Głupi tytuł. przecież wszelkie myślenie nad tym tematem już jest zakończone. Nieistotne, że do właściwych wniosków doszedłem całkiem niedawno. Parę dni temu, a może nawet w dniu wczorajszym i dzisiejszym. Zmian w sposobie mojego myślenia są istotne, mogę wręcz nazwać te zmiany przełomem. Czekałem bardzo długo na taką zmianę w postrzeganiu wydarzeń. Po licznych ciemnych dołach załamań pschicznych i złości (rzadziej), będących bezpośrednim owocem mojej nadinterpretacji to uczucie spokoju spłyneło na mnie. Oblało mnie całą swa mocą - obecnie postrzegam niektóre aspekty naszego świata w bardzo odmienny sposób. Pozbawiony wszelakich wątpiwości krzyczę - krzykiem wypełnionym zrozumieniem i akceptacją - jestem wolny! Zrozumienie stało się głównym moim budulcem tarczy chroniącej mnie przed złą nadinterpretacją.
Nie spadł na mnie żaden grom, nie oślepiło jakiekolwiek jaskrawe światło. Słowa dialogu całkowicie wybrzmiały się w niczym nie zakłuconej ciszy - wiem, wiem, te bezgłośne trzy sekundy trwały tak długo. Dowiedziałem się jednej, jakże istotnej sprawy. Wpłynie to z pewnością znacząco na mój własny sposób postrzegania świata. Już dziś cieszę się ogromnie z tego powodu, a ...nie stało się nic. Słowa potrafią zbdować jak i zburzyć niewyobrażalną liczbę świątyń.
Wytrwale i wciąż nieskutecznie poszukiwałem czegoś co znajść nie sposób. Z pewnością miejsce moim poszukiwań z góry skazane było na niepowodzenie - miejsca moich poszukiwań z założenia błędne. Nie sposób znaleźć w drugiej osobie to czego nieystannie dopatrujemy się w sobie.
Nie było, wyrazu, gestu, miny której nie dodałbym swojej własnej dodatkowej i zbędnej interpretacji.
wszystko we mnie zawsze musiało być źle, musiało być Tym powodem...
Dlaczego nie pozwalałem sobie na pewną dozę swobód - zarówno w myśli jak i zachowaniu?
Moje myślenie prawdopodobnie charakteryzuje się jednostronnością. A ja powiedzmy sobie szczerzę, nie dostrzegam w tym postępowaniu rażących błędów. Zwyczajnie sobie jest i tyle.
Zbyt nisko oceniając swoją osobę nie doceniam automatycznie tej drugiej osoby. Nieustannie twierdzę, że ona jest dużo ode mnie lepsza. Tylko czy moja (czasami, chociaż rzadko - mój) rozmówczyni musi to udowadniać..?
Nieświadomie stawiam taką osobę w trudnej sytuacji. Jak często mam ochotę zamieniać się w terapeutę czy powtarzać bez wytchnienia wyczekiwaną mantrę? Nie łatwiej powiedzieć nie... Odcinając się raz na zawszę od wszelkich zobowiązań, nawet tych niewidzialnym. Złożonych nieświadomie.
Tarcza, której funkcją jest ma ochronna przechodzi diametralną zmianę. W wyniku niej, to ona niesie główne zagrożenie. Sytuacja silnie naznakowana grozą. Obrońca w którym pokładamy wszelkie nadzieje - zmienia się w naszego kata.
Poszukiwanie w kimś gwarancji mojej wartości jest z góry skazane na niepowodzenie. Zmusza ta osobę, do stawania w rogu. Niezupełnie wiadomo czy w takiej sytuacji - ma bronić siebie? Może powinna pomagać mi..?
Sytuacja zagrożenia przed zmuszeniem do takiego wyboru... przed głoszeniem ciągle tych samych haseł...
I szczerzę mówiąc, ja także nie czuję się w pełni dowartosciowany i pewny swojej osoby. Zadawane w ciszy pytanie - czy jesteś tego godzien... Nie chcę przenosić tego pytanie na inne osoby.
Świat w którym nie ma tych złych myśli i opinii jest taki kolorowy. Jest pokryty fantastycznymi barwami, o pięknie niemożliwym wręcz do opisania. Nie znajdziesz w nim światłocienia, choćbyś błądził po omacku. Wszstko w nim jest zarządzane wd praw logiki. Brzk niejednoznaczności, trudność to pojęcie nieznane żadnemu filozofowi.
Małutka, niemalże niezauważalna wada przekreśla istenienie tego dreamland.
W rzeczywistości nigdzie i nigdy nie znajdziesz się w nibyladzie. On zwyczajnie nie istnieje. na prużno szukać go na całej kuli ziemskiej. Niestrudzone wędrówki poprzez całe krainy i swiaty są bezcelowe. Bajkowa krajna nie istnieje - jest mitem tkwiącym tylko w naszych umysłach. Wspomnieniem ideału na budowe którego w pełni świadomie godzimy się poświęcać nasze życia. Życia jakie wiedziemy to nie wędrówka, przeżywając kolejne dni oddajemy pokłon naszemu mitowi. Z całych sił i z bardzo różnym skutkiem wkładmy każdy nasz wysiłek w zmianę szarego świata w wypełniony radością niby land. I tak na prawdę to nieistotne, jak bardzo rzeczywistość odbiegała będzie od naszej kolorowej wizji. Ważne jest jedynie to ile wysiłku włożymy w zamianę tego świata.
piątek, 5 września 2008
Thinking
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz