I juź.
Już po wizycie, było całkiem miło. Rozmowy, trochę śmiechu...ogólnie sympatycznie.
A pomysleć, że chwilami myślałem aby odwołać spotkanie.
Ponieważ mi się nie chciało?
Nie myślę, że tu nie chodziło o "chcenie". Czasami jestem po prostu "undecisive",
zrobić to, a może tamto. A lepiej nic nie robić:P
Pojechałem jednak, ku mojej radości i wygodzie. Z przystanku koło akademika jechał tam autobus. (jadą tam chyba 2)
Świetnie, wystarczyło tylko wsiąść i dojechać. Prawda, że to łatwe?
Autubus był, powiedzmy dddooścć zapełniony. Przynajmniej przez parę przystanków.
W końcu piątek...Godzina też ciekawa -ok 17. Czyli godzina największego ruchu w autobusach a może na jezdni także.
Na nic nie mogę narzekać miejsce siedzące dla mnie było. Mogłem więc dowoli obserwować mijane miejsca oraz ludzi.
Lubię te przejażżki Krakowskimi liniami, za każdym razem przekonuję się iż Kraków to piekne miasto. Niezwykłe bardziej.
Parę miesięcy temu czytałem, że w Krk jest 800tyś studentów. Nie wierzyłem.
-A niby gdzie by studiował taki ogrom ludzi?
Dziś bardzzo często widzę studentki/ów niemal wszędzie. Nie sposób na któregoś studenta nie wpaść. No chyba, że się nie wychodzi z pokoju:P
Co w moim przypadku nic nie daje, przecież mieszkam w akademiku. A tutaj mieszka...hm ponad 600pokoi po 2? Osoby? Tja...
Na ostatnim, piątym piętrze jest niby hotel. Ale to tylko jedno piętro!
I z powodu tego hotelu, personel na recepcji jest zawsze ładni, służbowo ubrany.
Ns początku napisałem "sympatycznie". Nie bez przyczyny, Kasia bardzo często używa tego słowa. Ja go nie lubię, ono nic o człowieku nie mówi.
Człowiek "zły: również może być sympatyczny.
To z reguły cecha dobrego wychowania niż charakteru.
Rozinięcie tej cechy daje już nam więcej wiedzy. Opowiada o danej osobie.
Sympatycznych jest wiele osób, ile jest nimi szczerze?
Edit: 23-50
Nie było mnie w pokoju parę godzin, zebrałem jakieś nowe doświadczenia. O emocjach i wrażeniach nie wpomne. A nie wiem co opisać:P
Możliwe ich było ich za dużo. Lub też nie wiem które wybrać.
Nie pisanie niczego może i nie jest wyjściem. Jednak daje nam czas, aby wszystko poukładać sobie. Tylko później już po co pisać?
Wtedy gdy wszystko jest jasne, kiedy doskonale wiemy i rozumiemy sytuację. Nie ma potrzeby pisać. Jeszcze ktoś nam powie, że wcalę tak nie jest. Białe nie jest białe, a czarne czarne.
Tak...
I dlatego postanowiłem, iż o wielu rzeczach nie będe nikomu mówił. Nie aż tyle co wcześniej.
I wcalę się nie alienizuje, nie zamykam na całe otoczenie.
Nie chcę już ażeby miało ono taki wpływ na moje życie.
Ono już dawno nie chciało mieć tego wpływu, tylko ja zbyt polegałem na opinii "otoczenia".
Nie mówię tu, że to był za każdym razem błąd. Takie poleganie na cudzej opini.
Sugerowanie się nią.
Tylko z czasem, zacząłem na tej opini za bardzo polegać. A przecież homo sapiens sapiens :P potrafi myśleć
(już wcześniejsze gatunki pra-człowieka potrafiły:P -skrzywienie)
Nie-myślenie dużo jednak ułatwia.
Nie napotkamy wtedy różnych problemów, dylematów.
Zaczniemy spokojne życie.
A może trwanie a nie życie?
Czytałem kiedyś takie zdanie, bardzo adekwatne do powyższego.
"Kiedy nic Cie nie boli, nie czujesz bólu. Nic nie zaprząta Ci głowy znaczy to, że umarłeś"
Z tego można wyciągnąć wniosek...Wciąż żyje:)
(Nie pisze tu o złym fizycznym samopoczuciu)
no żyje. Chyba powinienem się z tego powodu cieszyć;)
To wcalę nie było takie zwyczajne w moim przypadku.
A tam...
piątek, 14 grudnia 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz