Esej jest już prawie na ukończeniu, z drugiej strony. Jest już ukończony, przerażająco długi chwile zwlekam z dopiską paru zdań do niego. Ponowną redakcją...hm. Nie powinienem tego czynić, to już dawno powinno być napisane. Eh, przelewanie winy na otoczenie. Żywe bądź to martwe nie może stanowić odpowiedzi i wytłumaczenia. Nieważne, że jestem zirytowany i przygnębiony tą niemożliwością wykonywania czegoś co sprawiało mi przyjemność. Teraz zauważam niestety, że znacznie łatwiej wybić mnie. Ogonić od wykonywania danej czynności. Ciekawe, zapewne znów stawiając tak brzmiący zarzut rodzicom usłyszę "my? A kto Ci przeszkadza?" wypowiadane głosem pełnym zdziwienia.
Ah nieważne, jeszcze tylko dwa miesiące pobytu w domku. I będę znów czuł swobodę myśli.
Dziś w mojej głowie zagościł ciekawy pomysł. Niebanalny, oryginalny, świetny, a zarazem bardzo trudny do wykonania. hihi ktoś mi swojego czasu powiedział Ty przecież nie lubisz podejmować łatwych wyzwań! Tak to prawda, nie zwykłem ich nawet podejmować. Nazbyt wydają mi się podejrzane. Nie mogę sobie nawet uświadomić, iż na świecie istnieją rzeczy banalne. Wszystko co ma jakąś wartość musi przecież być zarazem diabelnie trudne. Z drugiej strony, dlaczego nie zmanipulować troszkę faktów. Nie ujrzeć ponownie zadania w kompletnie innym już świetle. Dla mnie, osobyy na wskroś przepełnionej dziwacznością i burzą skrajnych emocji nie powinien to być problem. (it's all in me)
Angielski, zdarza mi się wplatać do polskiego zdania, konstrukcji myślowej obcojęzyczne wyrazy. Na razie jest to tylko angielski, żywię nadzieję, iż to tylko preludium. Wstęp używania makaronizmów. Dlaczego tak czynie? Angielski znam przecież słabo, moim zdaniem władam nim w bardzo odległy od biegłości. Czy nawet swobody mówienia sposób. Nie wiem, tzn wiem ale nie będę teraz o tym pisał. (Raj Utracony)
Podejmę zadanie, rodzaj nie-wyzwania przeprowadzania, skrzętnego spisywania wywiadu z moim ego. Podejrzewam, że w rzeczywistości istnieje jeszcze alter-ego mniej lub bardziej skrywane. Często miewam wrażenie, że powinienem postąpić inaczej lub na pewno zrobił bym inaczej tylko...
Nawet jeśli to jest wydumany problem mojej psychiki, warto spróbować przeprowadzić z nim konfrontacje. Wywiad z urojeniem? Wywiad ze zjawą?
mmm brzmi fascynująco. Temat pasuje nawet na następny esej;)
Tak, lecz sądzę, że to będzie znakomita forma terapii. (tzw auto-terapii)
Czemu nie spróbować? Nie uwzględniając powyższego argumentu (rodzice) pomysł na pewno interesujący. Tylko jak stworzyć sobie warunki do swobodnego pisania? Ehh
sobota, 23 sierpnia 2008
świt pomysłu...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz