środa, 21 kwietnia 2010

art do krakowskiego semestralnika studentów niepełnosprawnych

Niepełnosprawność
Jedno tylko słowo,a znaczeń tak wiele. Mówienie o niej na salonach nie jest pożądane, gościem persona non grata wszędzie się jawi. Dla Zdrowych jest jednym z nieproszonych tematów – dodać należy - że jest tematem trudnym i awersję wzbudzającym.- niechęcią, a później odrzuceniem zwykliśmy reagować na wszystko czego zrozumieć nie potrafimy. Mówić nie jesteśmy w stanie, ba! nawet myśleć nie sposób; o niepełnosprawności wyłącznie. Nigdy nie są to wyłącznie dysfunkcje, lecz wykluczające nas z życia problemy. Ich społeczno - kulturowy związek (uwarunkowanie) jest nad wyraz widoczny. Spoglądamy nie na osobę samą, lecz na wizerunek jaki w społeczeństwie wytworzyła. A on tylko i wyłącznie fatalny być może.

Niestety należę do grupy o nieczytelnym – i z tego powodu nieco magicznym – dla otoczenia skrócie ON. To bardzo prounijnie brzmiąca nazwa, wydawać się może. Większość pomyśli ludzi, iż jestem nawet beneficjentem jednego z licznym dofinansowań. Lub też innych gratyfikacji klientem.
Tak nie jest bynajmniej. ON czyli Osoba Niepełnosprawna, jednak ja wolę używać bardziej anonimowego skrótu. Z pewnością dlatego, że nie wywołuje on lawiny skojarzeń gdy tylko się pojawi. Domena ta spotyka się z obojętnością najczęściej – nie mylić z ignorancją! W maskę tajemniczości okryty, nie muszę na twarze przepełnione egoistyczną pogardą spoglądać. Nikt też nie wyjdzie z protekcją i plastikową troską. Bezpiecznym się zdaje, to jednak nie zmienia wcale ON semantyki.

I nieważne, że ta wiedza do mnie tylko jest skierowana. Ja bardzo się bronię przed uznaniem swojej osoby, za życia pełnego niegodną. Połowiczne życia przeżywanie mi nie odpowiada, nieważne, jedyną obecnie alternatywą to się zdaję. Wszystko z powodu wcześniejszego poznania, życie wiodłem całkiem kolorowe. Zmysłowych i empirycznych doświadczeń zebrałem wiele, każde jedno jest od poprzedniego wspanialsze. Wypadek nieubłaganie moje życie zmienił; i do elementarnej nauki, wszystkiego de novo, zostałem zmuszony. Poznawanie własnego jestestwa trudną jest sztuką
– zwłaszcza - jeśli nieustannie w nie powątpiewasz. Wartościowanie życia, bynajmniej nie jest trywialną na zabicie czasu zabawą. Do wniosków przerażających dojść możesz, co wtedy uczynisz?

Sokrates z pochodnią w dłoni ludzi prawdziwych poszukiwał, ja zdaje się z lusterkiem w ręku spacerować. I tą samą dokładnie sztukę uprawiać, bowiem prawdziwego człowieka w lustrzanej tafli ujrzeć pragnę. Zerkam, i niemal od razu wzrok odwracam, lustrzane odbicie mnie paraliżuje.
Mirażem jest ono tylko, a może barwy rzeczywistości przybiera? Nie wiem, nie patrzę już. Na szkle odbicie, (refleks) wyzywanie i obietnice z sobą niesie. Nieśmiało jej treść poznać próbuję, – znam ją przecież doskonale, lecz jej nie wierzę – lustrzana tafla z moją o sobie wyobraźnią się kłóci. I to do mnie tylko należy decyzja, jakiej wyroczni zaufać powinienem. Wybór ten predestynował będzie moje przyszłe zachowania – i osobiste mniemania. Dłuższą już chwilkę się przyglądam, decyzji jasnej podjąć nie mogę. Czy już na zmiany nadszedł czas, a może poczekać jeszcze powinienem?
Godzinę, dzień jeden, lat parę, Godota oczekiwać. Najpewniej on kiedyś się zjawi, dopiero wtedy oczy otworze i z nieświadomego snu się obudzę. - jeszcze nie pora, zmian nie nadszedł czas. Czekać...

0 komentarze: