Pani Małgosia, prowadzący moją terapię logopeda istotną radę mi dała. Nie będę wcześniej kłamał nawet, że jej nie znałem. Z realizacją jednak wciąż czekam, sam już na co nie wiem.
Jako logopeda jest specjalistą od mowy, i do terapii celów powinem ją wykorzystwać jedynie. - a tak nie jest!
Na codzień pracuje nad fonacją właściwą, nie obce jej są z mówieniem związane problemy. To wszystko sprawia, że rozumie mnie doskonale! - zaznaczam, rozumienie nie jest wcale podyktowane przez moją przerzystą mowę. - nie - Ona zwyczajnie wiedzę posiada, w jakim kierunku moje krzywę dźwięki pujść mogą.
Właśnie z tych powodów bardzo lubię z nią rozmawiać, czy raczej niepokojące mnie zdarzenia z umysłu wyrzucać. - pełnowartościowym jest mi więc spowiednikiem. Jednakże; to nie jest tak, ze w celu myśli wylania tam chodzę. - nie jest tak, przynajmniej nie w przeważającej mierze. O mowy przecież chodzi terapię - Materiał zbieram starannie, uważnie jej artykulacyjnych rad słuchając. Teraz na moje nieszczęście, nie mam myśli wolnej bym rehabiltacji mowy mógł ją poswięcić. Tym bardziej, że ostatnio nawet sesję przed sobą ujrzałem. - nawet w jej trakcie jestem;p - Sytuacja ta zasadniczo nic nie zmienia w moich funkcjonowaniu ale problemem nie jest czas, jakkolwiek rozumiany. Muszę się czymś innym zająć, chociaż z drugiej strony... Odczułem nagłą potrzebę rozważenia swoich priorytetów. - i już wiem co zaraz uczynię! Za chwilke.
W pewneym stopniu zarzucam sobie, że moim terapeutycznym spotkaniom towarzyski chcę nadać. - może nie w zupełności. Nie! Ja już wiem, jestem przecież osobą towarzyską.
Chłopakiem rozmowę tak bardzo lubiącym, i podążając za charakterem swoim dyskursu charakter leczeniu chcę nadać.
...
poniedziałek, 22 czerwca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz