I walić wszystkie ustanowione przezemnie zasady, reguły, powinności itp. I tak ich nie realizuję...CO z tego, że są?
"Nie stać mnie, na nierozsądne gospodarowanie moim własnym czasem"
Fakt, iż to robię. Wcale niczego nie ułatwia...
Ileż jeszcze złoże sobie obietnic, obietnic. Nadejścia innego jutra? Jutra w pełni wykorzystanego. Wiele jeszcze ich zostało?''
Wydłuża się tylko czas mojego nie-spania. A czy musi tak być?
Niezupełnie, tak jednak jest.
Offtopic (w tym temacie pisać by jeszcze wielę napisać. Tylko po co?)
Chciałbym kiedyś wstać, kiedyś bo pewnie nie jutro. I zobaczyć przed sobą cel...Dążyć do niego...Chce
Dziś jest 3am, wiele czasu zmarnowałem. Dlaczego?
Ponieważ jestem leniwy? Nie, to zbyt proste wytłumaczenie...
Nie mam pojęcia, jak powinna wglądać moja motywacja...To mi chyba potrzebne.
Metoda auto-sugesti (karki "zrobię to;potrafie") nie działa. Metoda zewnętrzna też nie. Z trochę innych powodów. Zbyt odcinam się od grupy...
Odpycha mnie moje własne życię...
A ja zamiast je przyciągnąć, biegne jeszcze dalej...
Dalej i dalej, bo w oddali na zewnątrz od tego wszystkiego. Nie słychać głosów, nie można zobaczć...Jest inaczej
Z czasem zaczynam mieć myśli autodestruktywne...
Tak, boję się ich. To nie przeszkadza im istnieć...
A co jeśli kiedyś one wygrają?
Narazie to tylko strach, przed czymś co nie nastąpi.
Nie chcę tak nawet myśleć, lecz to jest prawda.
Mogą nadejść takie chwilę.
Jeśli teraz gdy wszystko mam, prawie mam co chciałem.
Jest bardzo lekko mówiąc średnio. Co wydarzy się potem?
Kiedy stracę to wszystko na własne żadanie, co zrobię wtedy?
Nic?
Pomacham temu na pożegnanie?
Chciałbym bardzo, powiedzieć "nic, to się w ogóle nie wydarzy"
I gdy myślę to właśnie tak, w podłych chwilach (ja ta teraz).
Myślę tak jak w wersach nieco wyżej...
Tak wiem co zrobię jutro, poszukam jakiegoś gabinetu pschologa w Krakowie.
Muszę...
Sam nie potrafię sobie pomóc. Ranie, kłopocze też innych. Nie wiedzą jak zareagować na moje zachowanie...Smutne tyle że prawdziwe...
Poważnie, muszę się do takiej osoby udać...
"Nie stać mnie, na nierozsądne gospodarowanie moim własnym czasem"
Fakt, iż to robię. Wcale niczego nie ułatwia...
Ileż jeszcze złoże sobie obietnic, obietnic. Nadejścia innego jutra? Jutra w pełni wykorzystanego. Wiele jeszcze ich zostało?''
Wydłuża się tylko czas mojego nie-spania. A czy musi tak być?
Niezupełnie, tak jednak jest.
Offtopic (w tym temacie pisać by jeszcze wielę napisać. Tylko po co?)
Chciałbym kiedyś wstać, kiedyś bo pewnie nie jutro. I zobaczyć przed sobą cel...Dążyć do niego...Chce
Dziś jest 3am, wiele czasu zmarnowałem. Dlaczego?
Ponieważ jestem leniwy? Nie, to zbyt proste wytłumaczenie...
Nie mam pojęcia, jak powinna wglądać moja motywacja...To mi chyba potrzebne.
Metoda auto-sugesti (karki "zrobię to;potrafie") nie działa. Metoda zewnętrzna też nie. Z trochę innych powodów. Zbyt odcinam się od grupy...
Odpycha mnie moje własne życię...
A ja zamiast je przyciągnąć, biegne jeszcze dalej...
Dalej i dalej, bo w oddali na zewnątrz od tego wszystkiego. Nie słychać głosów, nie można zobaczć...Jest inaczej
Z czasem zaczynam mieć myśli autodestruktywne...
Tak, boję się ich. To nie przeszkadza im istnieć...
A co jeśli kiedyś one wygrają?
Narazie to tylko strach, przed czymś co nie nastąpi.
Nie chcę tak nawet myśleć, lecz to jest prawda.
Mogą nadejść takie chwilę.
Jeśli teraz gdy wszystko mam, prawie mam co chciałem.
Jest bardzo lekko mówiąc średnio. Co wydarzy się potem?
Kiedy stracę to wszystko na własne żadanie, co zrobię wtedy?
Nic?
Pomacham temu na pożegnanie?
Chciałbym bardzo, powiedzieć "nic, to się w ogóle nie wydarzy"
I gdy myślę to właśnie tak, w podłych chwilach (ja ta teraz).
Myślę tak jak w wersach nieco wyżej...
Tak wiem co zrobię jutro, poszukam jakiegoś gabinetu pschologa w Krakowie.
Muszę...
Sam nie potrafię sobie pomóc. Ranie, kłopocze też innych. Nie wiedzą jak zareagować na moje zachowanie...Smutne tyle że prawdziwe...
Poważnie, muszę się do takiej osoby udać...
0 komentarze:
Prześlij komentarz