Przeszkadza mi coś w wizytach w domu. Nie potrafię tu przysiąść i spędzić pare godzin na nauce. Zbyt to trudne, w Kraku jest to niełatwe. Jedynka tylko się uczyć, a do zadań prostych to nie mogę zaliczyć.
I właściwie co mi tu przeszkadza?
Wszystko tu jest, na moja proźbe "spokojne" itp.
Czy jednak na pewno? Denerwuje, a bardziej rozprasza mnie. Kazdy dźwięk dobiegający z kuchni, czy gdzie tam oni)rodzice) się kręca. Tak jak właśnie teraz, przeczytałem parę stron. I czekam na następne wezwania. Lub tylko zaburzenia mojego czasu. (przecież weszłam tylko na chwile)
Czasami zadaje im pytania. "A nie mogłaś trochę poczekać"; "musiałaś właśnie teraz" itp.
I chyba właśnie w tym momencie musieli...
To jest jeden z powodow, dla ktorych w domu w ogole nie moge się skupić na nauce.
Co z tego, iż wiem. To mi potrzebne, chce to zrobić.
NIe da się.
I mam sobie obiecywać, kolejna długą zapewne ciekawą noc już w akademiku?
Niby dlaczego, tam potrafię a tu już nie?
Podsumowując wszystkie myśli zawarte powyżej. Potrzebuje kogoś kto zachęci mnie do "uczenia się". Tak wiem, to bardzo egoistyczne. Wykorzystywanie tak kogoś.
Pięć minut, lub jakieś pojedyńcze wydarzenie, aż tak bardzo cenne będzie dla tej drugiej osoby?
#?
Jest jeszcze psycholog, dla mnie nawet jest on wskazany. Dlaczego więc miał bym z niego nie skorzystać? Jeśli pomoże mi, choć odrobinkę. To czemu nie?
Skoro sam twierdzę, że chwilami sam nie mogę wytrzymać z własną psychiką...
To może właśnie, powinienem tam pojść (psycho).
Kto wie? Zaszkodzić mi to nie zaszkodzi, najwyżej nie pojdę tam następny raz.
A zdaje sobie z tego sprawę, jak psycholdzy (głownie psycholożki) mi pomogły/li.
Sprobować nie zaszkodzi, zwłaszcza, że chwilami naprawde taka pomoc by mi się przydała.
niedziela, 21 października 2007
Cholera, ja nie chce
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz