Rozpocząłem od kilku słów podziękowania
Ad Secreto
W Rzeczywistości głęboko ukryci
obecni i nieobecni (zarazem)
jawy świata mieszkańcy; mojego
w niedoli jestestwa towarzysze
czasem ich dostrzegam, rzadko ale
czuje zawsze!
Mojego ducha głaskacie, do niemego
krzyku doprowadzając,
każde słowo, z etosem połączyliście
werbalnych aktorów, uprzejmie przeklinaliście
na banicji, skruszeni, solenną obietnice składali
postanowienie nad wyraz trudne; wyzwanie!
poprawy życzenie, nie licząc się jej ceną
Podziękować pragnę, za otuchę,
za wygrane z czasem złym batalię
Rodzinie i Przyjaciołom paru
winien jestem więcej zdecydowanie,
niż słów kilka błahych, które dziś w próżni
wybrzmiewają, jutro wspomnieniem zastaną
na słowa tylko skazany jestem, dla Was;
pięknymi je uczynię!
i artykuł:
Nie!
Ja nie jestem zdyscyplinowany, ani troszkę nawet. Buntownikiem z własnego wyboru też nie jestem, nie zawsze przynajmniej. Niespokojna natura w mój charakter jest wpisana, stale jest z nim złączona. Czasami pokorny bywam, bardzo się staram przynajmniej. Różnie to wychodzi…
Nie chcę już czuć się stłamszony przez zasady, wewnętrznie zbity przez inne bolesne prawa, od których jak najdalej uciec pragnę, bo podporządkować się im nie jestem w stanie lub zwyczajnie tego uczynić nie chcę.
Wśród zasad licznych lawiruję; przez nieuwagę czasem którąś zdepczę. Świadome nieposłuszeństwo i ładu niszczenie także się zdarza. Chociaż to raczej jest skutkiem złych reguł. Spiżowych zasad burzenie nie jest celem samym w sobie. To przy okazji niejako się wydarza, na drodze do osiągnięcia celu leży. Wypadkową jest zaledwie. Złamane znaki, cenę wysoką i ofiarę wielką na drodze do celu osiągnięcia stawiają. Prawdziwym paradoksem jest fakt, ze sam cel nie jest mi bliżej znany. Uwierzcie, nie jest! I powiedzieć więcej muszę: większość otaczających mnie osób - i Ty czytelniku również! - swojego na tym ziemskim padole miejsca wskazać nie potrafisz - fascynujące! Nie mam tutaj na myśli braku związku z życiowymi i społecznymi strukturami (do rąk naszych wkłada się możliwości nieskończone).
U podstaw, których ciekawość i intrygująca niepewność, leżą chcenie i pragnienia! Każdym, kimkolwiek niemal zapragniesz, zostać możesz - nie ma sensu w niewinne zamiary powątpiewać. Jesteśmy młodzi, jeszcze wolni od pragmatyzmu brudnego i zimnej kalkulacji. Nie umarło wciąż w nas pragnienie zmiany, bo cały świat pomalować mogę! Wiary nie daję, że ktokolwiek z (nas) młodych w predestynację czy inne społeczne uwarunkowania wierzy. Ja przynajmniej dość już mam tej rzeczywistości skrzeczącej! Pozostaje tylko – drobnostka! - inną, ciekawszą stworzyć …
Zamienić świat w fantazji krainę, gdzie wszystko jest proste, gdzie wszystko możliwe.
W swoich decyzjach niezależnym zdajesz się być, nieskażonym otoczenia poglądami - i jesteś taki przez większość czasu przynajmniej. Niestety, przychodzą chwile, gdy na pełną samodzielność myślową pozwolić sobie nie możesz. Tłumem otoczony, swoje „ja” w głębi serca skrywać musisz. Inaczej perswazje brutalne z otoczenia płynące zupełnie Twą tożsamość zmienią. One presję na Ciebie wywierają, byś aktorską nałożył maskę. Nią okryty możesz już niezwłocznie dołączyć do sztuki życiem nazwanej, która to w boskim teatrze ma premierę. Sztuczna maska, gdy tylko ją założysz, czarować rozpoczyna, rzuca na otoczenie przeróżne zaklęcia. Przekonać do swoich racji próbuje, później zaś w skrytości uwieść próbuje, z dobrym na ogół skutkiem. W głowach młynka zakręcić i do niemego krzyku zmusić.
Twoje otoczenie zaklęciu ulega i prędko do chocholego tańca dołącza. Prawdziwość znika zupełnie - może nigdy jej nie było? Jeśli tak, bardzo jest eteryczna: trudno ocenić czy naprawdę istnieje. W jaki sposób tożsamość prawdziwą ze zmysłowej gry wyłowić? Któż nam jej prawdziwość zweryfikuje, kto ją nazwie i należyte jej insygnia wręczy. Trudno jest przecież niewzruszonym pozostać, wolnym od gry i wszelakiego udawania. Swojej tożsamości nienaruszony obraz uchować. Zapewne jest to niemożliwe lub bardzo trudne przynajmniej, z pewnością jednak dalece przekracza człowiecze możliwości. W końcu nie istnieje nic bardziej mylnego, niż nasze własne o sobie wyobrażenia. Nie spoglądamy w lustrzaną taflę, i nie pytamy naszego odbicia: „kim jesteś?”. Patrząc, dostrzegamy twarzy i ciała zarysy. Jednak lustro tylko część prawdy nam powie. To przecież nasz umysł wodzi prym w zbieraniu informacji, to on je analizuje. A później wnioski i opinie nam podsuwa. Zastanawiać się możemy, czy spoglądając we własne odbicie, dostrzegamy jego rzeczywisty obraz. Pewnie, że nie. Otrzymujemy jedynie pryzmat naszych o jestestwie własnym wyobrażeń.
W taki właśnie sposób wszystko się wydarza, z własną osobą jakoś sobie poradzimy. Piekielnie trudne jest to wyzwanie, aczkolwiek do realizacji możliwe! Trudno zaś przefiltrować nasze postrzeganie dla postronnych osób. Iluzoryczny obraz do bólu jest w nich żywy. Prawdziwa i fałszywa wyobraźnia. Nie, to rzecz bez znaczenia. Kiedy to gra w życia i przeżywanie się zamienia? I któż z nas poradzić sobie z nią może, bez świata wyobrażeń na nowo tworzenia…
Krzysztof Kluza
środa, 21 kwietnia 2010
Nie! (pierwszy artykuł w Patos)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz