piątek, 19 października 2007

Już znam powód swojego przynębienia. Złego nastroju, chandry (nie lubie tego określenia)...

Powód oczywiście kuriozalny, stary już. Powinienm się przyzwyczić, w końcu to nie od wczoraj. Do niektórych rzeczy, nie da się jednak przyzwyczaić...
Zbyt jesteśmy do nich przywiązani, są one elementem naszego życia.

Mam tu na mysli, komunikacje z ludźmi. Potrafimy, tylko za pomocą mowy.
Moja bywała różna.
Już p.Magda powiedziała, "musiałam się przyzwyczaić"
Może inni też musieli? A może to bardziej skomplikowane, czułem się rozumianym. I przez to (śmieszne) mówiłem wyraźniej...

Dziwne to jest. Nie znam przyczyny, może moi rozmówcy. Nie reagują już po prostu Una niezrozumiały tekst? TEGO NIE LUBIE.

Im niby jest wszystko jedno co powiedziałem, mi jednak nie musi. A czuć się ognorowanym to nic przyjemnego.

Jeszcze napisze tu jedno spostrzeżenie.

Naprawde bardzo rzadko, bardzo. Zdarza się aby kobieta mnie nie zrozumiała.
Ok, wtedy kiedy mówie pod wpływem emocji. Czy niestarannie, za szybko, za cicho, nie przywiązując wagi do poprawnej artykulacji.
Na ogół raczej nie, poza tym. Nie jestem pewny (już tak:)), może i bardziej sie staram wtedy. Mówie dokładniej i głośniej.
Faceci mogą mnie nie zrozumieć do końca, jednak kobiety...

0 komentarze: