Zacznijmy wywiad z dziabłem, człowiekiem posiadającym tak wiele twarzy. Że żadnej właściwie nie ujawniającej. Kim jest? Osobą za która się uważa czy taką, która maluję się w oczach innych..?
Problem w tym, że nie potrafię jednoznacznie, mocno i grubą linją opisać swojej osoby. Oddzielić ją od tłumu. Chociaż z tym być może jest najmniejszy problem. Ja zwyczajnie nie muszę tego robić. Zbyt od niego (tłumu) jestem inny. Nie chodzi o to, że zapomniałem czym w istocie jest zbiorowisko, grupa, społeczeństwo. Nie dawniej jak wczoraj pisałem, amalgamat różnorodności, cech wzajemnie się przyciągających i odpychających - społeczeństwo czuje się w pewien sposób odmienny. Oni, Ci wszyscy ludzi, uwielbiam rozkoszować się spędzanymi z nimi chwilami. Dystans jest jednak zachowany, swoisty zimny racjonalizm uczuć (czasem i myśli). Podkreślam - nie cenzura! Nazwał bym to raczej subiektywizmem. Ah
nemer I
AE (Alter Ego):
Często narzekasz, nieustannie mówisz, iż tyle rzeczy Ci przeszkadza. Nie potrafisz skupić się na jednym celu. Kluczysz, omijasz poszczególne zadania warte wykonania. Nie rozumiem, sam twierdziłeś o ich istotnej wadze. Czyżby teraz uległy one spłyceniu?
ja:
Wciąż o tym mówie, moje wypowiedzi przybierają raczej formę narzekań. Niezadresowane do nikogo, charakter czysto bezosobowy....
AE:
Niechaj zgadnę, w swojej wędrówce, litani oskarzeń. Pogubiłeś się całkowicie. Patrzysz na wszystko z tak trudnego w realizacji dystansu. I nie masz najmniejszego pojęcia, kto (lub co) jest winny?
ja:
nie dokończyłem. Nie szkodzi, moim zamiarem było powiedzenie dokładnie tego samego.
Nic nie wiem...
Kogo winić? Szukać winowajców, a może wina jest we mnie?
AE:
Przepraszam to byłoby za proste. Wina zapewne rozkłada się na wiele osób. Czyżbyś był pewien kto/co jest najbardziej winny?
ja:
głupie pytani. Nie mogę być pewny, niczego nie mogę być już pewny. Światłocień pookrywa cały mój świat. Próżno szukać w nim czerni czy bieli - jest tylko ta szarość.
AE:
szary to także kolor
ja:
podobnie jak zaliczenie stagnacji do grupy uczuć
AE:
Chyba żartujesz, łączysz białe i czarne?
ja:
...stagnacja symbolizuje nam brak uczuć, lub bardzo długie utrzymywanie się jednego z nich. Tak długie, że doprowadzające do wyblaknięcia tego przeżycia.
AE:
wyblaknięcie nie jest równoznaczne ze zniknięciem
ja:
polemika o definicję niczego. Użyję porównania, co oznacza pojęcie tlic się?
AE:
Wprawdzie wyczuwam w tym pytaniu drugie dno, odpowiem jednak. Tlić się oznacza słabo się palić
ja:
Moim zdaniem tlić się wprawdzie oznacza wciąż się palić, jednakże coraz słabszym ogniem. Nie będącym w stanie dać nam tyle ciepła i światła
AE:
Ciekawe twierdzisz tutaj wyraźnie, iż to kwestia nastawienia. Spojrzenia na świat. Szklanka do połowy pełna; szklanka od połowy pusta
Dygresja, taka walka dwóch skrajnie odmiennych natur w jednej osobie (we mnie) wiele by tłumaczyła
ja:
Zbyt banalne wytłumaczenie, nie zwykłem szybko przyjmować takich kuriozalnych wytłumaczeń.
Nie znaczy to bynajmniej nic, pełna autentyczność może być wciąż zachowana.
AE:
Stopniowa nauka akceptacji łatwych dróg, rozwiązań i wyjaśnień?
ja:
jeśli nawet, to początek drogi zmierzający ku realizacji tego celu.
AE:
Troszkę późno ale lepiej teraz niż...
ja:
Szczerzę mówiąc, próbuje już tak postępować od powiedzmy szcześciu miesięcy. Niestety widać do tej pory, nie przyniosło to rezultatów
AE:
To nie może być argument przemawiający za zapomnieniem o tym
ja:
Nigdy nie myślałem o rezygnacji. Tak było przynajmniej w myślach, w czynach było różnie
AE:
another try?
ja:
or I'd better say, Keep trying
AE:
może kiedyś się uda? Należy mieć nadzieję
ja:
tak...blind faith
AE:
Zadam pytanie odbiegające od tematu. Ja zadaje każde pytanie, mogę więc sobie na to pozwolić.
Nie czujesz się dziwnie rozmawiając sam ze sobą? Odpowiadając na wcześniej zadane przez siebie pytania?
ja:
A powinienem?
W żadnym razie nie przeszkadza mi moje lekkie odchylenie. Ja zdążyłem już przywknąć, to inni powinni mieć problem z akceptacją. Nie ja
AE:
W twojej wypowiedzi wyłania się jakby duma. Szczycisz się swoją odmiennością?
ja:
Szczycić? Miewać z tego powodu chandry?
Lepszym wyjściem jest akceptacja. Pragnienie zmiany tych cech charakteru, na które wciąż mam wpływ. Chandr, innych mniejszych lub większych dołów przeżyłem bez liku. Nie mogę z czystym sumieniem krzyknąć, iż wyzbyłem się ich całkowicie. Teraz zdarzają się zdecydowanie rzadziej...
AE:
Teraz masz wakacje, nic się nie dzieję
ja:
To prawda, mam jednak podejrzane nieodparte wrażenie spokoju.
AE:
Spokoju? Teraz? Wróżysz sobie; postawiłeś tarota...itp ?
ja:
Nie musiałem, inna sprawa - nie umiem. Ja... wiem
(nie mam siły ani kończyć p1 ani edytować)
poniedziałek, 25 sierpnia 2008
część pierwsza,
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz