Dziś jest dzień wigili.
Wszyscy szeptają do siebie, cieszą się...
Powody są proste: Spotkanie z bliskimi, atmosfera świąt i ...wiele innych
Ja tych świąt w ogolę nie czuje, nie zauważam żadnych świąt.
Przemineła wielkanoc, 1XI i wigilia przeminie...
Jeszcze parę dni temu, cieszyłem się Tylko ze spotkań z przyjaciołmi. Dziś już nie mam z czego się cieszyć...No fajnie. Tzn niby mam, lecz już nie tak bardzo.
poniedziałek, 24 grudnia 2007
I want out, sometimes
niedziela, 23 grudnia 2007
Dispair
Nie wiem, może lepiej opiszę po krotce sobotę. Czyli spotkanie-byłej klasy. Pisać o innych rzeczach bez wyrazu nie potrafię. Może to i dobrze, nie lubimy chłodu i rezerwy. Z drugiej strony źle...
Napisałem, że nie stać mnie na pisanie z dystansem do samego siebię. Tak...
Problemy są wciąż te same, jakie były wcześniej. Z jakiejś dla mnie nieznanej przyczyny nie potrafię ich przeskoczyć. Prawdą jest natomiat, że to ode mnie zależy czy w ogolę sprobuję...
Nie mam przecież nic do stracenia.
Bardziej negatywnie wpłynąć na moje nastawienię i nastroj się już nie da.
Tak można zawsze powiedziec, impossible is nothing...
Zawsze istnieje możliwość zmiany, na dobre. Na złe lecz zmiany pewnych rzeczy.
Nosz kurwa, uciekanie w inne myśli mi nie wychodzi. Każde m. łączą się z poprzednimi, o ktrych starałęm się zapomieć. Nie potrafię myśleć już o niczym...
Choć czasami taka pustka w głowie, czyste myśki byłyby rozwiązaniem. Ucieczką...
Wniosek jest więc jednoznaczny, nie jestem w stanie "już" uciekać...
I must face it, but how?
Czuję się zmuszany do trwania. "Nie wolno Ci tego...tamtego...i tego oczywiście też nie..."
Zajebiście. Najgorzę jest to, że rozumiem ich (rodzicow-bo o nich chodzi) postawe.
Rozumiem tak to jest jedno, na pewno jej nie akceptuje!
To jest jeden z głownych powodow dla ktorcyh nie chcę wracać do domu. Przyjeżdżam tylko wtedy, kiedy to konieczne. Oni powtarzają, że potrzeba jest ciągle. Za każdym razem jakaś jest...
Inna a podobna do porzedniej. I dlatego źle czuję się tu będąc na świętach?
Zakładam, że tak...Tu nie mas gdzie uciec, nie ma miejsca w ktorym mogłbym się schować.
Przepraszam, drzwi od pokoju nie są moim zdaniem wystarczające.
Kiedy poruszę ten wątek z rodzicami, "przecież nie wchodzimy do Twojego poku, za często." Nie mam też wielu obowiązkow. Tylko czy ktokolwiek zadał mi pytanie, o moje samopoczucie z tego powodu? O moje reakcje?
A skąd...Dla nich jest wszystko dobrze...Ja siedzę tu w pokoju, oni wiedzą o tym i wszystko jest ich zdaniem idealnie dopracowane...Ich zdaniem
<><><>
Teraz krociutka notka odnośnie soboty. Spotkanie częściowo-klasowe. Miło...Tak?
No tak, było "sympatycznie". Myślę, że nawet bardzo. Tylko ja nie specjalnie pasowałem do tamtego miejsca, do Tych ludzi...
Wszystko było kanciaste i łamanę, jak moja proba tańca. Co z tego, że była. Przekonałem się tylko, jak jest z tym źle. Mam tylko nadzieje iż jeszcze...Ale przyjdzie czas...
czwartek, 20 grudnia 2007
? ;)
Paranoja, coś się we mnie zmieniło. Już jakiś czas temu, teraz "budzę się" około 22. Do tej pory śpię. Oczywiście należy tu kolejny raz wspomnieć o nastawieniu, samo-postanowieniu.
Dlaczego to takie ważne? Po południu z reguły słaniam się na nogach, nie myślę jasno. Jestem potfornie zmęczony...Siadając i próbując coś przeczytać na łóżku, po chwili stwierdzam. "To nie ma sensu, lepiej się wyśpię".
Dziwny zwyczaj nie przeczę, ja to nazywam snem regeneracyjnym
(w domśle parogodzinnym). Ostanio jest z tym dobrze. No dobra, tak prawdę mówiąć miesiąc. A sen regeneracyjny wprowadziłem chyba w listopadzie.
Teraz jest dobrze, z prostej przyczyny. Kupiłem sobie budzik.
Dawniej potrafiłem obudzić się, wstać i wyłączyć budzik w komórce. Nie pamiętając tego. I krótki sen przekształcał się w parunastogodzinny.
A teraz mam budzik:D
Muszę sprzątnąć ten pokój. Wreszcie? Eee wcale nie, ja czasem na prawdę tu sprzątam:). Tylko czasem w ogóle nie widać:P
Blah są w końcu święta, możnaby.
W końcu wrócę do tego pokoju, w styczniu. A wtedy już nie chcę skakać z miejsca na miejsce. By nie poruszyć jakiejś rzeczy.
(Wiem może powinienem w tym momencie sprzątać, a nie siedzieć i pisać. Tylko, że...
lubię to:P )
I chyba kolejny raz ujawniły się moje grafomańskie skłonności. Z drugiej jednak strony, na uczelni ostatnio uciołem sobie pogawedkę z jedną dziewczyną. Przyszedłem na uczelnie, jak się okazało po nic. Zajęcia były odwołane i siadłem chwilę.
Owa dziewczyna, była na drugim roku...polonistyki. Była zatem w moim wieku, tego faktu o dziekance jej nie mówiłem. Powiedziała, że ma siostrę ma I roku histori.
Zapytała czy kojarzę taką dziewczynę, chyba podała nazwisko czy imię. Oczywiście nie kojarzyłem. Później dodała, że sama była blisko wybrania histori. W liceum startowała ponoć w różnych olimpiadach z tego przemiotu. Nie ujawniła z jakim rezultatem, to jest nieważne. Sam fakt...Olimpiady...tja
Tak jak mówiłem, zajęć nie miałem. Facet chyba jest na zwolnieniu, zresztą w tym okresie większość dr odwołuje swoję zajęcia. Hm akurat wykłady z profesorem Wilczyńskim lubie najbardziej. Zresztą każsy je lubi, facet potrafi opowiadać, wykładać temat. Ma trochę specyficzny styl wysławiania się oraz prowadzenia konwersaci. Nie należy jednak zapominać, iż jest on (jak to się zwie, nigdy nie wiem) "szefem instytutu".
Tak...To było właściwie już dawno, w środę. Nie jestem pewny lecz chyba o tym nie pisałem. >Wiem moja zajebista pamięć. A sztudiuję się historię:P Zresztą każde studia wymagają dobrej pamięci, prawda jedne mniej drugie bardziej, Podożając tym tokiem, to na prawdę ma znaczenie jaką uczelnie się wybierze. I nie mam tu na myśli znaczenia czysto merytorycznego. Choć ono też niwątpliwie ma znaczenie, gdy się zwraca na nie uwagę. Pisze tu o znaczeniu czynników bardziej osobistych, ambicjonalnych. Jak już kiedyś pisałem w mailu, a może i ni pisałem. Nie wyraziłem tego tymi słowami. A naoiszę prościej (utopia?)
Wolę stać i podziwiać gwiazdy w oddali, niż zrobić cokolwiek by być bliżej nich.
Tja, ja tak mam. Czyli wolę marzyć o rzeczach dla mnie nie realnych, przynaimniej na dziś. Niż dążyć ku rzeczom realnym. One są dla mnie mniej atrakcyjne. (Przeważnie)
I tak jest z większoscią rzeczy...I nie mam tu na myśli tylko wypadku, że dla mnie jest teraz wszystko parę razy trudniejsze niż było wcześniej. Nie. Chodzi tu tylko o sposób podążania przeż życie.
I może dlatego lubię lieraturę fantasy.
Dobrze, dawno nic nie czytałem z tego kanonu. CO mi nie przeszkadza twierdzić, że lubię. Choć biorąc pod uwagę kierunek moich studiów to może trochę dziwne:) .
Powinienem cieszyć się literarurą "faktograficzną", PRAWDZIWĄ.
NIee tak nie jest...
Przecież właśnie dlatego studiuje historię, aby poszerzyć swoją wiedzę. I móc szerzej INTERPRETOWAĆ rożne fakty:) .
Ponieważ historia jako nauka, nie jest moim zdaniem nauką o faktach i wydarzeniach. Oczywiście nalezy je znać. Ale GłÓWNIE naucza wyciągać z nic swoje wnioski i przemyślenia. Przykładów tego można podawać mnóstwo, dla jednych przykładowo starożytna Lacedemonia (Sparta to jedno z jej miast) to przykład, fatalnej polityki społecznej. Inni podają ją jako wzór politki w antycznej Helladzie.
(I nie można tu być mądrym, nalezy mieć swoje zdanie:) które niestety wyrabia się po przeczytaniu...""pewnej" ilośći książek, innych tekstów. Najlepiej źródłowych, tylko w przypadku Lacedemonu jest ich mało. A kto miał je pisać? Ludzie tam szkolono na żołnierzy, nie na filozofów.
Hm, ta historia jednak stopniowo "mieli" mi głowę:P
A tam, można zadać sobie pytanie. Co by było gdybym studiował filozofie czy nie lubianą przeze mnie germanistykę?
Na pewno, było by ciekawie:)
Teraz pod pewnymi względami również jest.
<>
I jeszcze dopiszę tu coś, i tak piszę głupoty. Nawet połowy tego o czym chciałem tak bardzo napisać teraz już nie pamiętam. (A może trochę tak ale...olać:P )
Na święta,
(blah ładnie zabrzmiało:) )
Rodzice kupili choinkę ...sztuczną. Powiedziałem im, sztuczna to nie choinka. Ja uznaje tylko, tą prawdziwą. O zapachu lasu:)
Na pytanie, "a może chcesz żywą choinke do pokoju?"
Odpowiedziałem nie, dwie choinki w domu? Eee, z drugiej strony było się zgodzić a nawet zażądać małej żywej choinki do pokoju.
I to jest dziwne, nie czuje w ogólę tych świąt. Nie odbieram tej ogólnej atmosfery nadchodzenia czegoś miłego. Cieszę się jednak, nie ze świąt (tym co symbolizują one dla kościoła). A ze spotkania ze wszystkimi, przyjaciółkami, rodziną.
Taak to będzie fajne:D
środa, 19 grudnia 2007
"I feel the wind in my hair, and it's whispering, telling me things"
...
"Now I'm leaving my worries behind Feel the freedom of body
and mind I have started my journey..."
Mogę teraz odetchnąć głębiej. Dawno już tego nie robiłem, tak dawno...
Mówi się, wyczerpany ale zadowolony...Właśnie zadowolony;)
A tak prawdę mówiąc, wcale nie byłem daleko. Galeria Kraków-ta z dworca, ee nie daleko. A mimo wszystko, na dojazdy upłyneło mi trochę czasu.
Teraz przynajmniej wiem, że wcalę nie trzeba męczyć się drogą na uczelenie. Tam jest przystanek tramwajowy, mogę przecież pojechać autobusem z pod akademika, wysiąść parę przystanków dalej. Zmieniając środek komunikacji na tramwaj...Tak można:)
Denerwuję mnie tylko, że w Krk przystanki nie są oznaczone. Jedną nazwę nosi jednocześnie parę punktów. Blah -w porządku gdy się to wie. Tylko nie zawsze jest to wiadome, zwłaszcza jeśli nie jesteś z Krk. A wcześniej nie fatygowałeś się tyle busami...
NIemniej jednak, wszystko jest do przejścia:)
Taa Galeria Kraków:)
A miałem przyjemność być już w Silesi w Katowicach. Zarówno jeden jak i drugi sklep jest ogromny. W obydwu sklepach jest gęsto od ludzi. Jeszcze teraz są święta...
W Krk odniosłem wrażenie, jest dużo więcej cudzoziemców. W samym mieście jak i właśnie w Galeri. A sama Galeria...
MNÓSTWO sklepów i to bardzo zróżnicowanych. Można w nich kupić niemal wszystko, i mam wrażenie. Może mylne -nie wiem.
Wybór tam jest dużo większy niż w Silesi, inną sprawą jest to.> W Silesi byłem we wrześniu, dlatego wszelkie porównanie jest niemiarodajne.
Hm a może to mój subiektywizm?
Katowice są ok, jednak do Krk nie można ich porównać...
Zresztą moim zdaniem do tego miasta można jedynie porównać Wawe.
Choć zdaniem wielu, ddo Wawy własnie nie można porównać żadnego miasta w Polsce. Być może...
Brakowało mi jeddynie takich mapek centrum handlowego, jakie były w Silesi. A może i one gdzieś były? Podobnie jak nazwy "ulic"?
Ja ich nie widziałem, choć trzeva przyznać. Że trochę ulożone to centrum było. NIe taki misz-masz.
Ogólnie odniosłem bardzo pozytywne wrażenia, a przecież chodzić po sklepach...nie specjalnie lubię:P
Podobały mi się tam dwa sklepy z książkami, wiem one zawsze mi się podobają:D
Przecież podobnie było z tym, na który wpadłem parę dni temu. "Inter Book" jak sama nazwa wskazuję, wszystkie książki po angielsku. I można zamawiać tą która nas interesuje, sklep ściągnie ją dla nas. Zresztą podobnie Empik w Galerii...Tylko w tym sklepie "Inter Book" sprzedaję się tylko książki w językach obcych. (Angielski ofc -w końcu sama nazwa sklepu, rosyjski, hiszpański, włoski, francuski -te języki widziałem. Pewnie sprzedzadzą też inne)
Taak Krk mi się podoba muszę powiedzieć.
No dobrze, może ulica Podchorążych mniej (na tej ul. jest uczelnia).
ALe też:D
Fana jest zwłaszcza ta atmosfera, raz Krk, dwa nauki...(troszkę tak)
I tutaj, ogólnie na studiach, nikt Ci nie wyrzuca dlaczego nie byłeś wtedy i wtedy. Przecież to własnie Ty na tym tracisz. Nie uczelnia.
Zabawne, ja piszę takie zdania. Osoba której frekwencja stawia wiele do życzenia. Ee nie jest tak źle:) 100%może nie mam. Ale 90jest...No może z łaciny nie...jakieś 15-20%...yyy
poniedziałek, 17 grudnia 2007
Zmęczony, tylko czym?
Nie mogę tego zrozumieć, tak właśnie się czuję.
Nie robiłem jeszcze nic...
A w ostatnich dniach?
Hm, coś tam robiłem czy jednak aż tyle aby teraz czuć tego skutki?
Wątpie.
Bardzo prawdopodobne jest, że za parę godzin mi minie. Około dziewiątej a jest piąta. Prawie zawsze Nawet nie prawie, zawsze.
Nazywam ten czas do 9pm spaniem. Jeszcze się nie obudziłem:)
Nie ma się więc czym przejmować. Parę godzin i senność minie (ihope).
a zrobie edita później (nadranem)
piątek, 14 grudnia 2007
I juź.
Już po wizycie, było całkiem miło. Rozmowy, trochę śmiechu...ogólnie sympatycznie.
A pomysleć, że chwilami myślałem aby odwołać spotkanie.
Ponieważ mi się nie chciało?
Nie myślę, że tu nie chodziło o "chcenie". Czasami jestem po prostu "undecisive",
zrobić to, a może tamto. A lepiej nic nie robić:P
Pojechałem jednak, ku mojej radości i wygodzie. Z przystanku koło akademika jechał tam autobus. (jadą tam chyba 2)
Świetnie, wystarczyło tylko wsiąść i dojechać. Prawda, że to łatwe?
Autubus był, powiedzmy dddooścć zapełniony. Przynajmniej przez parę przystanków.
W końcu piątek...Godzina też ciekawa -ok 17. Czyli godzina największego ruchu w autobusach a może na jezdni także.
Na nic nie mogę narzekać miejsce siedzące dla mnie było. Mogłem więc dowoli obserwować mijane miejsca oraz ludzi.
Lubię te przejażżki Krakowskimi liniami, za każdym razem przekonuję się iż Kraków to piekne miasto. Niezwykłe bardziej.
Parę miesięcy temu czytałem, że w Krk jest 800tyś studentów. Nie wierzyłem.
-A niby gdzie by studiował taki ogrom ludzi?
Dziś bardzzo często widzę studentki/ów niemal wszędzie. Nie sposób na któregoś studenta nie wpaść. No chyba, że się nie wychodzi z pokoju:P
Co w moim przypadku nic nie daje, przecież mieszkam w akademiku. A tutaj mieszka...hm ponad 600pokoi po 2? Osoby? Tja...
Na ostatnim, piątym piętrze jest niby hotel. Ale to tylko jedno piętro!
I z powodu tego hotelu, personel na recepcji jest zawsze ładni, służbowo ubrany.
Ns początku napisałem "sympatycznie". Nie bez przyczyny, Kasia bardzo często używa tego słowa. Ja go nie lubię, ono nic o człowieku nie mówi.
Człowiek "zły: również może być sympatyczny.
To z reguły cecha dobrego wychowania niż charakteru.
Rozinięcie tej cechy daje już nam więcej wiedzy. Opowiada o danej osobie.
Sympatycznych jest wiele osób, ile jest nimi szczerze?
Edit: 23-50
Nie było mnie w pokoju parę godzin, zebrałem jakieś nowe doświadczenia. O emocjach i wrażeniach nie wpomne. A nie wiem co opisać:P
Możliwe ich było ich za dużo. Lub też nie wiem które wybrać.
Nie pisanie niczego może i nie jest wyjściem. Jednak daje nam czas, aby wszystko poukładać sobie. Tylko później już po co pisać?
Wtedy gdy wszystko jest jasne, kiedy doskonale wiemy i rozumiemy sytuację. Nie ma potrzeby pisać. Jeszcze ktoś nam powie, że wcalę tak nie jest. Białe nie jest białe, a czarne czarne.
Tak...
I dlatego postanowiłem, iż o wielu rzeczach nie będe nikomu mówił. Nie aż tyle co wcześniej.
I wcalę się nie alienizuje, nie zamykam na całe otoczenie.
Nie chcę już ażeby miało ono taki wpływ na moje życie.
Ono już dawno nie chciało mieć tego wpływu, tylko ja zbyt polegałem na opinii "otoczenia".
Nie mówię tu, że to był za każdym razem błąd. Takie poleganie na cudzej opini.
Sugerowanie się nią.
Tylko z czasem, zacząłem na tej opini za bardzo polegać. A przecież homo sapiens sapiens :P potrafi myśleć
(już wcześniejsze gatunki pra-człowieka potrafiły:P -skrzywienie)
Nie-myślenie dużo jednak ułatwia.
Nie napotkamy wtedy różnych problemów, dylematów.
Zaczniemy spokojne życie.
A może trwanie a nie życie?
Czytałem kiedyś takie zdanie, bardzo adekwatne do powyższego.
"Kiedy nic Cie nie boli, nie czujesz bólu. Nic nie zaprząta Ci głowy znaczy to, że umarłeś"
Z tego można wyciągnąć wniosek...Wciąż żyje:)
(Nie pisze tu o złym fizycznym samopoczuciu)
no żyje. Chyba powinienem się z tego powodu cieszyć;)
To wcalę nie było takie zwyczajne w moim przypadku.
A tam...
czwartek, 13 grudnia 2007
;|
Zastanawiam się o czym tu napisać. O czym mogę powiedzieć, przyznać się prze samym sobą a co zachować. W głębokiej tajemnicy...
Może nie aż tak "top secret". Nie mam ochoty jednak rozpowiadać niektórych wieści wszystkim którzy to przeczytają.
Na gg, czy on-real mam możliwość wyboru...NIe ważne czego.
<>
Pisząc tylko w skrócie, dużym skrócie.
Skończył się czas dylematów.
I nie wiem czy wyszło mi to na dobre...
Przedtem nie byłem pewny jak postąpić. Dziś niby nie mam wyboru, jest tylko jedna możliwa droga. Nie oznacza to, że jest prosta, łatwa i jasna.
Tylko to, że jest jedna...Może i jedyna. A może nie...(Oby była!)
(I dobrze)
Tracę wene...Nie potrzebnie skupiam się na innych rzeczach. Później wrócić....za trudne.
piątek, 7 grudnia 2007
Zmieniło mi się...
Kiedys pobudka o 10 czasem 11. Nastepnie jeszcze nieżywy krzątałem się po domu.
Nikogo o tej porze nie było, nikt mnie nie budził. Wolny byłem.
Dziś także mnie nikt nie budzi, nawet budzik!
(Muszę się przejść do sklepu i kupić jeden)
Kłade się spać, niezmiernie wykończony bardzo wcześnie. Ósma, dziewiąta- zakładam, że będzie to sen regeneracyjny. Parę godzin i koniec...
I dzieje się rzecz dziwna, nie słyszę budzika. Albo nieświadomy tego wyłanczam go...
I śpie dalej, do godzin porannych lub nawet wczesno porannych. Nadrannych?
Nie wiem jak określić dokładnie tą porę, świt?
Godzina w przybliżeniu 5am...Taa
Obudzę się, a mój umysł jeszcze śpi.
Z tego więc wniosek, że marnuje ten czas. Tak?
Nie jest to takie jednoznaczne, przecież wtedy rano. Również coś robię...
Dziwne:P
Przed chwilą pomyślałem, że skoro posty da się edytować. Czemu tego nie robić?
Dodając tylko kolejne, gdy nadejdzie nowy dzień.
I na począku mogę pisać godzinę...hm
To nawet nie takie głupie:)
małe niespodziewane zwycięstwo, oby nie zwiatun nadchodzące klęski
Tak jak w topicu.
Jedno malutkie zwycięstwo...
Jedna wygrana bitwa w moim życiu.
Jeden promyk światła i nadziei.
Kolejny dzień beztroski i szczęścia.
Ostatni?
Ja nie chce, żeby był to ostatni taki dzień. Dziś wreszcie po raz pierwszy od długiego czasu, poczułem się dobrze. W pełni zrelaksowany i spokojny. Po raz pierwszy od bardzo długiego. O dziwo, gdy byłem w takim dobrym nastroju. Moją #mowe rozumiało w pełni otoczenie.
Curtains felt down
Porozmawiałem nawet chwilkę z ...hm. Nie, nie napiszę dokładnie. Powiedzmy, że z dziewczyną:P Zresztą nie jedną:P Tylko ta jest moim zdaniem szczególnie ładna:)
Blah...Czy to jest jak domek z kart?
W poniedziałek, ktoś "westchnie" i domek runie?
Nie wiem, wiem tylko jedno. To co jest dziś, nawet tak nietrwałe. Z łatwością mogłoby w ogólę się nie pojawić. A co więcej utrzymać.
Wiem przecież jak słabo byłem przygotowany, słyszałem rozmowu ludzi z roku. Dostrzegałem, że oni jednak naprawdę to wiedzieli.
Uczyli się tego od paru dni...Jeśli nie od początku.
Taak.
Ładna Pani doktorantka dała mi jednak zaliczenie.
Odbyło się to na podstawie rozmowy, bardzo miłej zresztą.
Nie wiedziałem nawet, że niektóre informacje pamiętam / wiem.
Zaskoczyłem tym trochę siebie samego.
Inna kwestia, że Pani (jeszcze mgr) wydaję się nikogo nie chciała oblać.
Prowadziłą ona tylko rozmowę, a wiedza jakby sama się ujawniała.
Poważnie, a twierdziłem iż jestem w stanie kompletnej niewiedzy.
Po pokoju krzątał się dr.
Nic jednak nie mówił. Na koniec ładna Pani tylko zapytała, czy się zgadza.
Nie pamiętam co odpowiedział. Zgodził się oczywiście.
I wyszedłem z pokoju.
Na korytarzu od razu "z czego pytała" itp
A ja byłem i prawdę mówiąc wciąż jestem lekko zdziwiony.
A może to pomyłka?
Wiem, że pomyłką to nie jest:)
I znów czytanie...
środa, 5 grudnia 2007
White or almost white
A może się poprawi. I wszystko będzie tak jak wcześniej.
(Nie wszystko, ale przede wszystkim ja)
Nic nie ryzykuje. No może złamaną obietnice, coś co sobie obiecałem jakiś czas temu.
Tylko...wtedy było inaczej...
Czy "dziś" tak się zmieniło?
Nie. To ja się zmieniłem, albo bardziej. Nie zmieniłem się...A zmienić powininem...
I skutki tej "zmiany/nie zmiany" właśnie odczuwam...
grr
Nastawienie
Podobno to bardzo ważne, tak słyszałem.
Od tego czegoś podobno zależy wszystko...
W jaki sposób widzisz swój cel oraz drogę ku jego realizacji to połowa sukcesu.
Potem wystarczy realizować swoje plany...
Ja nie widzę nic...
Wiecznie powtarzam, "półroczna przygoda".
I zaczynam robić wszystko aby to się spełniło...
A potrzeba tak niewiele...
Składam niezliczoną ilość obietnic, dotyczących zmiany postępowania.
Obietnic...pustych.
Cholernie trudno jest mi zmotywować własną osobę to zrobienia czegoś.
To że zrobić coś powinienem, wie każdy. W tym ja...
Nie wiem, w tamtym roku było inaczej?
Teraz przerwanie uczenia przychodzi mi bardzo łatwo. Zaczęcie tego procesu wręcz przeciwnie...
Walczyć z tym? Chciałbym nawet bardzo, tylko jak????
I min dlatego nie chciałem mieszkać sam...
Co z tego, że mam świetne warunki...Przez krótki tylko okres?
NIE
takie zdanie przypomniało mi się, 0dnośnie mojego stanu -wahania
"i cannot live neither die in this world"
<>
Co z trgo, że chce?
Nic...
Za rok, na ulicy będą pokazywać mnie mówiąc.
"To ten który chciał"
...
wtorek, 4 grudnia 2007
No fajnie...
Chciałem przespać tylko parę godzin. Taki sen regeneracyjny, w założeniu krótki...
Nastawiłem sobie budzik na 20...ok
Pierwszy raz otwieram oczy. I widzę 2am...
No fajnie...
To już olałem sprawę. spałem dalej...Teraz jest 4:20.
Piszę to, a więc chyba wstałem. Nic że mi się ziewa, i jestem jakby trochę jeszcze sennny. Blah
poniedziałek, 3 grudnia 2007
Uneasy...
Za dużo zależy teraz tylko ode mnie...
Wszystko.
To olbrzymia władza i przekleństwo zarazem.
Wieczne zastanawianie się, "a może lepiej gdybym zrobił tak?"
-Gfybym zrobił cokolwiek...
Milczenie, bierność oznacza zgodę...
Z tego można wyciągnąć wniosek, że się zgadzam.
Jeśli nie robię wystarczająco dużo aby powiedzieć "NIE"
Spać dalej, nie wiedząc nic...
Niczego nie widząc, niczego nie słysząc.
Trwać zamkniętym w swojej enklawie.
Zbudowanej samodzielnie i świadomie.
Trwać.
Z oddali patrząc na mijające życie.
Nie robić nic, aby je zatrzymać.
Nie pozwolić mu odejść.
Ułatwiając nawet tą końcową wędrówke...
niedziela, 2 grudnia 2007
sobota, 1 grudnia 2007
tak różny...
Dostrzegam w Was "życie" które dla mojej osoby odeszło.
Nie będzie już wspólnych rozrywek, wyjść itp. Nigdy...
So much different i am...
Nie chcę nawet myśleć o tym...Tylko widzę Wasze uśmiechnięte twarze, słucham plotek i...Lepiej czasami nie widzieć, ani nie słyszeć...
Nie znaczy to, że tęsknie. Nie...
Ja po prostu widzę, jak mogłoby wyglądać moje życie. Które już nigdy takie nie będzie.
Blah
...
4am
...Teraz w innym tonie.
Co się stało z moją motywacją, chęcią do nauki?
Wyparowała?
A p. Magda mówiła, a raczej pisałą. "Oduczenie się od uczenia" Nie sądziłem jednak, że na taką skale. Wieczne przekładanie obowiązków, powinności na potem
(ogółu zadań).
Dlaczego nie potrafię się skupić nad czymś i jednocześnie wyłączyć od świata zewnętrznego? Dlaczego?
Straciłem wszelkie zainteresowania. Na pewno one, nie są tak intensywne jak wcześniej. Źle piszę, może nie wszystkie. Jedno pozostało:P (wiadomo)
Co z tego? Skoro jest ono silnie blokowane przez inne uczucia..?
I moge tylko patrzyć?
Patrzy to się na sztukę etc.
Nie chcę tylko to robić, niestety...Jestem do tego zmuszony...
Co z tego, że tego nie lubię. Że to mi nie wystarcza...
grr
Niemal wszędzie czuję się jak gość lub osoba zbędna/nieproszona.
I takie btw - blah, czuje się bardzo gruby. Nie, nie chcę...Jedyny plus, jaki dał mi wypadek. Wiem tu nie ma żanych plusów, czy nawet czegoś podobnego. Jednak gdyby szukać na upartego>zrzuciłem wiele kilo...
A teraz?
Znowu to samo, nie...