzie, bez oczekiwań -często nawet podświadomych. Bez niczego...
Mam nadzieję, że umiejętność dodawania nowych postow. Nie będzie ponad moje możliwości...