poniedziałek, 29 października 2007

1 komentarze

I fajnie, wczoraj-a może to było już dziś? Nieważne kiedy...
Wreszcie skonfigurowałem, w sposób taki jaki chciałem bloga.
Komentarze bez konieczności logowania etc...

Dobrze, że Ciri (alias Faka) mi o tym powieziała. Tak bym nie wieział, już przynajmniej wiem. Miło...

Ah, jak dziś nie chce mi się iść na tą uczelnie. Na szczęście to ostatni dzień...Mam przeczucie, iż dr ucznią go niezapomnianym. Cóż każdy ma inne rozrywki, a niektórzy cierpią na ich brak.

Zastanawiam się, czy zdąże za 2h udać się na wykład. Może nie tyle wyrobie się, co zdołam. A tam, będzie dobrze. Musi być!'

Tak dziś zauważyłem, przychodzą mi do głowy różne myśli. Po których nie powino być nawet znaku. Dobrze, że nikt nie jest -bo nie ma, telepatą. Nie musze czuc się znów głupio. A swoją drogą, ciekawe. Czy np gdynym nie miał wypadku miał bym podobne. Tak miałnym, gr gr.

ok. that'd be enought. Its Time to go...

niedziela, 28 października 2007

Aaa

1 komentarze

Nie wiem co się dzieje...Zasypiam na chwile, a budze się w innej rzeczywistości.
Czas przeskakuje, godziny i dni...

Pamiętam przy tym wydarzenia dnia minionego, nie umiem jednak określić kiedy to było. Wczoraj? Dziś? A może jeszcze wcześniej?
Jytro pewnie będe miał takie "ślady" w pamięci które się jeszcze nie wydarzyły...

Cudownie, a wczoraj jeszcze pisałem. Iż sen to nic złego, osobie która bała się zasnąć.
Dziś ja nie chce...

Skąd taka zmiana opinii? A co jeśli zasne, a następnie obudze się za miesiąc. Lub później. [obudze swoją świadomość]

Straciłem już dużo czasu, nie chce stracić kolejnych wpisów w księdze czasu. Nie chce...

Pisząc straciłem, w znaczeniu także przespałem...

I czy teraz to takie dziwne, że nie chce spać. Już nie...

Tylko nie przespaną dziś godzine, jutro odrobie dwoma przespanymi...To się mija z celem.

Ten biegnący czas mnie wykończy...Za szybko, tak nagle, przerwy połączone ze skokami.

Tja.

To wcale nie jest w moim guście. W moim sposobie życia, organizacji czasu.
Muszę tą organizacje jednak zmienić!
Wracać do pokoju i wykonywać zadania, które zwykle robie później. To prawda -nie chce się od razu. Przecież po całym dniu...chwila odpoczynku mi się należy. Nie należy!

I podziękować jedynie moge AK (ulicy)...

piątek, 26 października 2007

0 komentarze

Się wysłało, za wcześnie...

To opisze, dokończe jak miało być.
Zatytuowałem notke różnica, bardzo przypomina mi tytuł piosenki.
"Know the Difference"

Mam z tym tematem dużo wspólnego...
Świadomie czy też nie, unikam niektórych rzeczy. Które jeszcze rok temu,
wydawały by się bardzo naturane. Zwykłe...

Wiem, że nie powinienem i rezygnuje z nich. Tracąc przy tym wiele...
Później zadaje sobie pytanie, a gdybym tak jednak... Byłoby na pewno inaczej...
Narazie wcale nie jest.

<>

Dziś? Dziś także było trochę dziwnie (patrz. ja).
I nie mam pojęcia czemu...

Mógł bym coś wypisywać, wymyślać. Pewny nie jestem, nie znam przyczyny.
Nie napisze więc nic...

Dziś, może troche już wcześniej. Stwierdziłem:
Nie mogę zamykać się w czterech ścianach, cieszyć się wyłacznie okazjonalną wizytą znajomych-między innymi. Chce otworzyć drzwi, wyjść na zewnątrz. Oglądać świat, cieszyć się z niego. Nawet z drobiazgów, na które przecięty człowiek nie zwrócił by uwagi...
Nie wspominając o rzeczach, bardziej złożonych:P

Jedna tylko wątpliwość zakłuca moją uwage.
-Zatem czy mogę "skończyć" z moim dotychczasowym życiem? Ograniczyć wszelkie kontakty, nie pamiętać o wczoraj. Teraz jest dziś? Poznawać nowych ludzi, odkrywać nowe doświadczenia. Nie chcieć pamiętać o przeszłości?

Karkołomne zadanie.

Momentami kiedy mi się to udawało, czułem radość. Nie patrzyłem bez emocji, monotonnie na otoczenie. Nie czułem się nigdy "głaskany" "mogący sobie pozwolić na dużo". Czasami tylko, wydawało mi się, że czuje ignorancję. zbywanie.
Z reguły moja kaleka mowa jest tego przyczyną, czasem coś jeszcze. I koleny raz, mogę powiedzieć w ten sposób:
"Dobrze; ona mnie nie zrozumiała. Bo nie słuchała! Myśli cały czas o czymś innym!"

Nie bez przyczyny napisałem o kobiecie jako rozmówcy, słuchaczu. To czy zrozumie mnie chłopak to dla mnie mało ważne. On przecież nie musi. A starać się dla niego mówić przesadnie głośno i wyraźnie (w moim odczuciu) to zbyt wiele.

Pewnie zauważyliście, moje koleżanki, koledzy, moja przyjaciółko. W rozmowie bardzo często, za często? Nie wiem co dodać od siebie...Zdawkowość
Nie ukrywam, trochę przeszkadza mi moja mowa. Może i znacznie...
Czy jednak tylko to?

Powiedzmy, że w proporcjach 60%:40%
60% - przeszkadza
40% - ?

<><><>
hmm, a może spróbować połączyć te dwie części w jedno?
Kontakt ze znanymi mi osobami + kontakt z nowo poznanymi, bądź nieznanymi.

Było by to optymalne rozwiązanie.
Możliwe do wykonania?
Kiedy?

A sam twierdze, że czas to pojęcie względne. Jest i go nie ma, znika. A następnie pojawia się niespodziewanie. Czas, Czas i Czas (ileż ona ma w sobie magi:) )

This is time of the End, farewell my old life (already partly alive).

Life - relations; ....events

Difference

0 komentarze

wtorek, 23 października 2007

My "dairy" pages are full of tears

0 komentarze

...Nie wiem co pisać. Zimno mi. Powoli trace każdą z radości i potrzeb życia...
Na własną proźbe oczywiście, to chyba najgorsze...

Teraz, dziś nie mam zbytniej potrzeby wykonywania, kolejnych zadań.
Trwanie?
Jeśli się nie zmieni to do zimy...(czyt. sesja)

...I po co wstawałem dziś przed 7? Zajęć i tak nie miałem...Cholera.
Chociaż bym się wyspał, chociaż...

Ah, denerwuje mnie też fakt. Że innym łatwiej idzie to czytanie...
To znaczy, więcej, bardziej regularnie itp...

Ja z każdym razem, czytając to. Patrze ile już jest przeczytane, ile jeszcze zostało...
I nie ma znaczenia, czy to jest ciekawie napisane czy też nie .
(rzadko jest ciekawie, nigdy...)

Teraz jeszcze pokój wygląda strasznie, wczoraj wylała mi się kawa. Zostanie plama, trudno.

I za ponad 4h następny wykład. MUSZĘ COŚ PRZECZYTAĆ DO TEGO CZASU.
(nie, że musze. Chce)

Tja, i właśnie dlatego tu piszę?
Powód dobry jak ...

Za oknem pada deszcz, słyszę go...
Mam wrażenie, iż nie tylko za oknem...

poniedziałek, 22 października 2007

I Have a Dream

0 komentarze

?

0 komentarze

Co ja właściwie robie lub raczej czego teraz Nie robię?

Noc jest długa, tja czy aby aż tak długa? Sen w końcu nie jest tylko koniecznym obowiązkiem. To wtedy organizm odpoczywa, regeneruje siły...Nie.
Dość już przespałem, nie chcę spać dłużej!

"Rekordzista" był w tzw śpiączce około 20 lat
(Polak był w śpiączce 19, jest jeszcze pan z USA -22lata?)

A czy jesteśmy pewni, że nasza rzeczywistość to prawda? Może wcale nią nie jest (patrz Matrix). A jeśli teraz to my, tak naprawdę śnimy?
Sen to ciekawy, ja mogę spać dddłłuuuggoo.

Miałem o tym napisać, powiedzieć. Jednak tu będzie najlepiej.
Liczni ludzie wybudzenie, ze śpiączki. Krzyczą
"ja wszystko słyszałam/em i widziałam/em"

Jaka jest prawda?
Mogę jedynie przypuszczać, że zdawało się im słyszeć...Jeśli słyszeli to bardzo dobrze, mało to prawdopodobne ale kto wie?

Z kolei, naprawdę ogrom osób jest zdania:
"Wtedy miałam/em takie sny mmmmmmm..."

Ja wiem tylko, iż były. Bardzo realistyczne, czasem zaskskujące. Innym razem monotonne. Podobnie jak rzeczywistość.
NIe mogę tesknić za nimi, jak można tesknić za czymś czego się nie pamięta?
Właśnie, czasem tylko...mam wrażenie, że to już było. Lub widzieć/wiedzieć to czego nie powinienem.

Sam powiedziałem, to może być równie nieprawdziwe jak nasze doczesne życie...

offtop

"Cut off the light, take a look
There's nothing beyond but pain
Suffer in the deepest void
The flame of hope is gone
What have I done?"

A zostawie to takim jakim jest. Nie będe odwoływał tego do siebie...Tylko sobie popatrze

Seassion of Changes,

0 komentarze

Szedłem na uczelnie. Później wracałem z niej...
Gołebie wciąż poksakiwały, bawiły się na chodniku.

Ich nie obchodzi czas, niosący z sobą zmiany. Nic je nie obchodzi...
Gdy jedzie samochód lub ktoś biegnie. Uskoczą, czasem pofruną. Rzadko...
Później znów wracają do chodnikowego-życia.

Nigdy nie zdarza się, aby gołąb raz poznawszy przyjemności latania. Pozostał przy nich.

W drodze powrotnej, słyszałem też głośną muzyke. Dobiegała ona, ze sklepu z drugiej strony ulicy. Dziwne zjawisko jak na Kraków, tutaj jest tak: Masz coś do przekazania/wyrażenia. Idziesz na rynek (gdy jest ciepło i tłoczno na Błonie).
Rzadko pokazuję się to na chodniku, zwłaszcza szutke nie własno ręcznie wykonywaną. Śpiewana, graną, malowaną etc.

Na takie detalę zwracam uwage...
Jutro móge opisać pogode, nie-mogę to zrobić już dziś...

Najgorsze, że to wcale nie pomaga mi w nauce. Jest wręcz przeciwnie...

Offtop.

niedziela, 21 października 2007

Cholera, ja nie chce

0 komentarze

Przeszkadza mi coś w wizytach w domu. Nie potrafię tu przysiąść i spędzić pare godzin na nauce. Zbyt to trudne, w Kraku jest to niełatwe. Jedynka tylko się uczyć, a do zadań prostych to nie mogę zaliczyć.

I właściwie co mi tu przeszkadza?
Wszystko tu jest, na moja proźbe "spokojne" itp.

Czy jednak na pewno? Denerwuje, a bardziej rozprasza mnie. Kazdy dźwięk dobiegający z kuchni, czy gdzie tam oni)rodzice) się kręca. Tak jak właśnie teraz, przeczytałem parę stron. I czekam na następne wezwania. Lub tylko zaburzenia mojego czasu. (przecież weszłam tylko na chwile)
Czasami zadaje im pytania. "A nie mogłaś trochę poczekać"; "musiałaś właśnie teraz" itp.

I chyba właśnie w tym momencie musieli...

To jest jeden z powodow, dla ktorych w domu w ogole nie moge się skupić na nauce.
Co z tego, iż wiem. To mi potrzebne, chce to zrobić.

NIe da się.

I mam sobie obiecywać, kolejna długą zapewne ciekawą noc już w akademiku?
Niby dlaczego, tam potrafię a tu już nie?

Podsumowując wszystkie myśli zawarte powyżej. Potrzebuje kogoś kto zachęci mnie do "uczenia się". Tak wiem, to bardzo egoistyczne. Wykorzystywanie tak kogoś.
Pięć minut, lub jakieś pojedyńcze wydarzenie, aż tak bardzo cenne będzie dla tej drugiej osoby?

#?

Jest jeszcze psycholog, dla mnie nawet jest on wskazany. Dlaczego więc miał bym z niego nie skorzystać? Jeśli pomoże mi, choć odrobinkę. To czemu nie?

Skoro sam twierdzę, że chwilami sam nie mogę wytrzymać z własną psychiką...
To może właśnie, powinienem tam pojść (psycho).

Kto wie? Zaszkodzić mi to nie zaszkodzi, najwyżej nie pojdę tam następny raz.
A zdaje sobie z tego sprawę, jak psycholdzy (głownie psycholożki) mi pomogły/li.

Sprobować nie zaszkodzi, zwłaszcza, że chwilami naprawde taka pomoc by mi się przydała.

piątek, 19 października 2007

0 komentarze

Już znam powód swojego przynębienia. Złego nastroju, chandry (nie lubie tego określenia)...

Powód oczywiście kuriozalny, stary już. Powinienm się przyzwyczić, w końcu to nie od wczoraj. Do niektórych rzeczy, nie da się jednak przyzwyczaić...
Zbyt jesteśmy do nich przywiązani, są one elementem naszego życia.

Mam tu na mysli, komunikacje z ludźmi. Potrafimy, tylko za pomocą mowy.
Moja bywała różna.
Już p.Magda powiedziała, "musiałam się przyzwyczaić"
Może inni też musieli? A może to bardziej skomplikowane, czułem się rozumianym. I przez to (śmieszne) mówiłem wyraźniej...

Dziwne to jest. Nie znam przyczyny, może moi rozmówcy. Nie reagują już po prostu Una niezrozumiały tekst? TEGO NIE LUBIE.

Im niby jest wszystko jedno co powiedziałem, mi jednak nie musi. A czuć się ognorowanym to nic przyjemnego.

Jeszcze napisze tu jedno spostrzeżenie.

Naprawde bardzo rzadko, bardzo. Zdarza się aby kobieta mnie nie zrozumiała.
Ok, wtedy kiedy mówie pod wpływem emocji. Czy niestarannie, za szybko, za cicho, nie przywiązując wagi do poprawnej artykulacji.
Na ogół raczej nie, poza tym. Nie jestem pewny (już tak:)), może i bardziej sie staram wtedy. Mówie dokładniej i głośniej.
Faceci mogą mnie nie zrozumieć do końca, jednak kobiety...

czwartek, 18 października 2007

Dokumentacja dobrych chwil

0 komentarze

Jak w temacie posta, może muszę nad takimś czymś pomyśleć.
Przypominało by mi to o tym, że nie wszystko jest takie szare. Ja się nie poddaje szarości, tylko fo tego musiałbym pisać w dzienniku. (Handprint)

I to wcalę nie jest głupie.
Będzie tylko i wyłaczne skutkowało. Kiedy otworze dziennik...
Nie wolę blog, dziennika nikt nie widzi.
Bloga w założeniu, wszyscy którym na to pozwolisz.

Stwarza to pozory kontaktu ze światem.
A chociaż to iluzja, nie chcę się jej wyzbywać.
"Hold on to your dream"

0 komentarze

Już jest dobrze...

Wspominałem już chyba, ciągłe wachania nastroju. Wiadomo czym spowodowane...
Dziś chce milczeć, jutro zaś krzyczeć.

I szukaj tu logiki. Jedna skrajność wpada w drugą. Stabilizacja, pozstaje tylko słowem, marzeniem.

Nie potrafię wyjść z tego zamkniętego kręgu. Odbijam się jedynie od ścian losu.

Chcę, nie wcale nie chcę krzyczeć. Milczeć także nie powinem...
Co jeszcze pozostaje, co moge robić?
-siedziec i patrzyć się bez wzruszenia?
-a może, NARAZIE tylko siedzieć?

Tak, chwilowo. Mam taką nadzieję, tylko chwilowo nic nie robię.
Chwilowo...

(Tu zakończe i rak nie wiem co pisać)

środa, 17 października 2007

0 komentarze

Teraz pewnie czyacie i myślicie "on naprawdę jest nienormalny".

Nie będe przeczył, sami to dodkonale widzicie. Zwykłe zachowanie to nie jest, ja też zwykły nie jestem. A teraz to jeszcze bardziej porąbany...

Nie wiem, może ktoś (o ile ktos przeczyta, w tym wypadku wolałnym nie) po prostu zapomnji. Ot zwykły odchył, nic innego...

Nie ma sobie czym zawracać głowy.
Chcę żebyście właśnie tak pomyśleli. Miał bym, przynajmniej spokój od waszych pytań.

"Śnić" Chciałbym, tylko nir wiem czy byłby to sen dobry, A może koszmar?

Fighting Against Today

0 komentarze

I walić wszystkie ustanowione przezemnie zasady, reguły, powinności itp. I tak ich nie realizuję...CO z tego, że są?

"Nie stać mnie, na nierozsądne gospodarowanie moim własnym czasem"
Fakt, iż to robię. Wcale niczego nie ułatwia...

Ileż jeszcze złoże sobie obietnic, obietnic. Nadejścia innego jutra? Jutra w pełni wykorzystanego. Wiele jeszcze ich zostało?''

Wydłuża się tylko czas mojego nie-spania. A czy musi tak być?
Niezupełnie, tak jednak jest.

Offtopic (w tym temacie pisać by jeszcze wielę napisać. Tylko po co?)

Chciałbym kiedyś wstać, kiedyś bo pewnie nie jutro. I zobaczyć przed sobą cel...Dążyć do niego...Chce

Dziś jest 3am, wiele czasu zmarnowałem. Dlaczego?
Ponieważ jestem leniwy? Nie, to zbyt proste wytłumaczenie...

Nie mam pojęcia, jak powinna wglądać moja motywacja...To mi chyba potrzebne.
Metoda auto-sugesti (karki "zrobię to;potrafie") nie działa. Metoda zewnętrzna też nie. Z trochę innych powodów. Zbyt odcinam się od grupy...

Odpycha mnie moje własne życię...
A ja zamiast je przyciągnąć, biegne jeszcze dalej...
Dalej i dalej, bo w oddali na zewnątrz od tego wszystkiego. Nie słychać głosów, nie można zobaczć...Jest inaczej

Z czasem zaczynam mieć myśli autodestruktywne...
Tak, boję się ich. To nie przeszkadza im istnieć...
A co jeśli kiedyś one wygrają?
Narazie to tylko strach, przed czymś co nie nastąpi.
Nie chcę tak nawet myśleć, lecz to jest prawda.
Mogą nadejść takie chwilę.
Jeśli teraz gdy wszystko mam, prawie mam co chciałem.
Jest bardzo lekko mówiąc średnio. Co wydarzy się potem?
Kiedy stracę to wszystko na własne żadanie, co zrobię wtedy?
Nic?
Pomacham temu na pożegnanie?

Chciałbym bardzo, powiedzieć "nic, to się w ogóle nie wydarzy"

I gdy myślę to właśnie tak, w podłych chwilach (ja ta teraz).
Myślę tak jak w wersach nieco wyżej...

Tak wiem co zrobię jutro, poszukam jakiegoś gabinetu pschologa w Krakowie.
Muszę...
Sam nie potrafię sobie pomóc. Ranie, kłopocze też innych. Nie wiedzą jak zareagować na moje zachowanie...Smutne tyle że prawdziwe...

Poważnie, muszę się do takiej osoby udać...

wtorek, 16 października 2007

0 komentarze

Nie muszę to tu napisać...

Wszystko ładnie zakładadałem, planowałem dzisiejszy dzień. A tu wszelkie plany, wszystkie "chęci" przepadły...
I co z tego, że wracając z uczelni byłem wyczerpany. Strasznie senny (prawde mówiąc wciąż jestem)
Nic...

Next sleepless night is soming...

A jutro znów będzię tak samo. Zmęczenie na początku za duże do nauki w następstwie kolejna czarna noc. I śpiąvy dzień...

0 komentarze

Właściwie nie powinienem dziś tu pisać...

Mam ważniejszę spraw, trudno i tak muszę czekać aż mi się ułożą w głowie.
Za każdym razem, po takich dniach na uczelni. Zasanawiam się, czy nie lepiej było by jeszcze spać. (W końcu ludzie byli w śpiączce nawet przez kilkunastoletni okres czasu)

Obudzić się i wystraszyć rzeczywistością?
Może to i lepsze od trwania w niewiedzy...

Tylko, że wtedy nic nas nie obchodzi. Problemy doczesne, wydarzenia nic. Stan naszego zdrowia jak i stan zdrowia nam bliskich. Po prostu śpimy...

Za często mam takie stany, co z trgo, że są bardzo realne. Vide my life...
I tak za częste, przechodzą szybko. Dwa, trzy dni i koniec...Jednak w ogóle występują.

Czy powinienem się przed nimi bronić? Nie słuchać słów, nie widzieć?
To jest wyjście...I jest nawet bardzo podobnę do spania...

A ja spać już nie chcę, tylko co właściwie chce? Trwać?
Każde wyjście złe...Nie robienie niczego stanowi też wyjście...
Nie to żadne wyjście! To tylko akceptacja, a ja się z tym pogodzić nie mogę i nie chcę...

Czas zrzucić kurtyne złych emocji. Najwyższy czas zobaczyć...

15th of the October...
I promise, woun't write to "you" again...
till I will see change...

poniedziałek, 15 października 2007

0 komentarze

Jestem zły na siebie...

Z powodów takich jak zawszę, czyt. mało robię...Smutne...

A swoją drogą, dziwnie szybko pzechodzi mi zapał so zrobienia czegoś. Patrzę, myślę: Muszę to zrobić, na wczoraj to powiniem zrobić. A za parę godzin to mija...
Samo z siebię. I nie skutkuję nic, żadna motywacja. Opisze krótko jeden sposób -metoda autosugesti. Polegająca np na rozwieszaniu wszędzie kartek
"zrobię to, przecież mogę i potrafię"...

Metoda może i dobra, jednak nie w moim przypadku. Puki karki wisiały na szafię, stwarzały coś jakby motywację. Aż klej na nich zestarzał się (etc). Karki odpadły- wyrzuciłem je do kosza...

Te wszystkie metody, może i są skuteczne...Może, tylko że nie dla mnie...

Mój podstawowy problem polega na "chceniu". Narazie to uczucię bardzo się wacha, węsruję od wzlotów do bolesnych upadków...

Czy naprawdę wszystko zależy ode mnie?
Jeśli bodźcę zewnętrzne nie działają, to chyba tylko ode mnie...
Źle...

Muszę znajść w sobię jakieś inne źródło. W sobie, to musi być motywacja wewnętrzna.
Narazię tylko chcę, nie przemawiają za tym żadnę argumenty...

Czy to już? Czy to wreszcię koniec?
(chciałbym aby to było takie prostę)

sobota, 13 października 2007

0 komentarze

Hm...

Kurczę, powinienem się już dawno był za coś wziąć. Tego czytania, trochę jest...
A wypada i chcę! To przeczytać, nic to...Że to jest takie nudne, że...
Jeszcze gdy czytam o hm. dziejach ludów to jest w miarę ciekawię (dla mnie z reguły jest). Tylko co zrobić z tymi przerwami, wypełnionymi potworną nudą (np. zmiana rzeźby terenu na przestrzeni lat).
Muszę to czytać, nie wiem przecież czego wymagać może ode mnie dr na egzaminię...

Z drugiej strony co za różnica, nauczenie się tego na złe mi nie wyjdzię. Chyba...

Muszę tylko dużo lepiej organizować czas!

NIe tak jak teraz, wolne siedzę sobię. Nawet tu piszę...A czytanie czeka do późnych godzin nocnych.

I wielę razy sobię coś obiecuje i na tym się kończy...
A gdybym tym razem dotrzymał słowa?
Był by to pierwszy krok, pierwszy który chociaż odrobinkę dotyka tej długie drogi...

It's Time...

czwartek, 11 października 2007

0 komentarze

2:17

Kurdę, ja naprawdę jestem jak nietoperz. Latam tylko nocą, zyje wyłącznie wtedy.
Teraz wszystko jest mało ważne, lub po prostu nie istnieję. Problemy, bólę(kłopoty zdrowotnę) inne dylematy...

Jest bardzo spokojnię, może to przez tą czerń za oknem. Pewnie też się przyczyniłą, uspakaja mnie. Ona i muzyka klasyczna, troszkę mniej jazz.

>znowu słyszę imprezę w akademiku. Fajnie, także bym poszedł. Chamsko wbił się, nie mogę...A mówili dziś/wczoraj że w tym akademiku nie wolno robić nic takiego.
Odpowiedziałem, "ja co noc słyszę imprezę"

Nie wiedzieli co odpowiedzieć lub nie zrozumieli...

Już dziś, muszę posprzątać w pokoju. Nie nie tylko dla mnie, choć nie ukrywam. Czasem lepiej się mieszka w czystym pokojku...

To jednak później, "dziś" muszę jeszcze trochę poczytać...Trochę lol.
Ta unia europejska, każąc zmienić studia na 3+2. Pokazała jak wielce się nie zna...
W końcu można przeczytać w ciąg dwóch dni 300s+. Prawda?

Czy można, czy też nie. Ja muszę, nie przeczytanie jest traktowane jako nieprzygotowanie. A jak to z nimi bywa, trzeba je odrabiać na dyżurach...

Dziś miała miejsce dziwna, dla mnie niezbyt przyjemna sytuacja. Mieliśmy mieć wykład, vademecum historycznę (dawniej Wstęp do badań historycznych).
Oczywiście przedmiot, sam w sobię niezwykle ciekawy...Jak cholera.
Wchodziliśmy do pracowni, poczekałe troszkę. Niech wejdą dziewczyny, później wykładowca i jakieś osoby z grupy/ Nic to, wchodzę...patrzę, nie ma stołka. Wykładowca wysłał mnie po nie do biblioteki...wziąłem je z korytarza ale nieważne.

Przychodzę a tu krąży lista, nie tylko obecności. Wykładowca wymyślił sobie, że przygotujemy jakąś pracę, Pisemną i patrząc na tematy...Wymagającą "trochę" pracy.
No nic, zrobi się. Ciekawe jednak kiedy, czy pomiędzy tą lekturą grubych książek na następne wykłady. A może w chwili czasu, między przygotowaniem jednej pracy a drugiej. Bo ta pierwsza nie była...Mam tylko nadzieję, że druga(chyba) i ostatnia...

Siedzę sobię więc na tym wykładzie i czuję wibrująca komókę.
Sięgam do kieszeni, wyciągłem ją. I nagle słyszę,
"proszę nie odpisywać na wiadomość teraz" przeprosiłem i schowałem telefon.

Zajęcia były dla mnie przynajmniej bardzo nudne. Przy wyjściu, musiałem przecież zanieść stołek na miejsce. Jeszcze raz przeprosiłem za incydent z telefonem.
Koleś: dobrzę nieważę, na drugi raz Cię wyproszę z sali

I polemizuj tu z nim, kiedy on nie chciał nic słyszeć...

Dobra, konczę 2:50 a jeszcze Herodot "Dzieję" czekają.

0 komentarze

Jest wpółdo 12...

Chyba powinienem coś zrobić, jednak jeszcze teraz odczuwam skutki wczorajszej długiej nocki. Do 4am...

Tylko pytanie, czy jeśli teraz zacznę coś robić to zawalę kolejną?
I jutro będe 'out' ?
Paranoja, te "ciekawe" długie nocki, dobrze wpływają na moją wiedzę. Inna sprawa, że ja tego nie dostrzegam...Zbyt wielu rzeczy nie wiem, dlatego staram się uczyć na bierząco abm później nie miał problemów z aktualnymi tematami.
Później znaczy w zimię, na sesji...

Tak jeden z wykładowców powiedział, że tu się czyta ok 300s.
lol Wyśmiałem go, "w takim razie, powiniśmy nie spać?"

Jednak tak na poważnie, przeczytanie nawet tych 40s (aktualny mój poziom) dziennie. Wraz ze zrobieniem notatek, nauczeniem się. A przynajmniej próbą zapamiętania.
Jest duzym wyzwaniem, dlaczego?

Ponieważ w każdej linijce tekstu, często są jakieś rzeczy które powiniśmy zapamiętać. Gorzej jest, a narazie dość często to się zdarza...
Że autor opisuję coś, kompletnie nie zrozumiałe i nieważne dla nas...A potem w środku tego strasznego opisu. Umieszcza czasami jedną, innymi razy parę wydarzeń w miarę ważnych...

Często chciałoby się przerzucić parę stron do przodu...Zawsze jest ryzko, a jak tam będzie coś ważnego?
Strzęp wydarzenia?
Niedokładna nazwa, bądź nazwisko (może być allias, lub 2nd przydomek)?

Z rzadka tak właśnie robię, mniejsza o "straty". Rzadko -dlatego czytanie izie mi tak opornie...

Inną sprawą jest to, iż późno zaczynam.
Nie mogę do tego nawyknąć, przecież skoro poszłem późno spać. To muszę odpocząć.
Naprawdę? Właśnie teraz muszę?

Tak to prawda, organizacja czasu nigdy nie była moją silną stroną. Była moją wadą...

Jest teraz, jednak pewna różnica:
Kiedyś, rok temu np. no troszkę więcej. Jeden dzień lub...nie jeden.
Spokojnie zdążyłem ze wszystkim. Teraz takiej zdolności do adaptacji, sprawności intelektualnej nie mam.
Muszę więc naginać czas...

Wczoraj ustawiłem opis: Make me sleepless, i tam coś dalej. Nieważne co...

Chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego...A skąd ten pomysł w ogólę?
Parę lat temu, przeczytałem taki cykl książek Nancy Kress "Bezsenni"
-o ludziach którzy na skutek manipulacji genowej nie potrzebują snu.
Czas poświęcany na sen pożytkowali w inny sposób, korzysty dla siebię...
(osoby te, nig nie miały niskiego poziomu inteligencji/wiedzy. Za dużo czytały...coż cała noc. CO robić? Zwłaszcza kiedy się jest młodym. A ten stan trwa wiecznie...)

Często więc potrzeba snu, jest dla nas niemiłą koniecznością. Przecież nie śpiąc zrobili bysmy więcej...

Śpimy jednak.

Choć czas snu bywa różny, jedni ludzię śpią długo inni chwilkę.

aaa,

0 komentarze

Nie rozumiem tych ludzi, mojego roku...

Truno jest mi generalizować. NIe mam o tego prawa ani potzebnych informacji.
Dziś tylko parę osób wiedziało co jest grane. Lekko się orientowało, jedna może dwie osoby...

A jeszcze niedawno, nyłem trochę tym przestraszony. Większość ludzi naprawdę dobrzę się przygotowywała do zajęć. Tak mi się przynajmniej zdawało, może to historia była u nich na tak wysokim poziomię. W szkolę na lekcjach...

Dziś mnie trochę pocieszyli. Rzeczą oczywistą jest, iż muszę zdecydowanie woęcej pracować przynajmniej na początku. (wspominali mi o tym)
Nic to, teraz przynajmniej widzę. Że to przynosi wymierny efekt...NIe tylko sztuka dla sztuki.

Trochę obawiam się, nie prawdę mówiąc w ogólę. Nic złego się nie stanie...Obawiam się, że to tylko taki przebłysk czegoś fajnego. Samo to wydarzenię zniknię za jakiś czas. I nie będzie już żadnych już po nim śladów. Pozostanie tylko wspomnienię, jeszcze bardziej przybijające...

Nic to, może się dziś/jutro wyśpię. Ileż w końcu można spędzić paru godzinnych (chyba pięcio h) nocy...

Już teraz chcę mi się spać. Ciekawe czemu? lol

Jeszcze za wcześnię, dzień pozostaję wciąż młody...

wtorek, 9 października 2007

Długa noc się zapowida, bardzo długa.

0 komentarze

Za wile rzezy przekładam na później. Teraz także, nie powinienem tych słów pisać a czytać. Tą niezwykle ciekawą książkę: Herodot "Dzieję".

Może zamiast jej opisywania, przytoczę komentarz jednej z dziewczyn z mojego roku.
Czytam, czytam zdenerwowałam się już.

Przeszłąm się po parku/mieście. Wrócłam i znowu to samo. Nic z niej nie wiem, nie jestem w stanie jej nawet opowiedzieć. Tylko zarys tematu znam...

Może trochę to zmieniłem, sensu jednak wcale nie traci. Większość osób stojących na korytarzu. mówiła "nic z tego nie wiem".

Fakt na pytania wykładowcy, za pomocą notatek odpowiadali. Niepewnie...

Ja siedziałem spokojny, co dziwiło dziewczyny,
One spędziły na czytaniu tej książki parę godzin...Ja byłem spokojny, a co. Przecież tego nawet nie czytałem...Czym się denerwować? Poważnie byłem spokojny.

Po przeczytaniu krótkiego fragmentu. muszę stwierdzić. Oni cholera mieli rację.
Nic z tego nie wiadomo...Porąbane fakty, nie wiadomo z czym się wiążące. Do czego zmierzające...

Jednak postanowiłem to dziś pomęczyć. Mniejsza z tym, żę już mamy 12pm...
Poczytać jeszczę mogę, to będzie swojsty sprawdzian ilę mogę się uczyć.
Kiedy tracę zdolności czystego myślenia. Choć podobno wtedy, także zapamiętujemy...
Śmieszne...

zytałem to parokrotnie, zjawisko przeuczenia ma pozytywny oddźwięk. Nie można zamęczyć mózgu. My przynajmniej nie znamy na to sposobu...

0 komentarze

Zapomniałem o czymś.

O czymś co jest na tylę istotnę aby tu o tym pisać...
Pozbywając się uczucia, że to może zdarzyć się ponownie...

Jestem dziś...Może tak, czuję się dziś fatalnie. Fizycznie jak i psychicznie.
Więc naukę odłożyłem sobie na bliżej nieokreślone później...

Tylko to nie jest wyjścię. Nie mogę tak robić!

Nie ma później, jest tylko teraz. Nie mogę tak postępować nie. Zwłaszcza teraz nie stać mnie na takie zachowanie. Nigdy więcej takich łatwych i głupich usprawiedlowień...

0 komentarze

...Próba organizacji czasu jest jak na razie nie wypałem.

Z drugiej strony, jest 9:40. Godzina jeszcze młoda, może później...Sam w to nie wierzę...
A przygotowałem sobie wczoraj nawet takie kartki-przylepcę.

(w skrócię)
Praca>potwierdzenie, że się uda. Nie robię tylko tego dla samego faktu>Nagroda

Jak dotychczas, na kartach tych widnieją tylko puste pojęcia. Rzeczy, czynności które powinienem zrobić. A nie są.
I nie mam zamiaru szukać usprawiedliwień, dlaczego. Nie są..

I co z tego, że założe sobię iz po przyjściu z uczelni, około 16. Zmieni się, marazię tej zmiany nie ma. A człowiek jest rozliczny wyłącznie z czynów dokomamych. Nigdy zamierzonych...

Pozostaję mi więc tylko czekać? Na coś czego madejście jest bardzo wątpliwe?
Tak...gonić chimere...

poniedziałek, 8 października 2007

0 komentarze

Kurczę, jestem bardzo senny i zmęczony. Teraz to czuję, gdy wypiję drugą (pierwsza była ta poranna) kawę to pewnie bedzię lepiej. Jeszcze nie teraz...

Mam przed sobą jeszczę trochę czytania, nie mogę i nie chcę tego pominąć...
Może mój organizm, nauczy się regenerować w bardzo krótkim czasie...Chyba będzię musiał...

A ja muszę, się przyzwycziać do tego iż rano też jest dzień...Można coś zrobić. I naprawdę nieważne jest jak się czujemy. O której wcześniej(bo przecież nie wczoraj:P) się położyliśmy. To tylko wymówki...Przestałem już na nię zwracać uwagę.
Jest inna, bardziej trywialna "nie chcę mi się"

Nie znam sposobu, aby wprowadzić się w inny nastrój. Tylko moja silna wola? Jedynie ona może pomóc?

piątek, 5 października 2007

0 komentarze

“I don't know, perhaps it's a dream, all a dream, that would surprise me, I'll wake, in the silence, and never sleep again, it will be I, or dream, dream again, dream of a silence, a dream silence, full of murmurs, I don't know, that's all words, never wake, all words, there's nothing else, you must go on, that's all I know, they're going to stop, I know that well, I can feel it, they're going to abandon me, it will be the silence, for a moment, a good few moments, or it will be mine, the lasting one, that didn't last, that still lasts, it will be I, you must go on, I can't go on, you must go on, I'll go on, you must say words, as long as there are any, until they find me, until they say me, strange pain, strange sin, you must go on, perhaps it's done already, perhaps they have said me already, perhaps they have carried me to the threshold of my story, before the door that opens on my story, that would surprise me, if it opens, it will be I, it will be the silence, where I am, I don't know, I'll never know, in the silence you don't know, you must go on, I can't go on, I'll go on.”

-The Unnamable, Samuel Beckett

   Nie znalazłem odpowiedniego cytatu dla mnie. Który choć trochę mnie opisuję. NIe..
Ten wyżej tylko deikatnie dotyka, może tak ma być?
Przecież człowiek to zagadka, różnimy się tylko jej złożonością...

Moja depresja powoli mija, jeszczę trochę jest...
Nie chcę jej, idź sobie! Przez ciebię nie mogę nic zrobić, cały czas myślę że po co to wszstko. A tak myśleć nie mogę!

Moj życię teraz odrobinkę przypomina mit o Syzyfię.
Już prawie koniec, praca wykonana. I znów spotkanie z rzeczywistością...
Wykonana dla kogo? Wcalę nie! Od nowa!

Smutnę,.

Tylko ja się nawet poddać nie umiem. Wciąż mam nadzieję iż będzię inaczej. Mrzonki? Możliwę, jednak gdy się nimi karmię to jakoś "idę dalej".

Gdy na chwilę znikaja, jest źle...

Wtedy nawet nie żyję tylko trwam...

Denerwuję mnie to, iż nawet nie mam siły na czynne przeciwstawienie się moim słabością, wadą.
Nie potrafię icj nawet zaakceptować, żyję obok nich...

Troszkę w ich cieniu...

czwartek, 4 października 2007

Co ja naprawdę chcę zrobić...

0 komentarze

Jest już 4 października. 20minut już nowego dnia...

Stary będzię mi się źle kojarzył. Oczywiście był to wpływ wykładowcy. Czy ja jestem nienormalny? Co parę dni miewam deprechę, z różnych powodów...

Dziś koleś powiedział do mnie parę słów onoszących się do przygotowań na lekcję.
Dla mnie to niepojęte, jak można zlecać do przeczytania parę książek na tydzień.
Gdyby one jeszcze były ogólnie dostępne...

Kserami podejrzewam, bedę mógł uzupełnić nie jedną bibliotekę za parę lat...

I czy się nie boję?
Że to wszystko za szybko.
Że za dużo.

etc

Nie myślę o tym, dziś na chwilę pomyślałem i mam doła. Z którego trudno się podnieść. Ironiczne, bo zamiast pokazać temu kolesiowi iż jest inaczej ja go utwierdzam w przekonaniu. Że ma rację...

"Jedyną skuteczną obronną jest atak"

Ta sentencja nie dotyczy tylko agresji. Mówi ona ometodach należytego postępowania,
Biernościa tylko przyznajemy rację...

Truni jednak postąpić inaczej. Staram się, naprawdę mocno lecz rzadko mi wychodzi.
Jestem za tym skazany na porażkę?
Nie ważnę co zrobię? Jak duzo? Jaki to bedzię miało odźwięk?

Nie chcę być pesymistą, nie chcę nawet być realistą.
Na cały świat, na wszystko chcę pstrzyć zza kolorowych okularów...

Te okulary, leżą narazię rozbię w kącię. Ja raz świadomie innym razem nie. Depczę je.

Teraz mam na sobię ciemne oklary cienia i smutku...
Nie potrafię ich sam zrzucić i zniszczyć...To one panują nademną, nie ja nad nimi...

Bedzię taki dzień, dzien mam nadzieję bliski. Kiedy stanę i krzyknę ze szczęścia...Za to co mnie spotkało i co mnie jeszcze spotka...
Bedzię taki dzień...

Teraz mógłbym tylko wyjść i stać. Ponieważ płakać już nie potrafię, i dobrzę...
Twarz naznaczona przez łzy może by się wyrwała od dylematów, cierpienia pytań bez odpowiedzi...

Muszę jeszczę coś przeczytać i dobrze. Może przez tą godzinę zapomnę o wszystkich zmartwieniach. Może, sam w to nie wierzę...

Teraz nieco pogodniej, taki przynajmniej jest zamiar.

Dostałem zajebisty pokój. Jedynkę z łazienką.
I mniejsza o to, że moje zdrowie mnie do tego kwalfikowało...Pokuj jest naprawdę ładny i nawet duży...(nie zdarza się to w jedynkach)

Więc mogę sobie w nim spokojnie siedzieć, uczyć się. Ah żeby to było takie proste, to jest jak sianie zboża na pustni. A nóż wiatr zawieję, przenosząc ziarenko w urodzajne gleby. A jak wile umrze?

Tak ztrzaskanę marzenia,skrzywiona rzeczywistość...

Sytuacja wymaga ode mnie abym krzyknął widząc płonące domy i pobiegł po wodę.
Ja jednak stoję, a niech się palą. I tak nie ma tam "nic".

Nie zrobienię niczego to również zbrodnia. Porównywalna do czynnego brania w niej udziału.

I co z tego, że to tak wszystko teraz ładnie zrozumiem. Wyjaśnie, napiszę,,,
Co jednak zrobię aby zmienić sytuację?

Robię ku temu za mało. Nie tyle ile bym mógł, nie tyle ile nawet się powinno wymagać od mojej osoby.
Jestem widzem w teatrze mojego życia...

Czy starczy mi silnej woli aby to zmienić? To się nie udało przez tak długo. Zatem teraz ma być inaczej?

Nie mam zamiaru, nawet posać że to się zmieni. Pustę słowa mi niepotrzebne, liczą się czyny. Których na razie brak...

words, words, words
ten wers pozostanie, tylko niemym wersem. Pozbawionym przekazu, podobnie jak i cały powyższy tekst...

Nie słowa, nie.
Czyny, tylko one są w stanie mi pomóc zapalić jeszcze raz ogień chęci życia...