Idźcie wy, wy wstrętne frutracje! Na oczy was już widzieć nie chcę! Przepędzić ostatecznie chciałbym te uczucia protekcjonalizmu. - Który okazywany złej osobie, prowadzi tylko do detrukcji zdrowia psychicznego. Odróżniam się od otoczenia, zarówno pod względami technicznymi jak i ideowymi. Moja wizja świata jest diametralnie odmienna od otaczających mnie osób. Na próżno szukać śladów zaczepienia i identyfikacji. Ostracyzm z czasem przerodił się w alienacje.
To z pewnością jest tylko część prawdy; kuriozalnie mówiąc byłem zmuszony do podjęcia wszelkich starań by przyzwyczaić się do uczucia wyobcowania.
Częściowo to mi się powiodło; kłamstwo ale to nic. Ujmę to inaczej, całkowicie poprawnie znoszę trwanie w tym świecie. - ale - Nie znacy to, że wolno mi zaniechać działań mających na celu oswobodzenie się z niego.
Decyzje o przełamaniu moich barier podjąłem już w październiku ubiegłego roku. Wtedy to poraz pierwszy pojechałem do Wojewódzkiego Szpitala w Krakowie im. Rydygiera. Wcześniej dzowniłem do krakowskiej informacji medycznej pytając o neurologopedów. Pani odpowiedziała mi podając kompletnie inne lokalizacje. Jednakże postanowiłem sam to sprawdzić, wybrałem moloch im Rydygiera. Pani wprawdzie nie była neurologopedą ale miała pecjalizację afazjolog. Czyli pokrewną mojemu urazowi, a nawet jeśli wierzyć mojej karcie chorobowej, z nim tożsamą. Ustaliłem wizytę mającą się odbyć za tydzień lub dwa...
Dziś jest piątek 17 kwietnia 2009, ani jedna wizyta nie doszła do skutku. Można by się nawet z tej sytuacji śmiać, przy zachowaniu całkowitej ignorancji... Na prawdę zalezało mi na tej terapii. Nie dawniej niz mieiąc temu, gdy ponownie dzoniłem do Pani Marioli - logopedy ze Szpitala im Rydygiera, oznajmiła mi, że moje skierowanie jest złe. Poprosiła o wrobienie następnego, najlepiej pochodzącego od lekarza z krakowa.
Kiedy słuchałem słów o błędnym skierowaniu uśmiech cisnął mi się na twarz, ale zmilczałem.
Prosząc o wystawienie skierowania lekarza z przychodni, tuż obok akademika mojego. Rzuciłem Pani dr pytanie jak długo ważne jest skierowanie
W odpowiedzi usłyszałem, trzy miesiące. To upewniło mnie całkowicie, ktoś zwyczajnie mnie ignorował. Ja przyznam nie przepadam za takimi gierkami.
Pamiętam doznałem wtedy olśnienia! Chcesz się leczyć, zależy Ci na tym? Tylko prywatnie!
Pamiętałem, że ilekroć szukałem logopedów zawsze kierowało mnie na stronę prywatnego gabinetu Grzegrzółka, prowadzonego przez Panią Małgorzatę Świstowską. Znalazłem parę niezbędnych informacji, przede wszystkim cena. W zależności od trwania sesji, 40min - 40z, 60min - 60z. Zatem ceny nie były bynajmniej wygórowane.
Przed świętami poszedłem tam pierwszy raz, chciałem ustalić wizytę i dowiedzieć się czegoś o samym miejscu. - I zaskoczenie! - Terapeutką jest młoda, atrakcyjna kobieta! bliss xD
Nie wiedzieć czemu jest to dodatkowy czynnik motywujący, praca nie jest już takim nudnym obowiązkiem kiedy jest zlecana przez ciekawą kobietę. Opowiedziałem jej skrótowo swoją historię, ze sobą miałem też dwie karty wypisowe ze szpitali. - fajnie - Ustaliliśmy następną wizytę i poprosiła o dodatkowe informacje. (wyniki badań) Część z nich przyniosłem jej dziś, opisy tomografii głowy z trzech różnych badań. Podałem jej też płytkę ze sfilmowanymi moimi strunami głosowymi.
Ostatnim razem prosiła o aktualne badanie Tk głowy, tylko po co je robić? Skoro w sierpniu zapisany jestem na rezonans. On w porównaniu do tomografii jest znacznie mniej szkodliwy dla zdrowia. (promieniowanie)
Pani Małgorzata przestudiowała dokładnie dostarczone przeze mnie opisy, wątpiąc w ich treść. Mianowicie wykluczała afazje, przynajmniej w późniejszym okresie. Zadała mi też wiele pytań. Np. Czy miałem problemy z semantyką słów? Używałem niewłaściwych słów do opisów zdarzeń. Interesowało ją czy zdarzało mi się zapomnieć (nagle) słowa opisującego daną czynność. Pytała na czym dokładnie polega mój problem, nieczytelność języka. A może używanie niewłaściwych słów. Po krótkim wywiadzie - jaki on tam krótki? Trwał niemal godzinę - poprosiła mnie o przeczytane krótkiego tekstu. Domyślam się, że był on specjalnie skonstruowany by wyłapywać wszystkie niedociągnięcia językowe. Później nazywanie obrazków, podobnie były one dobrane wd pewnych standardów. Zbitki różnych głosek.
- ona słuchała wymowy, później tylko skomentowała.
Na zakończenie tej części była historyjka, dostałem kartkę z naniesionymi nań obrazkami. MOim zadaniem było ułożenie historii. - oczywiście bez problemów;p
Z jednym Małym, przeszkadzał mi język... Niemożliwość wypowiedzenia swoich myśli. A przynajmniej nie w pełnym ich obrazie.
Narzekałem wielokrotnie, że przez moje zdolności do artykulacji zmuszony jestem do trywializaji mowy. Pani Małgorzata wydała diagnozę, sądzę, że poprawną. Zwłaszcza po tym jak naszkicowała mi to schorzenie. Dyzartria
1 wiesz co chcesz powiedzieć, próbujesz to przekazać. Błędna artykulacja temu przeszkadza
2 z powodów braków komunkacji z otoczeniem osoby dotknięte tą przypadłością skazane często są na alienacje. Klasyfikowane również jako intelektualnie gorsze
3 otoczeni dostrzega dużą męczliwość organizmu podczas mówienia. Sam nigdy nic nie czuje, dziwią później te empatyczne i protekcjpnalne miny. Nie znoszę takiej błędnej klasyfikacji. Nie chce czuć się umysłowo gorszym!!
Do domu dostałem kartkę z ćwiczeniami. Przyda się na pewno. Pani Małgorzata zwróciła mi również uwagę na oddech. Niby żadna nowość, wielokrotnie mówiła o nim Pani Magda. Nie wiem czy moja percepcja wtedy zaniemogła, może jakiś inny przypadek... Nowością było dla mnie to, że podczas mówienia powietrze nabieramy u ustami. Nie Nosem! Ah, to są podstawy, tylko ja tych pods
piątek, 17 kwietnia 2009
Grzegrzółka
sobota, 4 kwietnia 2009
Strach
Naturalna emocja, jej celem jest ochrona. Wzbudzenie awersji przed czekającymi na nas zagrozeniami. Strach to niewątpliwie wielopoziomowe uczucie, od trywialnej reakcji na zagrożenie, - po transendentalne lęki. Obawiać się oznacza reagowac, znaczy czuć.
W moim przypadku - sprzeciwiam się zerwania więzi z poprzednim życiem, które często z rozżewnieniem wspominam. Moje wspomnienia zawsze są idealnie kolorowe, nie widzę potrzeby zapamiętywania złych emocji. Wyrzucam je daleko poza moją osobę, czasem wracają... Nie znoszę tych nieproszonych gości, kiedy tylko zauważe taką wizytę. - Zakończyć ją pragnę, emocje palą się we mnie żywe. Jasnym plominniem. Nie chcę negatywnych rzeczy pamiętać! To nie prawda, że przez taką selekcję tracę cząstkę swojej tożsamości. Bawię się tylko zdarzeniami, poszukuje tych najjaskrawszych. Pozostałe skazuje na zapomnienie, w samotności umieranie. - Nie pamiętać.
Do swojego nowego wizerunku, image ciała i duszy przyzwyczajam się bardzo opornie. Niezwykle trudne dla mnie jest odrzucenie dawnych idealistycznych obrazów. Ja... Nie tylko ich nie odrzucam, nowym drogę blokuje. Stać się nowym człowiekiem - już! - powinienem. Dlaczego to jednak takie jest trudne? Zresztą jak większość zdarzeń w moim aktualnym życiu
- paradoksalnie, nie jestem w stanie doceniać już prostoty i łatwości. Udawaną i niewartościową mi się mieni.
Problem mój tkwi w mojej własnej tożsamości; próżno bez jej jasnego określenia znaleźć determinacje niezbędną ku realizacji celu. - Dlatego też, często mam problem ze zrobieniem czegokolwiek. Brzmi jak paradoks, zwłaszcza zerkając na moją listę tekturek. A prawda jest taka, ze to moja ambicja dyktuje ich wypożyczenie. W większości męczę się z ich przestudiowaniem. Problem nie jest sama ta czynność, przeczytać je to raczej nie problem. - On zagrzebany jest głęboko w ideach, myślach moich. - Brzmi on: Po co wykonywać tą pracę? I najważniejsze: Dla Kogo?
Odpowiedź na to pytanie pogrzebana jest tylko i wyłącznie w mojej osobie. Niestety w niej uwięzione są dwie natury, i muszę wreszcie jedną z nich pożegnać! - Brzmi jak schizofrenia ale nią nie jest. Nie posiadam żadnej psychicznej dolegliwości, nie muszę takiej mieć!
Moja psyche dostarcza mi sama arcyciekawych wydarzeń. Niedawno w mailu postawiłem pytanie,
a właściwie było to życzenie skończenia z tą ambiwalencją!
- Wielokrotnie to już przechodziłem. I problemem też jest to, iż ja nie zupełnie wiem jaki wizerunek odpowiada mi bardziej.
Starego towarzyskiego Krzyśka czy teraźniejszy Krzysiek artysta. Dwie postawy zawierające w sobie liczne wady, te dzisiejsze znacznie przeszkadzają w komunikacji interpersonalnej... Najgorsze, że to są diametralnie różne systemy wartości.
A ja nie potrafię z przeszłością zerwać, tyle wiąże z nią przyjaznych mi emocji... Jeśli chciałbym zostać nowym człowiekiem, zapomnieć na zawsze o przeszłości...
Tylko tego uczynić nie potrafię, przynajmniej nie dzisiaj. Nieustannie uczę się tego dokonać...
blah,
Dlaczego nie podążam za moją autorską czasu filozofią? Króciutkimi treściowymi zdaniami!
Wczoraj nie istnieje.
Dziś ulotną jest chwilą.
Jutro, jutro się urodzę.
To stanowiło by zbyt proste moich problemów rozwiązanie, tak przecież być nie może!
- A dlaczego nie?
czwartek, 2 kwietnia 2009
Shyness
W tej chwili nuty piosenki Sonata Arctica - Shy płyną do mnie z głośników. Wydawałoby się, tytuł nie odpowiada zupełnie mojej osobie. - Nieprawda - jest nawet więcej, niż prawdziwy. Ja jestem nieśmiały, z pewnym zastrzeżeniem. Moja nieśmiałość dotyczy wyłącznie relacji z kobietami, relaci, które wykraczają poza stopę koleżeńską. Czuje się bardzo często jak to opisano w piosence. Przyjmuje postawę widza siedzącego w teatrze pełnych dziwów. Przesiaduje, zajmuje miejsce i patrze... Czasem bije brawo, lub udzielę krótkiego komentarzu. Zdarzają się też krótkie okrzyki... Nic więcej. I więcej też niczego nie oczekuje, przecież to sztuka!
Tu się tylko ogląda, nie odgrywa się w niej czynnego udziału.
Życie to teatr interaktywny, od ciebie tylko zależy jaką sztukę ujrzysz na jego scenie. Wyborów czasami dokować należy z niczego... Nie wydarza się nic, o czym w takim razie pisać?
Jaką sztuke namalować? Dlaczego nic się nie wydarza?
I Can see how you are beautifull, can you feel my eyes on you,
"I'm shy and turn my head away
Working late in diner Citylite, I see that you get home alright
Make sure that you can't see me, hoping you will see me"
Jak mogę być tak sprzeczny; ja ta sama osoba, która chwili nie zwleka z udzieleniem swojej wypowiedzi na różny temat. czasami uczynię chwilę zwłoki, lub zaniecham wypowiadania słów definitywnie. Kiedy nie stanowczo za mało.
Sometimes I'm Wondering why you look me and you blink your eye
Cały czas się zastanawiam, tylko w moim przypadku myślenie zwrócone jest w inną stronę.
- dlaczego ona nie... - Gubię się niestety w tym myśleniu, nadinterpretacja stała się moją domeną. Pragnienie ujrzenia słońca w niebycie... Na siłę często przypisuje zachowania i reakcję, myląc się przy tym bardzo. Obawiam się tego, że czegoś mogłem niezauważyć. Źle zinterpretować wydarzenie. Poszukiwania winy zaczynam i kończę na sobie.
Talk to me, show some pity
You touch me in many, many ways
But I'm shy can't you see
Paradoks to straszny, w pragnieniach i poszukiwaniach emfazy często nie dostrzegam realnych gestów. Oczekuje ich i pożądam, a jednocześnie ślepym na nie jestem. Oczekiwania jednorożców moje dni wypełniły, do tego stopnia, iż z rzeczywistością się mijam. - smutne - W marzeniu zatopiony jestem zapominając o realnym świecie. Jaki on realny skoro ja do niego wstępu nie mam.
I write on paper & erased away
Ja lubiłem pisać, a następnie pokazywać dziewczynom swoje słowa. Problem zaczynał się dopiero potem, bo jakiego typu reakcji oczekiwałem? Czy spodziewałem się jakiejkolwiek?
Nie, ja tylko o takiej marzyłem.
Turn my head and I can see you, could that really be you
Mnie również wyobraźnia figle sprawiała, patrzę i nagle dostrzegam to czego absolutnie nie ma. Ze znajomymi mam inaczej, ja rzadko kiedy ich(je) pamietam;p - ej, to w gruncie rzeczy jest frustrujące. Spotykasz dziewczynę, patrzysz na twarz, znajoma ci się wydaje. Tylko skad ja ją znam? Gdzie i Kiedy poznałem? Przeważnie nie to jest problemem, miejsce nawiązania znajomości udaje się raczej bezbłednie określić. - jeśli się rozpozna osobę;p
Niestety gorzej jest gdy to ona pierwsza się zorientuje i rzuci - cześć...
Wskazówka
We wtorek odwiedziłem Panią dr hab. prof. UP Ewe Łubniewską. Chciałem zadać jej parę pytań, poznać przczynę niespójności i moich tekstów rozbicia. Celowo wybrałem Panią prof, jest ona specjalistka od romantyzmu. A ja przecież nie muszę ukrywać, iż romantykiem się czuję. Tylko nie spelniam jednej zależności tej epoki. Nie wierzę w Boga - nie wierzę. Romantyczne czasy to wiara w duchy i różne gusła, to było by dla mnie bez problemu do zaaceptowania. - co innego poglądy teistyczne.
Uwzględniając tylko to ostanie, zdecydowanie mi bliżej do pozytywizmu. (vide antropocentryzm)
Jestem żarliwym wyznawcom - fanatykiem - w ludzi wierzenia. To przecież my - i tylko my! - dokonaliśmy wciąż dokonujemy te wspaniałe rzeczy. Nikt inny, odbieranie sobie choćby części zasług jest deprecjacją czynnika ludzkiego. Należy sobie to raz na zawsze uświadomić, Bogom możemy zawdzięczać wiele. Nie zgadzam się jednak z przypisywaniem im całości zasług.
Idea jaka przyświecała kształtowaniu się zalążków religii była bardzo prozaiczna. - trudno sobie wyobrazić tańszy w eksploatacji organ utrzymujący porządek. Armia oczywiście spełniała te zadania poprawnie (i brutalnie). Utrzymanie żołnierzy jest jednak drogie, a idea samokontroli nie kosztuje absolutnie nic! Co więcej ludzie sami chcą być podporządkowani panującym regułom. [...] nie tutaj, nie teraz.
Pani prof. udzieliła mi bardzo pomocnej rady, a właściwie rad wielu.
1 Robić notatki z własnych myśli, nie faktów.
2 Nie pisać pod wpływem emocji, kiedy się pojawią to super! Lecz zrobić tylko te myślowe notatki, nie więcej.
Bardzo praktyczne rady, sczególnie ta druga. Zamienia potrzebę ekspresji w literacką formę. Owładnięty emocjami mogę - a nawet powinnem - napisać parę słów. Traktować to jednak powininem jako materiał do przyszłej pracy. Ona dobrze to ujeła, naszkicuj swoje myśli, twórz tekst później.
I chyba tak będę robił, tzn na pewno w ten sposób:)
Inną sprawą są liryczne zdania ułożone w celach stricte ekspresywnych (czyli dla siebie. A nawet jeszcze bardziej prywatne;p). Grafomanią tego nie nazwała, a przecież nią jest. Wyrzucone z siebie zdania wcale nie muszą posiadać stylu i formy. Nie po to przecież powstały;)