Nie wiem, może lepiej opiszę po krotce sobotę. Czyli spotkanie-byłej klasy. Pisać o innych rzeczach bez wyrazu nie potrafię. Może to i dobrze, nie lubimy chłodu i rezerwy. Z drugiej strony źle...
Napisałem, że nie stać mnie na pisanie z dystansem do samego siebię. Tak...
Problemy są wciąż te same, jakie były wcześniej. Z jakiejś dla mnie nieznanej przyczyny nie potrafię ich przeskoczyć. Prawdą jest natomiat, że to ode mnie zależy czy w ogolę sprobuję...
Nie mam przecież nic do stracenia.
Bardziej negatywnie wpłynąć na moje nastawienię i nastroj się już nie da.
Tak można zawsze powiedziec, impossible is nothing...
Zawsze istnieje możliwość zmiany, na dobre. Na złe lecz zmiany pewnych rzeczy.
Nosz kurwa, uciekanie w inne myśli mi nie wychodzi. Każde m. łączą się z poprzednimi, o ktrych starałęm się zapomieć. Nie potrafię myśleć już o niczym...
Choć czasami taka pustka w głowie, czyste myśki byłyby rozwiązaniem. Ucieczką...
Wniosek jest więc jednoznaczny, nie jestem w stanie "już" uciekać...
I must face it, but how?
Czuję się zmuszany do trwania. "Nie wolno Ci tego...tamtego...i tego oczywiście też nie..."
Zajebiście. Najgorzę jest to, że rozumiem ich (rodzicow-bo o nich chodzi) postawe.
Rozumiem tak to jest jedno, na pewno jej nie akceptuje!
To jest jeden z głownych powodow dla ktorcyh nie chcę wracać do domu. Przyjeżdżam tylko wtedy, kiedy to konieczne. Oni powtarzają, że potrzeba jest ciągle. Za każdym razem jakaś jest...
Inna a podobna do porzedniej. I dlatego źle czuję się tu będąc na świętach?
Zakładam, że tak...Tu nie mas gdzie uciec, nie ma miejsca w ktorym mogłbym się schować.
Przepraszam, drzwi od pokoju nie są moim zdaniem wystarczające.
Kiedy poruszę ten wątek z rodzicami, "przecież nie wchodzimy do Twojego poku, za często." Nie mam też wielu obowiązkow. Tylko czy ktokolwiek zadał mi pytanie, o moje samopoczucie z tego powodu? O moje reakcje?
A skąd...Dla nich jest wszystko dobrze...Ja siedzę tu w pokoju, oni wiedzą o tym i wszystko jest ich zdaniem idealnie dopracowane...Ich zdaniem
<><><>
Teraz krociutka notka odnośnie soboty. Spotkanie częściowo-klasowe. Miło...Tak?
No tak, było "sympatycznie". Myślę, że nawet bardzo. Tylko ja nie specjalnie pasowałem do tamtego miejsca, do Tych ludzi...
Wszystko było kanciaste i łamanę, jak moja proba tańca. Co z tego, że była. Przekonałem się tylko, jak jest z tym źle. Mam tylko nadzieje iż jeszcze...Ale przyjdzie czas...
niedziela, 23 grudnia 2007
Dispair
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz