wtorek, 24 marca 2009

Z dialogów z alter ego,

0 komentarze

Z dialogów z alter ego,
25 marca 2009

Natchnienie, wciągasz czasem z nim powietrze?
- Tego uczucia nie znam i nigdy o nim nie słyszałem.
Nie wierzę, przecież od czasu do czasu piszesz. Patetyczne piosenki układasz.
- Ja bawię się tylko... Słowa chaotycznie układam.
Dziwny to chaos, w którym jest metoda.
- Prawidłowość alogiczności, matematyczna sztuka nicości.
Pytanie nie brzmi: Co to jest? Tylko: Dlaczego Jest?
Irracjonalna logika prozaizmu, magiczną księgą ją nazwę.
Kto zaklęcia rzuca? Czyżbym na siebie samego je rzucał?
- W nieistnieniu, między wymiarowym niebycie swoją przestań znajduje.
- Oazę spokoju, w niej nie straszny mi czasu Bezduch i światłocień.
Od rzeczywistości uciekasz w marzeń krainę, pytam dlaczego?
- Iluzje i sny są mi bardziej rzeczywiste, od prozaicznych figur.
Zasadniczych obrazów już nie pamiętasz?
- Jakich znowu podstawowych? Z nierealności przed siebie wybiegam,
podstawowych! Z pokoju wybiegnij lepiej,
- nie mogę.
A to czemu?
- Siedzę w pomieszczeniu, które wyobrazić sobie nie jestem w stanie,
fizycznie w nim się do Licha! Znajdujesz!
- To jest największą moich snów przeszkodą, prawdziwość, skrzecząca Rzeczywistość.
Nieznane i metafizyczne przeżycie jest bardziej dla Ciebie naturalne?
- Tak jest... Dzisiaj w jutrzejszym dniu poszukuje. A jutra we wczorajszym,
a czas miniony gdzie się podziewa? Gdzie jest wczoraj?
- Nigdzie. Ot, nie istnieje zwyczajnie.
yyy nie rozumiem
- niezrozumienie jest piękne. Ja to piękno afirmuje, nim się otaczam.
Gubisz się we własnej wizjiach?
- A, skąd! Kiedy jest zbyt śmiała, następną tworzę. Jeszcze bardziej odważną,
żeby było trudniej?
- Trudność cel mój bardziej wartościowym czyni, czasem dobre jest pomęczyć się.
W imię czego?
- Trudno sprecyzować, imiona bestii: Satysfakcja, Duma i Spełnienie,
... Jesteś spełniony, jesteś dumny co wtedy robi zadowolony człowiek?
- Nie mam pojęcia, ja następnego z losem pojedynku oczekuje,
A nagroda za ten wygrany już?
- Nie mam pojęcia co by nią było, z reguły nie wybieram nic,
małe zwyciestwa, małe nagrody, posłuchanie lubonej płyty?
- Może i małe ale i liczne, a muzyka... Ostatnio jej nie słucham,
czyżbyś nie lubił? Zdarzają się tacy ludzie... gdzieś tam daleko.
- Z muzyką tak jak z innymi przyjemnościami, ten sam scenariusz,
znaczy jaki? Sprecyzuj dokładniej, wiem tylko, że muzyka zaliczasz do przyjemności i...
- Bo muzyka daje radość. Nieokreśloną ale tak...
Ty nie lubisz muzyki! Dziwne ale bywa i tak,
- nie dlaczego od razu nie lubię. Czasem włacze o gra,
nie włączysz i nie gra. Żadnej różnicy nie widze w twoim nastawieniu,
- bo jej nie ma. Otoczenie całe układa już muzykę, nie chcę jej zakłucać,
a słuchasz jej?
- Nie. Boję się, że mnie wciągnie, a ona przecież nieistniejąca jest,
Z rozmowy wynika, że nie jest to problemem
- to prawda nie jest, Boję się jednak śnić tak głęboko.
A to nie ty powiedziałeś ''życie jest snem",
- oczywiście, że nim jest!
To dlaczego boisz się głębiej zasnąć? Wybierasz trwanie w agonii, pomiędzy światami wędrówkę?
- To nie ja wybieram. Ja tylko tą podróż wykonuje,
A dokąd ona zmierza? Gdzie jest jej meta?
- A skąd mam wiedzieć, ja wędrowcem tylko jestem.
Nudno tak poza światem wędrować, nie chciałbyś towarzysza jakiegoś lub rzeczy z sobą zabrać?
- Towarzyszki jeśli już, ale żadną nie naraziłbym na tak Beznadziejną wyprawę.
A może by ona spodobała się jej?
- Była by pierwszą, szczerzę w to wątpię. Nie do mnie należy stawianie wymagań,
Wolna wola niezależna jest , od działania nakazów.
- Nie, wolna wola pozwala wybrać jedynie czy się nim podporządkujemy.
Nie chcesz stawiać pytań tego rodzaju?

niedziela, 22 marca 2009

Pisanie z duszą

0 komentarze

Pierwsze tygodnie semestru wolno się toczyły, ja miotałem się od uczelni po bibliotekę. W tym czasie czułem jeszcze potrzebę zgłębiania tej wiedzy, czułem jej celowość. Czasu paradoksalnie na większość rzeczy mi starczało, chociaż nie ukrywam, że przydałoby się go nieco więcej. Chociażby do przerobienia materiału troszkę przekraczającego studyjną normę. Ja nie jestem pasjonatem historii, jednakże lubię rozumieć czytane słowa. A istota historii opiera się o Znajomość Wydarzeń. Tuaj nie jest potrzebne twórcze myślenie czy analiza. Wkuć fakty! Wcale nie musisz ich rozumieć, a ja... chciałbym widzieć w tym wszystkim jakiś głębszy sens.

Dziś z tą nauką troszkę jest inaczej.

Drastyczne wydarzenia z mojego biogramu, uczyniły mnie człowiekiem wyrachowanym. Pod pewnym względem oczywiście, nie zapominajmy, że jestem też romantykiem. - Ciekawym typem, bo w Boga nie wierzę. A to on był podstawą prądów tej epoki. Emocje i uczucia płoną we mnie jasnym płomieniem, nie widzę żadnych potrzeb go gasić. Ale w myśleniu o emocjach i ontologii jestem bardzo ostrożny, i stąd wyrachowanie. Chociaż egzaltacja niewątpliwie moją cechą.
Często - o, jak często - prozaizmem naszych dni potrafię się zachwycać. Na moje nieszczęście w pochmurne dni, w których słońca nie uświadczysz trwam tylko! Nie ma żadnych powodów do afirmacji, do poszukiwania piękna. Słońce na szczęście czasem się pojawia - teraz wiosna już! Będzie go dużo ;d -wtedy głęboko wciągam powietrze. Nie są straszne mi żadne zadania, postanowienia łatwymi się wydają. [...]

Od połowy października mieszkałem z Marcinem, z mazur on pochodził. Tutaj matematykę miał studiować, to było założenie tylko. Do studiowania niezbędna jest marginalna chociaż obecność. Zanim się jednak wyprowadził, pewną radę mi udzielił. On podobnie jak ja zresztą był dysgrafikiem. - ja w dodatku rękę złamaną miałem ale nieważne - Oznajmił głośno "pióro i skończyły się moje problemy". Zbyt proste mi się to zdawało, ale może taka zmiana w istocie diametralną jest. Pamiętałem doskonale, tego argumentu nie wahałem się użyć. Piórem piszę się lepiej, jednak pisania tym narzędziem należy się uczyć. Odpowiedział, że naukę swoją sporadycznie prowadził, co nie przeszkodziło mu w pióra oswojeniu.

Dnia któregoś na uczelni, troszkę notowania było. Zapomniałem swój długopis, a od gimnazjum pisałem Parker Jotterem. Magiczny nawet troszkę był moment, od którego zacząłem swoją przygodę z tym długopisem. Pamiętam to była pierwsza, może druga klasa gimnazjum, właśnie trwa przerwa. A może to już początek lekcji był? Nie jestem tego pewny, czasem na przerwę zostawaliśmy w klasie, bądź do niej dopiero wchodziliśmy. Innym razem klasy pozostawały zamknięte, nas wypraszano na korytarz. Czy był to taki moment? A może było to zwyczajne czekanie na rozpoczęcie zajęć?
Pamiętam to wydarzyło się w klasie.
Czekając nagle zauważyłem błyszczący kawałek metalu, odważnie wyciągnąłem po niego rękę. Wtedy miałem pewność, znalazłem właśnie nowy długopis. A dawniej nie przywiązywałem większej wagi do narzędzi tego typu, pisałem różnymi długopisami z promocji itp. Zdziwiło mnie to odkrycie, Parker w tym czasie była to renomowana marka. - dziś stał się powszechny.


Postawiłem pierwsze na kartce znaki, tak! Pisało się doskonale, należy pamiętać, że różnica pomiędzy wkładami Parkera, a innych producentów jest mocno zauważalna. - Ceny układały się podobnie, trywialny długopis to koszt złotówki, czasem nawet mnieej. Wkład do Jottera kosztował ok 10. W gimnazjalnych czasach nie był to bagatelny wydatek. Teraz sądzę, że sam długopis całą swoją klasę zawdzięczał temu właśnie wkładowi.

Pisałem nieprzerwanie tym długopisem do II klasy liceum, niestety wtedy dziwnym trafem zaginął. Zapewne zdarzyło się to w podobnych okolicznościach jak jego szczęśliwe odkrycie. Jako osiemnastkwoy prezent - II klasa to 18 czas - dostałem następnego. I nim pisałem całą III klasę, w tym oczywiście maturę. Po wypadku nawet go w rzeczach odnalazłem, na krótko raczej, ponieważ ten długopis także pomimo krótkiego używania zgubiłem. Wybierając się na studia kupiłem kolejny, z tej samej linii długopis. Tym razem ze złotym akcentem.



Na studiach pierwszy rok przeszedłem pozbawiony jakichkolwiek wątpliwości odnośnie przyborów pisania. Pisałem fatalnie, na uwadze mam tutaj szybkość sporządzania notatek itp. Charakter mój pisma był przecież od dawna boski! Na drugim roku już będąc, raz zapomniałem tylko swojego długopisu. Pamiętając wtedy radę Marcina, z uczelni prosto skierowałem się do papierniczego.
Kupiłem w nim Parker Frontier, z upływu czasu wiem, że nie był to najlepszy wybór. Abstrahując od klasy samego pióra, zwykłem pisać mocno dociskając stalówkę do kartki. A moje pióro ma stalówkę bardzo wrażliwą. Notowałem tylko o odrobinę szybciej, Frontier w dodatku zostawia grubą po sobie linie. eh



W styczniu czy lutym tego roku studenckim zwyczajem odwiedzałem czytelnię. Odwiedziny były tak dla mnie pomyślne, iż pióro pozostawiłem na jednej z ławek. W pokoju oczywiście złość, ja przecież od pewnego czasu pisuje tylko piórami. Co zrobić? Na allegro.pl kupiłem jedno pióro, tym razem był to Waterman. Po chwili namysłu zakupiłem drugie, to jako prezent dla siostry jest przeznaczone. Do siostry powędruje, Waterman Allure.


A ja wciąż ne miałem pióra, wtedy zakupiłem Waterman Hemisphere. Nie ukrywając urzekła mnie jego czerń, w opisie nazwana marsjańską. Nie bez przyczyny to ma kosmiczny wymiar. Pióro piękne jest, tak samo również się nim piszę. W przeciwieństwie do Parkera ma stalówkę twardą, nie jest to bez znaczenia przy moim stylu pisania. Długie lata pisałem długopisem, mocno dociskam stalówkę do kartki. Waterman to firma francuska, czuje się więc powagę pióra, jego patos. Nie bez znaczenia jest też sam rodzaj stalówki, typu F (wąska). Ah, pióro wywołuje na prawdę duże wrażenie, zarówno wyglądem jak i pismem.


środa, 18 marca 2009

W ciszy trwanie

0 komentarze

Napisane dla Moniki; ponieważ do kobiet zwyczajnie jest łatwiej;p A do kogo innego pisać?

W ciszy trwanie
[19 marzec 2009]
Kiedyś, całe eony już temu,
za wczoraj przepraszałem.
Tobie podobnych nie złoże.
Wczoraj? Już go nie pamiętam.
Dzisiaj? Nie istnieje, nigdzie go nie ma,
Carpe diem to mit, wyraz lęków przed przemijaniem.

Nie wierzę, bo wierzyć nie chcę,
jakie dziś pytam, tak nie można!
Nie wolno czasu szarpać,
jego continuum niewzruszonym winno pozostać.
Nie zbadanym nigdy tajemniczym wymiarem.

Złudzenie to piękne. Mitomanem być,
który nieprzerwanie nosem chmur dotyka.
Piękne to, lecz nad wyraz szkodliwe wyzwanie.
„Moja to raczej codzienność,
tańce w chmurach i na chmurach.
Kolorowe marzenia, z prozaizmem codzienności mieszam”

Piękna – aniołów poszukuje.
Wznoszę oczy ku górze i patrzę.
Niebo schowane jest.
Jednak czasem je znajduje.
Żadnego w nim anioła jeszcze nie ujrzałem.
Pewnie dlatego, że w niebo nie wierzę.
W anioły jednak TAK! Paradoks to niemały.

Chociaż...

Ulicami spacerując na twarze spoglądam.
Otwieram szeroko oczy, patrzę i śnię...

Jak to się zdarzyć mogło?
Tak bezgłośnie, tak spokojnie...
Skonfundowany jestem. Jak?
W jaki sposób zdołałem
nie dostrzec tej tragedii?

Niebo runęło!
Anioły wszystkie na ziemię spadły!
„Jak dramatyczny był to upadek?
Ciekawe czy sprawił Wam ból?”

Teraz w kobiecych ciałach żyją,
czują się w nich doskonale!
Do nieba wracać już nie chcą!

[...]

Krakowskimi uliczkami spacerujecie,
spoglądam na Was i nie mogę...
Słowa jednego wypowiedzieć,
afirmacja język mi plącze.

śmiesznie, a nawet tragicznie

0 komentarze

Zdarzenie miało miejsce już jakiś czas temu, przeniosę się zatem nieco w czasie.

Sporządzone przeze mnie pismo urzędowe, pamiętam nie chciało się wydrukować. Może w taki sposób rzecz martwa starała się zmusić mnie do refleksji? Zupełnie to zignorowałem, poprawiłem tylko drukarkę i podjąłem kolejną próbę. Zakończyła się ona sukcesem, w rękę chwyciłem podanie i pobieżnie przeczytałem. Poszukiwałem literówek, innych niewielkich błędów stylistycznych. Pismo wydawało się w porządku.

W archiwum wręczyłem Pani ?dyrektor parę wydrukowanych na komputerze stron. Ze sobą zabrałem również wydruk maila do dr prowadzącego praktyki archiwalne. Pytano nas wcześniej o parę technicznych spraw, odnośnie opinii, którą mieliśmy otrzymać po ukończeniu praktyk.
Po przeczytaniu maila z informacjami, ?Pani dyrektor przybrała postawę osoby wszechwiedzącej. Po czym rzekła "[...] to wiedziałam. Pytałam tylko czy nie potrzebujecie zaświadczeń wydanych w specjalny sposób". W takim razie dlaczego parokrotnie nas pytała o ten dokument? Jej pytania wcale nie dotyczyły nieważnych szczegółów. Oczekiwała od nas, że udzielmy jej dokładnej instrukcji odnośnie tego zaświadczenia.

Ostatni dzień upłynął bardzo szybko, zapewne na to wpływ miało skrócenie go o połowę. Zdziwiła mnie ta decyzja ale nie zamierzałem z nie polemizować. Parokrotnie wcześniej, kiedy pytałem o opuszczenie stanowiska "pracy" słyszałem tylko nie. Nie mogłem tego zrozumieć, że inne osoby odbywające praktyki w tym samym archiwum kończyły swoje obowiązki po paru godzinach. Oni opuszczali archiwum, my w nim pozostawaliśmy. - Ok - problemem było jedynie to co mieliśmy w nim robić? Odpowiednich zadań nie było dla nas nawet na początku dnia pracy, jak można było spodziewać się ich na jego końcu? Wszelkie niezwykle żmudne obowiązki wywoływały moją senność. - Tylko ja na złość, nie mogłem zasnąć! ;p
Meczenie się przez parę godzin ale skoro właśnie tak pracuje archiwista...

W ostatnim dniu, wręczyłem napisane przez siebie pismo. W poprzednim poście widnieje jego treść Napisane było chyba nie najgorzej, zawierało jednak Jeden Istotny błąd... Pomyliłem nazwę archiwum, a dokładniej mówiąc oddziały Archiwum Państwowego. (sic!)

Z informacji na stronie krakowskiego Archiwum Państwowego, przeczytałem informacje do kogo adresować powinienem pismo. Archiwum w, którym odbywałem praktyki mieściło się przy ulicy Grodzkiej 32. Problem w tym, iż korzystając ze strony internetowej nie patrzyłem na numer lokalu. A na grodzkiej są dwa lub trzy oddziały!
Wybrałem ten zły;p

Było ciekawie

czwartek, 5 marca 2009

Do Zarządu Archiwum Państwowego przy ulicy Grodzkiej 52,

0 komentarze

Niezupełnie zgadzam się z przedstawianą nam rolą archiwum. Toteż napisałem list do zarządu jednego z nich. Jutro mam ostatni dzień praktyki więc;p..


Kraków, czwartek - 5 marca – 2009 roku


Do Zarządu Archiwum Państwowego przy ulicy Grodzkiej 52,

W obecnym czasie mam przyjemność odbywania praktyk archiwalnych I stopnia w archiwum mieszczącym się przy ulicy Grodzkiej 52. Nie ukrywając ucieszyła mnie wiadomość padająca z ust dr Ł. T. Sroki; przydzielił on mnie właśnie do tej jednostki archiwum państwowego.
Archiwum Państwowe w Krakowie dysponuje różniącymi się pod względem przechowywanych archiwaliów oddziałami. Zaczerpnięte ze strony głównej krakowskiego Archiwum Państwowego informacje, mówiły jasno, iż przedmiotem składowanych i opracowywanych akt w Archiwum Państwowym przy ulicy Grodzkiej 52, są dokumenty dotyczące XIX AD (nomenklatury.) A także inne, o charakterze administracyjnym. W związku z moimi zainteresowaniami, skupiającymi się na XIX AD był to świetny wybór.

Niestety - dziś nie wiem jakie były moje oczekiwania odnośnie tych praktyk, przecież doskonale zdawałem sobie sprawę z ówczesnego mojego położenia, tzn z braku uprawień archiwistycznych. Zatem czego mogłem oczekiwać? Czyż śmiałem przepuszczać udostępnienie interesujących mnie akt? O przechowywaniu których w dodatku nie miałem pewności.

Byłem świadomy braków, skutecznie mnie dyskwalifikujących w wykonywaniu pewnych działań. Miałem nadzieję – z każdym dniem ona słabła – ujrzenia Archiwum Narodowego będącego instytucją naukową. Być może nie stricte naukową, przeprowadzenie kwerend na zlecenia osób prywatnych przedstawiało się również interesująco. Starałem się poznać przebieg dnia pojedynczego pracownika instytucji, przekonać się czy w istocie jest on tak niezmienny i liniowy. Doskonale rozumiem, że na potrzeby jutrzejszej nauki niezbędne jest przechowywanie, konserwowanie i składowanie zasobu archiwalnego. Wytworzonego w bieżącym okresie czasu.
Problemem jest zakres obowiązków przykładowego archiwum, oczekiwałem czegoś więcej, niż tylko przechowywanie akt. Chociaż nie mogę zaprzeczyć, iż jest to zadanie niezwykle istotne.

Nie mam zamiaru generalizować, uogólniać sytuacji do każdego archiwum. Nie mogę przecież zapominać, iż głównym celem Oddziału II jest nadzór.

Wspomnę jeszcze o elemencie, który napełnił mnie radością jak również i zdziwieniem. Powszechnie panuje stereotyp, wyobrażanie sobie archiwisty jako zwariowanego staruszka płci męskiej. W Oddziale II natomiast, miałem niewątpliwą przyjemność spotykać młode, atrakcyjne kobiety. Być może ten oddział jest w trakcie zmian kadrowych, zapewne tak właśnie jest. Niemniej jednak cieszy to, że zauważyć można ruchy kadrowe w tej instytucji.

Stawiając ostatnie znaki – potraktowałem te praktyki jak wizję pracy w jednym z archiwów. Niestety nie odniosłem korzystnego wrażenia, podobnie jak to już uprzedziłem wcześniej nie zamierzam generalizować. Świadomy jestem również posiadania nikłych uprawnień i zdolności. Postawie tylko pytanie; pracować czyli być skazanym na wykonywanie jednostajnych, powtarzających zadań. W, których na próżno poszukiwać zainteresowania strzępka małego...
Czy definicja pracy jest nierozłącznie złączona z rutyną? Ja wcale tego nie zakładam – i myśleć tak nawet nie chce! - frapują mnie jednak pytania. Czy aby na pewno precyzyjnie postrzegam archiwistyczne obowiązki. Jeśli tak jest – wiem już od czego uciekać. Za mocno powiedziane?
A jaka jest korzyść z zatrudniania niewolnika umysłu? Osoba wykonująca swoje powinności z pasją sprawdzi się nieporównywalnie lepiej.

Z Wyrazami Szacunku,
Krzysztof Kluza

poniedziałek, 2 marca 2009

Drobna uwaga

0 komentarze

Wspominałem już, że nie skopiowało mi cytatów. Formatowanie też padło całkowicie, jest tutaj tylko treść. A i ta zmienia znaczenie pozbawiona akapitów itp

Bibliografa

0 komentarze

Na początku, którtka uwaga odnośnie zawartych w eseju cytatów. Jak chyba wiadomo skopiowałem tekst z dokumentu i niestety przypisów kopiowanie nie obejmuje. Żaluje ale cóż zrobić, może dopisze kiedyś autora słów do cytatu.

Bibliografia:

ALBO albo Problemy psychologii i kultury, Psychologia Religii – dusza i archetyp Boga
Andre Frossard Bóg i ludzkie pytania
Andrzej Pankalla Psychologia Mitu, kultury tradycyjne a współczesność
Andrzej Prokopiuk Jestem Heretykiem
Arthur Peacocke Drogi od Nauki do Boga
Arystoteles O niebie
Arystoteles Zachęta do Filozofii
Barbara Hill Jasnowidzenie, Szamanizm, Wróżbiarstwo
Bernard Katz Religion as a Comfort? [W:] Racjonalista.pl
Biblia
Brigitte Burn, Ernst W. Pedersen, Marianne Runberg Symbole Duszy
Carl Gustav Jung Archetypy i Symbole,Pisma wybrane
Claude Tresmontant Problem istnienia Boga
Dirk Verhofstadt Terror w imieniu religii [W:].Racjonalista.pl
Dirk Verhofstadt Życie bez Boga [W:] Racjonalista.pl
Ewa Ende Nie wierzę w Boga [W:] Racjonalista.pl
Friedrich Nietzsche Antychryst, przemiany wszystkich wartości
Friedrich Nietzsche Poza Dobrem i Złem
Friedrich Nietzsche To Rzekł Zaratrusta
Friedrich Nietzsche Zmierzch Bożyszcz Czyli Jak się Filozofuje Młotem
Fritz Erik Hoevels Psychoanaliza i religia, pisma zebrane
Gael Lindeenfield Asertywność, czyli jak być otwartym skutecznym i naturalnym
Geradr Bodson Tajemnice Apokalipsy
Gordon W. Allport Osobowość i Religia
Hanna Burczyńska-Garewicz Prawda i Złudzenie, Esej o Myśleniu
Jacques Durandeaux Żywe Pytania do Martwego Boga
Jerzy Franczak Rzecz o Nierzeczywistosci
Krzysztof Murawski Wyzwanie Etyki
Lech Ostasz O uprawianiu rozumu i leczeniu psychiki, Psychoterapia filoziczna
Leonard Pearson Śmierć i Umieranie, Postępowanie z Człowiekiem Umietającym
Lucien Israel 11Eutanazja, czy życie do końca?
Mariusz Agnosiewicz Dziecko, Bóg, religia [W:] Racjonalista.pl
Nowa encyklopedia powszechna PWN tom4, Warszawa 1996 Mit
pl.Wikipedia.org Mit
Pod Redakcja, Jana Krasickiego i Stanisława Kijaczki, Uniwersytet Opolski Od Śmmierci Boga Do Śmierci Człowieka -Rodowody, konteksty, destrukcje, we współczesnej myśli filozoficznej
Rene Laurentin Czy Bóg Umarł
Richard Dawkins Bóg Urojony
Rollo May Błaganie o mit
Sens, Poradnik Psychologiczny o
Sigmund Freud Człowiek imieniem Mojżesz a religia monoteistyczna
Stanisław Kowalski W poszukiwaniu początków wierzeń Religijnych
Stanisław Soldenhoff Wprowadzenie do Etyki
Tadeusz Kotarbiński, Leopold Infeld, Bertrand Russell Religia i ja
Zwierciadło Wydanie specjalne Sens – poradnik psychologiczny nr 4/2008

Nie - egzystencjalne spojrzenie

0 komentarze

Jak by to było wiedzieć... Nie mieć żadnych, nawet najmniejszych wątpliwości. Opieramy się jedynie na domysłach, ostrożnych lub bardzo śmiałych spekulacjach. A dlaczegoż by nie przyjąć istnienia magicznego świata nierzyczywistości? Realnie istniejąca pozwoli nam rzec - ja wierzyłem! - a gdyby nie istniała. (przecież to nierzeczywistość! Ona już z definicji istnieć nie może). Racjonalizm i logika niestrudzenie szukają szczeliny w tym murze naszego myślenia, nie znajdują żadnej. Czy same ją utworzą? Perspektywa snucia autentycznych snów, które w dodatku dzielimy z całymi tłumami. Uspakaja nas i daje nadzieje spełnienia naszych wydumanych wizji. Złóżmy podanie do Boga – obudźmy Go!. Niechaj ukaże się potężny i gromowładny1, pozwoli nam (tak dla odmiany. Hm a może to będzie kolejne wyzwanie?) pokładać naszą wiarę w rzeczywistości. Tym smutnym ziemskim świecie, padole beznadziei.

Do wiary w rzeczywistość nigdy nie dojdzie, za dużo w niej praw logiki. Chociaż licząc kolejne upływające dni, zadajemy sobie niezwykle często pytanie. Jak? Jakim prawem? To jest przeciw wszystkim znanym zasadom! Człowiek jest dziwną bestią; my wcale nie poszukujemy prostych i żelaznych reguł rządzących światem. Zasady w łatwy sposób zrozumiałe nie są wcale nęcące.
My – cecha stricte ludzka – pragniemy być zaczarowani (niekiedy tylko oczarowani) zasadami, światem. Leżącym na granicy naszego wyobrażenia, - wyznaczanie tej granicy jest bardzo ważne. Konstrukcja ludzkiej psychiki skutecznie wyeliminuje przerysowane w którąś ze stron obrazy.
Nie znosimy być brutalnie okłamywani, przyjmowanie za dictum naiwnych obrazów, w których fałsz bije po oczach to także zbyt dużo.


Wiara pełni rolę terapii, pełni także funkcję sędziego. Usprawiedliwiającego nasze działania.
Psychologiczne zjawisko będące naszą ochroną przed strachem – pytanie tylko przed kim lub czym?

Czyż to nie nas samych obawiamy się najbardziej?

„Dla człowieka nie ma Boga poza Sumieniem”2


Abstrakcyjna myśl ludzka daje życie całym panteonom Bogów.
Buduje iluzje, a następnie je niszczy
Wyłania się z cienia, zawsze absolutnie światła i świadoma
Dusza i umysł to niezmiernie podobne ciała
Szczerzę wątpię w przewodnictwo i uprzywilejowanie duszy

Przecież jest ona produktem umysłu.

To ludzie są - dla siebie samych - Bogami
Wprawdzie tworzymy panteony Bóstw...
Czyż jednak zaświtała myśl by stać się częścią jednego z nich?

Filozofowanie i inne zabawy umysłem

0 komentarze

... Bóg istnieje i mieszka na ziemi. Podobnie jak każda inna istota jest członkiem społeczeństwa. Zmaga się z ludzkimi problemami egzystencjalnymi. Zdradza swoje poglądy religijne? Jest teistą czy ateistą - może panteistą..? Agnostykiem, czy deistą z pewnością nie jest. On sam jest odpowiedzią na zadane przez te grupy pytania. Obecnością swoją daje lekcję, zadając kłam wszystkim tezom kwestionują jego egzystencję. Czy jednak sam w siebie wierzy?
Zaprzecza własnej egzystencji?

Nie może – w dodatku każdemu człowiekowi perswaduje wiarę w swój byt i ustalone zasady. Kim musi być? Kogo udawać? Szpitale Psychiatryczne dziś pełne są najwyższych proroków, Jezusów, Mahometów, Ghandich. Nie twierdzę, że wszyscy oni okupili Boże posłannictwo zaburzeniami psychicznymi.

Poważnie się jednak zastanawiam, jak rozległy był by dziś . Wymiar poparcia możliwego do uzyskania. Istnieją media, czyniące cały świat malutkim. - niczym więcej, niż nieustannie otwarta i gotową wioską. Propaganda, aktualnie nazywana pijarem (pełna i niepotoczna nazwa Public Relations) także jest na nieporównywanie wyższym poziomie. Łatwiej jest wierzyć w kogoś lub coś od siebie różnego. Ah ta świadomość potężnej mocy jaką dzierżymy (powiedziałbym bym nawet wszechpotężnej). Noszenia w swoich własnych rękach losu, wraz ze wszystkimi zależnościami. - nie ubłaganym ponoszeniem konsekwencji naszych wyborów
Religie przedstawiają świadomy wybór różnorodnych dróg postępowania jako największy dar, którym zostaliśmy obdarzeni przez Boga. Dostrzegam tutaj protekcjonalizm – czyżby usprawiedliwianie błędów naszego autorstwa? Bóg to instancja wyższa od naszej trywialnej – ludzkiej. To on – tylko on! - jest nieomylny. Ludzie posiadają na błędy przyzwolenie.

„Prawda jest jedna, lecz mędrcy nadają jej rozmaite imiona”1

0 komentarze

„Wszystkie imiona i obrazy przypisywane Bogu to maski. Wskazujące na ostateczną rzecz, która z definicji transcendentuje język i sztukę. Mit również pełni rolę maski Boga metafora czegoś co leży poza widzialnym światłem. Choć tradycję mistyczne wzajemnie się różnią, to przecież zgodnie z tym – twierdził – że skłaniają nas do głębszego uświadomienia sobie faktu naszego życia”*

Zamierzchłe intencje

0 komentarze

W powyższym eseju moim zamiarem było naszkicowanie powodów kierującymi ludźmi – próba wyjaśnienia. Dlaczego wyznają zasady nakreślone przez swój obrządek. Zgadzają się – a nawet chcą! - należeć do wspólnoty wiernych. Strach przed alienacją? Odrzuceniem? Niechęć do separacji? Treści zamieszczone powyżej ukazują zapewne nieco odmienne intencje autora. Chciałbym to wyjaśnić, niemożliwe jest tworzenie studium psychologicznego zjawiska. Wcześniej nie podawszy jego genezy, brak informacji o istocie samej dziedziny jest także błędem. (karygodnym uproszczeniem) Ujrzyjmy to w skali mikro i makro. Mając na uwadze moje dziełko oraz przyświecający mu topos. Porywałem się na rzecz awykonalną, nikt nie jest w stanie wyjaśnić istoty religii. Nie zrobi tego żaden teolog czy filozof. - dziedzina ta jest domeną wyłącznie Boga. Patrzyć swobodnie i w pewien zdystansowany sposób. Możemy jedynie z pozycji socjologa. Zadamy pytania dotyczące nie wiary, a skutków jej oddziaływania na ludzi. Chłodno sformułuję parę wniosków, religię nierozerwalnie połączone są z początkami cywilizacyjnymi. Brak nam informacji o pierwszych ateistycznych narodach. Religia służyła przez wiele epok. Kuriozalna jest jej początkowa funkcja, ulegała ona ciągłej zmianie. Czy teraz także trwa ten proces?

Stworzona jako substytut funkcjonalny organu zajmującego się nadzorem. Zwróćmy uwagę na zadania powierzone policji. Czyż nie do tej instytucji należy zachowanie porządku? Postepując zgodnie z duchem z ogólno - przyjętych zasad kultu – otrzymujemy ten sam rezultat. Idealizmem, niedoścignionym wzorcem jest samokontrola. Religie niosąc ze sobą zhierarchizowane systemy wartości, przykazania nazywające dobro i zło. Spełniały rolę strażnika wyśmienicie.
Do nas tylko należy wybór czy godzimy się podążać zgodnie z tymi regułami.
Druga funkcję religii, funkcje o której zapomnieli całkowicie starożytni władcy
(patrz wyżej) jest pomoc w samorealizacji ludzkiej psyche. Z tym, że w czasie jej spełniania nie wolno nam zapomnieć o nadrzędnej idei – zapewnienia spokoju. Nasza psychika nie wymaga do realizacji spełnienia diabelnie trudnych warunków. - Nieprawda – wymaga ona zaledwie czasu i spokoju. To dwa słowa w dawnych czasach nie znane. Czas, jaki czas? Jeśli zaniecham tą pracę. Najpewniej zginę. Spokój w świecie ciągłej zmiany granic był także mrzonką.

Śmierć czym jest..? Wyzwanie prozaicznego nań Spojrzenia

0 komentarze

Postrzegamy śmierć całkowicie jednoznacznie, to nie dziedzina gotowa na polemikę. Świadomość śmierci wzrasta wraz z nami, zmienia się diametralnie. Inaczej przedstawiała się nam w dzieciństwie, jakże inaczej już na starość. Każdy z nas jest świadomy śmierci – pełne zrozumienie egzystencji przychodzi z czasem . Kiedy zbliżają się Jej Ostatnie Dni. Chociaż pewne drastyczne wydarzenia mogą przyśpieszyć ten proces. Widmo śmierci maluje się tak samo, wiek twój jest bez znaczenia, jesteś przechylonym nad grobem starcem | nastolatkiem, a nawet dzieckiem skazanym na walkę o życie. Ostatecznej bitwy czy tylko potyczki? Semantyka śmierci pozostaje taką samą – śmierć niezależnie od religii będzie oznaczała koniec. To prawda, przez niektóre wyznania jest przedstawiana zaledwie jako początek. Ale czyż zaprzeczymy tezie, musi się coś skończyć, aby później rozpocząć.

Smak śmierci pozostaje niezmienny, pomijając ideologię z nią związaną. Starającą się uczynić ją bardziej znośną (akceptowalną?). Dla nas nas samych pozostaje ona sprawą nieistotną, przy założeniu, iż mówimy o umieraniu. Kiedy zdamy sobie sprawę, z symboliki śmierci. Nie jako końca naszego życia, a drastycznego zakończenia wszelkich rozpoczętych spraw. Zaczynamy snuć nici tęsknoty, czy to już koniec? Już nigdy więcej jej nie zobaczę, nie wykonam ani jednej. Nawet najprostszej rzeczy... To co będę robił? Jeśli cokolwiek robić będzie mi dane.
Tęsknota za codziennością.

Wynalazek respiratora był z puntu widzenia medyny przełomowy. Sztuczne – niestety często bardzo sztuczne – przedłużanie życia w latach 60' przeżywało swój rozkwit. Ilu zdążył już uratować wynalazek z lat 80' XVIII? Stworzony przez Jean-Françoisa Pilâtre de Roziera odebrał Bogu część prerogatyw. Człowiek zyskał (ograniczone wprawdzie) możliwości decydowania o życiu i śmierci.
Podarowanie ludziom sztucznego oddechu - skutecznej obrony przed śmiercią musiało odsunąć Wszechmogącego na dalszy plan. Sztuczny oddech nie zawsze jest w stanie pomóc, jednak w wielu przypadkach pomaga! Na przykładzie respiratora doskonale widzimy rolę jaką może nieść ze sobą technika w poprawę naszego żywota. Nie powinniśmy konserwatywnie patrzeć na każdą nowinkę techniczną – nie kiedy komuś może ona pomóc. Żyjemy w XXI AD wiele zmieniło się w samej postawie kościoła, kiedyś każda nowinka intelektualna drastycznie była odrzucana. Całe średniowiecze upłynęło pod znakiem anachronicznej polityki kościoła.

Śmierć psychologiczna

Wielokrotnie wspominałem jaką rolę w człowieku odgrywa jego psyche. A pojęcie to posiada wiele z nią wspólnego. Zdolni jesteśmy kształtować świat, w dowolnie nam odpowiadający sposób. Malować go preferowanymi przez nas kolorami. Psyche – nie ma wątpliwości – współtworzy otaczający nas świat. Co więcej – ona nim manipuluje! Tak zdolna jest do takich przedsięwzięć, jeśli nie ona to kto (co)? Zdradźcie mi inny powszechnie znany i uważany symbol myślenia. Pod pojęciem śmierci psychologicznej kryje się całkowite nas1 zespolenie ze śmiercią.
Przyznam specyficzny związek skrajności: człowiek i śmierć. Staramy się przecież zrobić wszystko co w naszej mocy by to życie zachować.

Śmierć fenomenologiczna2

Odrzucam symbole kształtujące mnie jako człowieka, ignoruje wartości jakie przekazało mi moje wychowanie. I panujące w społeczeństwie normyNie patrzę na wyniki elektrokardiografów, elektroencefalografów orzekam śmierć pacjenta. Polegam wyłącznie na swoich zmysłach, to one wydają wyroki życia i śmierci. Jego wizerunek już dawno nie żyje, jego ciało nie wydaje się wydawać żadnym temu przeczących sygnałów. Poszukiwanie śladów życia jest sprzeczne z istotą fenomenologicznej śmierci. Osoba umarła już, w naszych umysłach pozostaje tylko wspomnieniem. Od nas zależy – tylko od nas samych – jaki wizerunek nas samych pozostanie po naszej śmierci. Egzystencja w sferze ludzkiej pamięci daje nam nieśmiertelność. Wspomnienie – bóstwo zdolne podarować nam nieśmiertelność. Nie omieszkajmy skorzystać z budowy naszego etosu jeszcze za życia. A może właśnie to jest celem naszego życia? Pozostać zapamiętanym, być czymś więcej niż kartką w dziennym kalendarzu.
Personalny cel życia? Śmieszna wydaje się teza, żyje z powodów czysto subiektywnych.
Dobrze, ja nie znam żadnej osoby, która by twierdziła, iż śmierć to jej personalny wybór. Niektóre pojęcia wyłamują się z ram subiektywnych preferencji (śmierć jest jednym z nich).
Subiektywizm istnieje tylko wówczas gdy to do nas należy decyzja. A w przypadku naszego istnienia nie zawsze tak jest. -niezwykle rzadko to się zdarza.

Eutanazje rozumiem jako prawo do godnej śmierci. Nie, zaprzestania walki. Unikania bezcelowych zmagań, przedłużających nasze życie o kolejne dni. Sztuczne utrzymywanie przy życiu mija się z celem teologii.


„Zawsze kiedy chcę żyć krzyczę
gdy życie odchodzi ode mnie
przywieram do niego
mówię – życie
nie odchodź jeszcze

jego ciepła ręka w mojej ręce
moje usta przy jego uchu
szepczę
życie
- jak gdyby życie było kochankiem
który chce odejść -

wieszam mu się na szyi
krzyczę

umrę jeśli odejdziesz3”

Jak ludzie wynaleźli pierwszą metodę psychoterapii

0 komentarze

Nie kto inny jak już pierwsi wierzący stworzyli sakrament spowiedzi. Ta niewinnie wglądająca czynność była i jest świetną formą psychoterapii. Od czasów pierwszych ojców Kościoła upłynęło niespełna dwa tysiące lat, sakrament spowiedzi wciąż odgrywa tą samą rolę. Nawet dziś w świecie rządzonym przez pragmatyzm – szacunkiem i troską otacza się już nie tylko nasze zdrowie fizyczne. Psychika coraz głośniej i wyraźniej upomina się o miejsce jej należne i odpowiednią troskę.
=
„Jeśli ktoś nie ćwiczy umysłu, to raczej nie zrobi postępu w pomaganiu sobie lub komuś na drodze ogólnie na drodze ogólnie rozumianej psychoterapii. Dokładniej mówiąc, jeśli nie nauczy się definiować ważnych w życiu pojęć, sposobów ustalania prawdy, badania złożeń myślenia, unikania błędów myślenia itd., to przy pomocy rozumu nie znajdzie wyjścia z trudnej sytuacji lub nie zapobiegnie jej. Może wtedy liczyć tylko na korzystny dlań zbieg okoliczności, posługiwać się magią i wiarą, a dziś także może zdobywać pieniądze na ingerencję biotechnologiczną” 1

Wprawdzie uwaga poświęcona na dbanie o nią nie jest niczym nowym, dzisiaj jedynie. Potrafimy trafnie zdiagnozować trapiące ją bolączki. Nie omieszkamy spróbować leczyć - obecnie mamy już specjalistów tym się zajmujących. Starożytni kapłani, a począwszy od średniowiecza kler pełnił podobną funkcję. W starożytności zrodzono pojęcie będące odpowiednikiem dzisiejszej definicji duszy, ekwiwalent nazwany psyche. W przeciwieństwie do duszy nam znanej, psyche nieporównywalnie silniej złączona jest z naszą osobowością. Wytwarza wiele zależności pomiędzy ludzką sferą zewnętrzną i wewnętrzną. Nasze psyche zyskało na wartości. Kondycja fizyczna i forma psychiczna to wartości nierozłączne. Tworzące wspólnie nasz psychofizyczny stan. Śmiem twierdzić, że w tej dziedzinie nie dostrzeżemy dualizmu – hierarchizacja jest wszech występująca. Wzrastają razem w jednej osobie, współdziałają ze sobą, uczą i poznają się nawzajem. Sfera psyche stanowi jakby elitę, jednostkę wyraźnie uprzywilejowaną. Samodzielna w swoich osądach, czy zależna od otoczenia. Poddawana wielu często skrajnie odmiennym zabiegom, wytrwale pozostaje na arenie naszych walk. Stoi tam sama, nasza własna, w niekreślonym stopniu niezależna. Czasem spotkamy ją dumną i wyniosłą. Innym razem przestraszoną i uległą. Zawsze należała będzie do nas, to pozostanie niezmienne. Każdą osobę ważącą się mówić o oddzieleniu od własnej duszy. Lub też posiadającym ich parę nazwiemy schizofrenikiem. Identyfikacja jakiej może poszukiwać pacjent na płaszczyźnie religijnej budzi w nim uczucia przynależności. Współdziałania w jednej wspólnocie.

Mit

0 komentarze

Mit
Pierwsi chrześcijanie starli się bardzo, starali ze wszystkich. Zmienić znaczenia mitu. Uczynić to w pełni pogańskim pojęciem. Leżącym dalece poza wszelkimi normami i przyjętymi wzorcami kulturowymi pierwszych ojców kościoła. Mity –opowiastki o starożytnych Bogach posiadały niezwykle humanitarny charakter. Ich kulturotwórczy charakter nie może być zignorowany, mity w niebywale kolorowy i dokładny sposób. Odzwierciedlały aktualny stan społeczno - kulturowy ludności. Fikcyjne opowieści były pierwszymi przejawami sztuki - arcydziełami - wytworzonymi przez kultury antycznych ludów. Biblijne przypowieści nastałe po mitach są ... bardziej prostolinijne. Łatwiejsze do zrozumienia; zwykle posiadają jeden wymiar znaczeniowy.

„Mitologia to mapa szlaków doświadczenia, nakreślona przez ludzi, którzy już je przewędrowali”*

Złożone w długie tomy – dziś wprawdzie mamy ich niewiele – przez lata, dekady i stulecia były niezwykłym źródłem krzewiącym kulturę i tradycję.. Śmieszne bajkowe opowieści, jak zwykli o nich mówić chrześcijanie – nie skazywały na śmierć żadnego z Bogów. Nigdzie nie można było odnaleźć mogiły Boga już wymarłego (zapomnianego). Żaden z nich nie został także skazany na dożywotnią banicję. Tolerancja i poszanowanie obcych wartości było świetnie symbolizowane przez pieczołowicie czczoną świątynię poświęconą Nieznanemu Bogu. Monoteizm to bardziej surowe i bezwzględne wyznanie. POZWALA ISTNIEĆ JEDNEMU TYLKO BOGU – wszystkie inne Bóstwa zwyczajnie nie istnieją. Masowe zabójstwo? Jakąż różnice czyni zmiana, przede wszystkim znaczeniowa słów – nie istnieje – uśmiercony...
Zadanie prostego pytania szybko rozwiewa kurtyny wątpliwości. Nie istnieje? A co się mu stało, co mu zrobiono? Nie narodził się wcale? Przecież istnieją mity mówiące w bezpośredni i prosty lub zawiły sposób o jego przyjściu na świat. Z tego wyciągnąć można prosty wniosek, monoteiści tworząc jedynego Boga definitywnie przerwali żywot Wszystkich pozostałych Istnień. Jeśli Coś domaga się monopolu cóż zrobić... A mity tak bardzo przypominają istotę rzeczywistej wiary. Tak bardzo...

„Człowiek pozbawiony zdolności postrzegania i rozumu staje się podobnym do rośliny, pozbawiony tylko rozumu staje się podobnym do zwierzęcia, natomiast człowiek w pełni obdarzony rozumem staje się podobny do Boga”*2

Poszukiwanie wyjaśnienia, podanie odpowiedzi na egzystencjalne pytania – cel, którym podążał mit. Swoimi początkami sięga starożytności – jeśli jeszcze nie wcześniej – ludzie zwykli snuć historie naświetlające nam proces stworzenia. Podawanie genezy niewyjaśnionych, obcych zjawisk - wszystko, każda jedna rzecz niewiadomego pochodzenia. O celowości działań ukrytych za mgłą. Nieustannie nas przeraża i fascynuje. Zbieżna gra słów, my ludzie bardzo często łączymy ciekawość z przerażeniem. Nieznana nam bliżej przyczynowość działania zwykła intrygować. Mity to sakralne opowieści o początkach bogów i ich czynach. Często z wplecionym wątkiem animistycznym.

Zmiany w naszych umysłach jakich dokonuje wychowanie kładące nacisk na kult danej religii są ogromne. W inny sposób postrzegamy fakty, logika nigdy więcej nie maluje się nam w barwach kontrastu. To co z tego? Myślenie życzeniowe i promieniujący często bezpodstawny optymizm nikomu nie zaszkodziły. Przeciwnie, przytoczone sposoby postrzegania nowych zjawisk działają na nas jedynie w korzystny sposób, Stanowią formę autoterapii, w naszych przekonaniach religijnych tkwi ogromna potencjalna siła naprawy i rozwoju naszej postawy.

Schematy (Nie)Myślenia Lekarstwem na Strach

0 komentarze

Schematy (Nie)Myślenia Lekarstwem na Strach

„Przerażenie budzi we mnie myśli,
że nie ciemności się lękam,
tylko spotykania się w nich... człowieka”1

Strach jest jednym z najsilniejszych uczuć, przy czym jest to stosunkowo emocja łatwa do uzyskania. Normy zachowań wyznaczanych przez tą emocję są bardzo wyraźne, a ich złamanie obwarowane jest wieloma niebłagalnymi konsekwencjami. Emocjonalny system stanów uczuciowych towarzyszący nam od samego początku istnienia gatunku ludzkiego, jego ścisłemu
związkowi z myśleniem – bliskiej nierozerwalności - nie sposób zaprzeczyć. Nie jestem pewien
- przyznaje szczerzę wątpię -, iż odnajdziemy chociaż malutki ślad egzystencji strachu jako sytemu wierzeń uniwersalnych (międzygatunkowych). Daleki jestem od stawiania tez, o ludzkim monopolu tego uczucia. Przeciwnie – strach jest wszechobecny!2 Zagłębiając się w analizę zjawiska trudno nam zaprzeczyć. - Człowiek to jedyna istota na całej kuli ziemskiej zdolna do abstrakcyjnego myślenia. - do zarządzania swoimi uczuciami. To cecha wyraźnie odróżniająca nas, od całego świata Fauny. W żadnej mierze nie oznacza to, iż posiadamy na strach wyłączność.
W świecie zwierząt często nazywany jest instynktem, moim zdaniem jest to pewna generalizacja uczuć. Przyziemne nawet ich traktowanie, twierdzenie, że strach jest niczym więcej ponad automatycznym i wrodzonym zachowaniem. Jest zbytnią trywializacją zjawiska, przecież strach to coś więcej. Emocja silna i ekspansywna.

„Zwierzę wierzy, że zdobędzie powietrze, wodę i pokarm, że w swoim czasie zostawi po sobie potomstwo. A człowiek? Jego wiara nie zamyka się w podstawowych prawach biologicznych, ale sięga w różne sfery życia i dlatego jest zwiewna i niepewna, i dlatego często następują niepokój i zwątpienie”3

Ludzie – jak to zwykle bywa – są wyjątkową rasą. Z cytatu wyciągnąć można proste wnioski, jesteśmy leniwi! Jeśli odwieczne dbanie o lepsze jutro w przeszłości można zamknąć w takich kategoriach. Nie ma potrzeby fatalizmu i złożyczenia, strach jest w stanie zarówno nam pomóc jak i zaszkodzić... Nie wolno nam pozwolić na ubezwłasnowolnienie przez silne konstrukcje myślowe. Długo utrzymująca się emocja już z definicji jest zła, a doprawdy nie potrafię odpowiedzieć dlaczego pomagamy temu złu istnieć. Poczynione później kroki, mające charakter czysto leczniczy. - kojący ból – Są nie na miejscu, one powinny zostać wykonane całe wieki temu. Próbowanie leczyć strach to głupota, zdecydowanie łatwiej jest mu zapobiegać. Nie bać się jest piękną ideą, nie oznaczającą (wcale) rezygnacji przeżywania uczuć. Nie boje się – jestem zdolny zapanować nad moimi fobiami. Każdy lęk zostanie łatwo poskromiony.

Ilu z nas posiada tak dalece rozwiniętą asertywność? Lęk przed drugim człowiekiem może być opanowany i poskromiony. Sprowadzany nawet do egzystowania w nierzeczywistości. Do nieistnienia. Asertywność magicznym antidotum na lęki, jest nim na pewno. W swojej idei zmierza do akceptacji własnego ja. To bardzo dużo, trudno jest zaczynać leczenie zewnętrznych fobii. Zignorowawszy wcześniej własną osobę, a przeżywamy bardzo dużo. Symbole i myśli, które tworzymy łączą naszą transcendentalną duszę ze światem zewnętrznym. Ona usłyszawszy zew poznania, reaguje nań i podąża w jego stronę. Na tej krętej drodze w nieznane drogę torują jej zostawione wcześniej drogowskazy. Symbole strachu.

Lęki nie posiadające swoich wyraźnych adresatów są groźniejsze. Stanowią partnerów, uniemożliwiających nam podjęcie walki. Zmagania z realnym – przynajmniej do pewnego stopnia – przeciwnikiem stwarza możliwość akceptacji lęku. - wyraźna droga ku zwalczeniu go.

Kult Atona, kultem Jahwe?

0 komentarze

Sigmund Freud dostrzegał związek między kultem Atona i kultem Judaistycznym.
Oczywiście one mogły się pojawić, odgrywać nawet nie bagatelną rolę. Tym bardziej, że dokładne daty opuszczenia. Czy raczej ucieczki Żydów z Egiptu i wprowadzenia wiary Atona – w tarczę słoneczną - nie są znane. Umieśćmy datę XXIV BC jako tą najbardziej prawdopodobną. Freud porównuje także - bez jakichkolwiek etycznych skrupułów- zachowania wierzących osób. Do ludzi chorych – chorych! - na nerwicę. Poznać prawdy nie zdołamy, wszak jasne jest, że każda siła działająca skutecznie na tak wielkie grupy. Zwłaszcza religia, z definicji jest już alogiczna i irracjonalna. Szukanie choćby nawet ułamka logiki w wyznaniach to zadanie z góry skazane na niepowodzenie. To nie dowodzi jednak niczego.
Zupełnie nie przydatne jest poszukiwanie głębszego sensu, analityczne spojrzenie na świat dla osób wierzących. Przejawy zdroworozsądkowego myślenia? - nie dla tej grupy.
Żyć marzeniem, ulegać iluzji... przyjemne nie - myślenie.

„Często nacisk na rolę rozumu, mądrości i wiedzy jest potrzebny, gdyż bez nich człowiek nie może pracować nad sobą, autokreować się. Natomiast powoływanie się na los może łatwo, a nawet bardzo łatwo zwalniać z pracy nad sobą”1

Geneza religii

0 komentarze

Geneza religii

Z racji odbieranego przeze mnie wykształcenia historycznego, niektórych elementów pominąć zwyczajnie nie mogę. Uznawanie błędów logicznych byłoby dużym ułatwieniem w tej materii. RELIGIĘ ZAPROJEKTOWAŁ SAM BÓG, jest pewien szkopuł w tak brzmiącym tezie.
Definicję Boga i religii sięgają niewątpliwie zarania dziejów. Od czasów kiedy ludzie zeszli z drzew, a może nawet siedząc na nich. W momencie patrzenia na bezkres otaczającego ich nieba. Dostrzegając słońce i księżyc, unikalnie wyrzeźbione chmury, w powiewach wiatru i wśród śpiewu ptaków. - czas wewnętrznej wolności i błogości - Pojawiały się pierwsze refleksje i pytania. Jestem, zdobywam pożywienie, walczę o życie, marzę. Dzień po dniu pędzę swój żywot. Przyjdzie czas, w którym go zakończe. Egzystencjalne rozważania, szukanie bliżej nieokreślonego celu. Powodu istnienia. Minął dzień, tygodnie zamieniły się w miesiące. Z miesięcy uzbierały się długie lata, wciąż nie potrafię odpowiedzieć na pytanie dlaczego żyje. Co dało mi życie? - matka. A kto jej dał życie? Kto stoi na początku tego egzystencjalnego koła... Kto mnie stworzył?

Powód i cel mojego istnienia nie są mi znane. Nie jestem w najmniejszym stanie się domyślić. Ja... jestem Kiedyś z pewnością umrę, nadejdzie ta chwila. Dziś już nie... I za ten jeden dzień winien jestem podziękowania. Pozostaje pytanie... komu? Czy będzie to Bóg?
Słowo o nieprzypisanym znaczeniu, pozostanie martwe. Najpierw musiał trafić się ktoś, kto przyporządkuje i zdefiniuje nazwie temu Bogu. Nazywać nie za pomocą przeróżnych imion:

El Szaddai (Bóg Wszechwiedzący), Jahwe (Jestem), Jah, (zaratrustańska forma słowa Jahwe)
El (Bóg, stosowane głównie do pogańskich bytów), El Elyon (Bóg Najwyższy),
El Roeh (Który Widzi), El Olam (Bóg Wiekuisty), Eloah, Elohium, Ab, Amen, Jezus, Duch Święty, Adonai (Pan), Jehowa, Allah, Ave.

Zatrważające jest to kiedy sobie uświadomimy, że ta głupia i wydawało by się bez znaczenia nazwa Boga. Była, jest i prawdopodobnie długo jeszcze będzie przyczyną krwawych sporów. Nie zauważenie milionów ludzkich istnień poległych w imię tego jedynego Boga, było by nie lada wyzwaniem nawet dla zupełnego ignoranta. Wszystkiemu zapewne winien jest nie tylko monoteizm, przyczyny wybuchania konfliktów tkwią głębiej. Pierwsza religia monoteistyczna była autorstwa niejakiego Amenhotepa IV. Odbyło się to już dwadzieściapięć wieków temu w Egipcie. Dzisiaj mało kto zdaje sobie sprawę, że Pierwszym Jedynym Bogiem był Aton. Bogiem w swojej naturę oryginalny, w świecie w którym władał miecz i bezwzględne prawa ekonomii nie było podobnie nastawionego Pokojowego Boga. Aton w swojej odmienności znalazł także klęskę. Niezwykle trudno jest nakłonić (Amenhotep IV jedynie prosił, cicho prosił) całą ludność.
Ogół społeczeństwa o zmiany tak daleko idące. Bo kto zmieni cały system wierzeń, uśmierci dziesiątki już istniejących Bogów i uzna monopolistyczne rządy jednego?
Nie uczyni tego nikt, nie w przypadku kiedy sam Aton nie przykłada do tego wagi. Nie straszył, nie groził, nie karał... Jego bronią były jedynie słowa. Hymny układał sam faraon
– inicjator religii.

Kto kogo stworzył?

0 komentarze

Kto kogo stworzył?
To nie jest pytanie skierowane do całej warstwy społecznej. Ono ma bardzo personalny charakter. Jednostka jest w stanie symbolizować tylko swój własny system przekonań, rozciąganie tej opinii na cały stan. Byłoby niewątpliwie karygodnym nadużyciem w stosunku do jednostki i całej społeczności. Uogólnianie, tez tylko na podstawie jednostki. Jednej osoby. Jest śmieszne.
Niewątpliwie jednak, księża role swoją wykorzystują w nadmierny często sposób. Nieprawdopodobny wydaje się widok księdza opływającego w dostatkach. Nie można zaprzeczyć tezie, dwóm pokrewnym wyrazom. Synonimom. Kler i ubóstwo. Z pewnym małym zastrzeżeniem,
duchowieństwo budują ludzie. Oni wnoszą do niego własne błędy, przyzwyczajenia i cnoty.

„Czy potrafilibyście więc stworzyć jakiegokolwiek boga?
Zamilczcie więc o wszystkich bogach. Zapewne jednak potrafilibyście stworzyć nadczłowieka”1


Ważnym nierozstrzygniętym problemem jest jednoznaczne wyznaczenie inicjatora religii. Któż ją wymyślił? Skonstruował fundamenty tej wiecznej świątyni ducha. Świadomi wartości jakie niosą ze sobą wyznania, czujemy się onieśmieleni. I zażenowani stawiając pytanie tego gatunku. Od dzieciństwa jest przecież nam wpajane, iż Religia to dzieło samego Boga. To on łaskawie w swojej wielkości i dobroczynności pozwolił nam na składanie do siebie modłów. Teza to dosyć odważna, nie znaczy to bynajmniej, że nieprawdziwa.
Co więcej, jest w pełni zgodna z kanonem katolickiego nauczania. Nagłe spojrzenie na sprawę w zupełnie innym świetle – co z tego, że podobnym – nie może być zwyczajnym przeżyciem.
Po którym łatwo wracamy do normalnego funkcjonowania. Wypowiedzenie na głos głównego przekazu jaki dostarcza nam Biblia, inne święte teksty. RELIGIĘ WYMYŚLIŁ SAM BÓG.

„Bóg jest domysłem, ja zaś chcę aby wasze domysły nie sięgały dalej, niż wasza twórcza wola”2

Życzeniowe istnienie Boga

0 komentarze

Życzeniowe istnienie Boga

O naszym Panu myślimy w sposób życzeniowy, pragniemy przekreślenia znaczenia słów niemożliwy i nierealne. Kto pamięta o Nim w świecie w którym wszystko układa się znakomicie? W takim czasie, Bóg nie jest nam do niczego potrzebny. Zawsze trafią się chętni chcący partycypować w naszym szczęściu. On jest traktowany podobnie jak jedna z tych osób. Zwyczajna ludzka tendencja, przypominać sobie o Bogu, w czasie kiedy on staję się ostatnią deską ratunku. Ostateczną instancją, do której nie omieszkamy się odwołać. W takim czasie wszyscy stają się podejrzanie, nad wyraz podporządkowani wszelkim regułom wiary. Niemal możemy wtedy zaobserwować ślepy fanatyzm. Ekstremalne sytuacje często prowadzą do amoku (oddani się pod władzę uczuciu, wrażeniu. Świadomie rezygnujemy z autentycznych doświadczeń) Dziś niezmiernie popularnym jest określenie mohery. Polska nazwa symbolizująca osoby ogarnięte ślepym kultem, same już nie wiedzą w kogo lub co. Skrajny przykład dewocji. I właśnie o ludziach tego typu początkowo miała być ta praca. Których większość nawet nie przeczytała Pisma Świętego...W jakim celu mieliby to robić? Przecież ksiądz nie kazał... Przyznaję jednak, iż wybieram bycie nie-ignorantem. Spojrzenie na zjawisko wiary wymaga zdecydowanie czegoś więcej. Niż tylko proste i opisanie jednej grupy wyznaniowej.
Nasuwa się pytanie, czy oni (mohery) wierzą w Boga czy w kleryków? Kapłanów mających jedynie odgrywać rolę starożytnego kwestora. Przewodnika tłumu.

Czy kler zawsze pozostaje wierny takiej roli?

Wyznania księgi

0 komentarze

Muzułmanie opierają swoją wiarę na troszeczkę innych podstawach. A może podstawach tych samych, jednakże zupełnie inaczej interpretowanych. Bliżej im do zasad kultu panujących w innych chrześcijańskich wielkich religiach. Koran to święte słowa podyktowane przez samego Allaha, poprzednie przekazy ...nie istnieją. Liczy się wyłącznie Koran. Troska dotycząca wierności przekazu nosi niepojące znamiona choroby. Odczytanie Koranu jest oczywiście możliwe, przecież Islam nie jest hermetycznie zamknięty. I adresowany wyłącznie dla Arabów. Tylko ilu z nas posługuje się arabskim? Koranu w świetle prawa nie wolno tłumaczyć. Żydzi uznają Tore za miejsce które zamieszkuje Bóg. Jeśli moja pamięć się nie myli, podobnie postępuje Cerkiew.
Arabowie z podejrzaną nutą podobieństwa, uważają Koran za słowa podyktowane przez samego Allaha. Przekaz pierwszy i najwyższy. Wrażenia jaki wywołała na nas lektura tego pisma, muszą być zgodne z przyjętym kanonem.

Święta Inkwizycja pomoże

0 komentarze

Święta Inkwizycja pomoże

Nie doszukiwać się żadnych logicznych przesłanek potwierdzających biblijną historie. Pewnie to było prostsze jeszcze parę wieków temu. Każdą nieznajomość, niewiedze na wielu polach, można było zawsze wytłumaczyć hasłem: Biblia i Bóg. Wyjaśnienie zjawiska?
Podanie jego genezy? Zbyteczne zabawy, wymagające przy tym dużo czasu. Nie wspominając o zdolnościach intelektualnych. Odpowiedź na każde zadane i niezadane pytania nosi imię:
Bóg i biblia.
Dla tych, którzy śmieli wątpić...
Dla tych, których odpowiedź nie była satysfakcjonująca...
Czekała św komisja. Jej wątpliwym zamiarem była obrona czystości wiary. Środki do tego użyte nie są już ważne...inquisitio haereticae pravitati. Nie bez przyczyny stosowanie tortur było oficjalnie zakazane do XIII AD. Później na krótko zniesiono ten zakaz. Zeznania złożone pod wpływem strachu posiadały raczej średnią wartość merytoryczną – Kościół doskonale to wiedział, mimo to nie potrafił całkowicie zrezygnować ze swoich praktyk.
Niech tylko ktoś odważył się odejść od prawideł oddawania wiary ustalonych przez Państwo Kościelne... Sprawimy, że będzie błagał o zadaną przez płomienie śmierć.

”Kiedy się nie zna prawdy w jakiejś rzeczy, dobrze jest aby istniał wspólny błąd, który by dawał ludziom jakąś pewność, jak na przykład to, iż księżycowi przypisuje się zmianę pogody, przebieg chorób itd..; główną bowiem chorobą człowieka jest niespokojna ciekawość rzeczy, które mu są
niedostępne, mniej złe jest trwać w błędzie niż w tej jałowej ciekawości”1
„Dlaczego Bóg się nie ukazuje?
A czyś tego wart?
Tak
Jesteś zarozumiały, zatem niewart
Nie
No cóż, nie jesteś”*

0 komentarze

Nie bez przyczyny napisałem te dwie historie po sobie. Cuda Biblijne i św Mikołaj. Zasadnicza różnica pomiędzy nimi jest taka, że w święte słowa wierzymy. Śmieszna opowiastka ze
św. Mikołajem nie ma w sobie także takiej wartości kształtującej morale i wartości. Chociaż jedna prawda jest podtrzymywana, dobre zachowanie zostanie nagrodzone. A złe potępione. Skala tych czynów jest oczywiście nieporównywalna. Nie możemy doszukiwać się i porównywać otrzymanie niesatysfakcjonującego prezentu do zniszczenia całego miasta. Czy nawet. Uśmiercenia wszystkich ludzi – potop. Nadawanie biblii znaczenia wyłącznie utylitarnego i moralizatorskiego jest zapewne pewnym uproszczeniem. Niemniej jednak takie zadania pełni właśnie pismo święte, podobnie zresztą jak opowiastka o św. Mikołaju. Opowieść moralizatorska, o charakterze wybitnie wspierającym kształtowanie się zasad etycznych.

Nie wiedzieć nic – niczego nie wiedzieć – jak to wpływa na moje życie? Niepewność poparta niewiedzą podwalinami, na których zbuduje swoją wiarę. Ja... nie wiem nic. Przyjmowanie kolejnych zjawisk odbywać się może tylko (i wyłącznie) na prawach w nie uwierzenia. Nie poparta żadnym argumentem ślepa wiara.

0 komentarze

Jak można tak marginalizować, sprowadzać do tak niskiej roli biblijne przekazy? Świętości się nie depcze. Ja należy kultywować, z wielką starannością czcić. Należy w nią wierzyć!

Fikcja | Rzeczywistość

0 komentarze

Jaka jest różnica pomiędzy fikcyjnością tej opowieści. A prawdziwością biblijnych przekazów? Skąd wiemy, iż to nieprawda? Tylko to, że biblia poświadcza o tym czyni poniższe zdania w pełni prawdziwymi? Zobaczmy na poniższą listę biblijnych cudów.
laska Aarona zamieniona w węża
10 plag egipskich
rozdzielenie wód Morza Czerwonego i zniszczenie pościgu egipskiego
gorzka woda zamieniona na wodę nadającą się do spożycia
Bóg zesłał mannę z nieba i przepiórki
woda wytrysnęła ze skały w Refidim
śmierć Nadaba i Abihu
ziemia rozstąpiła się i pochłonęła Koracha, Datana i Abirama
laska Aarona wypuściła pączki i wydała kwiat i dojrzałe migdały
woda wytrysnęła ze skały w Meriba
miedziany wąż, który leczył ludzi ukąszonych przez jadowite węże
oślica przemówiła do Bileama
rozdzielenie wód Jordanu
zdobycie miasta Jerycha
zatrzymanie słońca i księżyca
uschnięcie ręki Jeroboama
rozmnożenie oliwy i wskrzeszenie do życia syna wdowy przez Eliasza
spalenie stu wojowników wraz z ich dowódcami
rozdzielenie wód Jordanu przez Eliasza
wstąpienie Eliasza do nieba
rozdzielenie wód Jordanu przez Elizeusza
uzdrowienie wód Jerycha
dwa niedźwiedzie rozszarpały czterdzieści dwoje dzieci
dostarczenie wody armii
pomnożenie oliwy wdowy po proroku
przywrócenie życia chłopcu Szunamitki
uzdrowienie zatrutego pokarmu
rozmnożenie chleba
uzdrowienie Naamana z trądu
wydobycie siekiery z wody
zmartwychwstanie człowieka po dotknięciu zwłok Elizeusza
cofnięcie cienia o dziesięć stopni
zachowanie trzech mężczyzn w piecu ognistym
Daniel zachowany w lwiej jamie
Jonasz ocalony przez wielką rybę
poczęcie przez Ducha Świętego w Nazarecie
zamiana wody w wino w Kanie Galilejskiej
uzdrowienie syna dworzanina
połów wielkiej ilości ryb w Jeziorze Galilejskim
uzdrowienie opętanego w Kafarnaum
uzdrowienie teściowej Piotra
uzdrowienie trędowatego
uzdrowienie sługi setnika
wskrzeszenie młodzieńca z Nain
uciszenie burzy nad Jeziorem Galilejskim
uzdrowienie dwóch opętanych w Gadara
uzdrowienie paralityka w Kafarnaum
uzdrowienie córki Jaira
uzdrowienie chorej na krwotok
uzdrowienie dwóch ślepych
uzdrowienie opętanego
chromy uzdrowiony nad Betesdą w Jerozolimie
uzdrowienie człowieka z uschłą ręką w Judei
uzdrowienie opętanego w Kafarnaum
nakarmienie 5000 mężczyzn w Dekapolu
uzdrowienie córki Kanaanitki w okolicy Tyru
uzdrowienie głuchoniemego w Dekapolu
nakarmienie 4000 mężczyzn w Dekapolu
przemienienie Jezusa na Górze Tabor
uzdrowienie ślepego w Betsaidzie
uzdrowienie epileptyka na Górze Tabor
uzdrowienie ślepego od urodzenia w Jerozolimie
uzdrowienie kobiety w Galilei
uzdrowienie chorego na puchlinę
oczyszczenie dziesięciu trędowatych w Samarii
uzdrowienie dwóch ślepych w okolicy Jerycha
wskrzeszenie Łazarza w Betanii
przeklęcie nieurodzajnego drzewa figowego na Górze Oliwnej
uzdrowienie ucha arcykapłana w Getsemane
zmartwychwstanie Pana w Jerozolimie
połów 153 dużych ryb w Jeziorze Galilejskim
wniebowstąpienie Pana na Górze Oliwnej
wylanie Ducha Świętego w Jerozolimie
uzdrowienie chromego w Jerozolimie
śmierć Ananiasza i Safiry w Jerozolimie
uzdrowienie Eneasza przez Piotra w Liddzie
Dorkas uzdrowiona przez Piotra w Joppie
Piotr uwolniony z więzienia w Jerozolimie
oślepienie Elimasa w Pafos na wyspie Cypr
cuda Pawła i Barnabasza w Ikonium
uzdrowienie kaleki w Listrze
przywrócenie Pawłowi zdrowia w Listrze
uwolnienie opętanej w Filipi
Paweł i Sylas uwolnieni z więzienia w Filipi
przywrócenie życia Eutychusowi w Troadzie

0 komentarze

Dlaczego nie odwrócić wszelakich praw wiary w Jedynego. Nie postawić mocnego zdania.

Boga nie ma! Nie jest ono podobne do twierdzenia: Bóg istnieje..?

Zarówno pierwsze jak i drugie zdanie opiera się na naszej wierzę. Zatem będziemy wierzyć, a co za tym idzie urzeczywistniać kolejne nawet bardzo wydumane teorie. Dlaczego by tak nie uwierzyć w św Mikołaja? To wyłącznie głupiutka i prosta opowiastka dla dzieci? Racja przecież zwyczajny dorosły, inteligentny, nie koniecznie wykształcona osoba o pełni władz umysłowych nie może wierzyć bajki docelowo skierowane dla dzieci. O starym dziadku żyjącym w Laponii. O latających reniferach, które umożliwiają mu podróż. A naginanie czasu? Bajki mówią przecież, że Mikołaj zdąża rozdać wszystkie prezenty na całej ziemi. W jedną tylko noc. A wszechwiedza? Niby skąd św. Mikołaj wie kto był grzeczny, co każde dziecko chciałoby dostać. W napisanych powyżej zdaniach jest mnóstwo absurdu, uśmiech powątpiewania i drwiny zapewne zagości na naszej twarzy.

Polska kraj bez stosów, a tolerancja religijna

0 komentarze

Polska kraj bez stosów a tolerancja religijna?

Ależ oczywiście. Przy czym deklaracje ludzi odnośnie wiary powinny zostawać ich ściśle prywatną sprawą. Innowiercy zamieszkiwali – bez wątpienia! I to w jakiej ilości! - nasz kraj, odgrywali dominującą rolę w społeczeństwie miejskim. Sedze, że jest także dostarczyć przedatnych Zwróćmy uwagę na kosmopolityczny i różny wyznaniowo charakter miast w epoce stosów. Władze unikały wskazywania dominujących prądów umysłowych i religijnych. Nieco gorzej1 wyglądała sytuacja szlachty. Jednakże nie nadinterpretujmy. Niszowość reformackich wyznań nie oznaczała zamykania do nich drogi. Drogi,

Uniwersalna zasada wolnego wyboru przewijała się i malowała tło dawnych epok. Polska nie bez przyczyny nazywana była monarchią wielonarodowościową. Na jednym podwórku koegzystowały nie tylko nie tylko odmienne narody, innowiercy ciekawe polskie określenie) zamieszkiwali również tereny odmienne od siebie wyznaniowo. Należy podkreślić – NIE BYŁO WOJEN DOMOWYCH O PODŁOŻU RELIGIJNYM.

Bóg – semantyka pojęcia

Są różne definicję słowa Bóg. Nie oznacza to w żadnym razie, iż niektóre są zwyczajnie fałszywe. Wszystkie są prawdziwe! Mimo tak dużych różnic pomiędzy nimi. O Bogu, jego istocie można głosić różnorodne teorie. Prawd ogólnych doszukiwać się w nich nie warto, nie znajdziemy takowych. Opinie jednostki, samotnego człowieka, tylko one będą ogrywać jakąś role.
Zapomnijmy o grupce czy całym społeczeństwie. Ono tak naprawdę nie myśli...
Wydarzenia i obrazy, które zdają się wydawać właśnie tymi niepowtarzalnymi.
Prawdziwymi nie są. Tłum jest nieszczęśliwie głupi, wypomniany tłum ma jednak siłę...

Pozory

0 komentarze

Wiara? Jakie to ma znaczenie?
Dziś o takie personalne, indywidualne wartości się nie dba...

Mit próbujący usilnie podtrzymać pozory prawdy. Prawda przedstawia się zgoła inaczej, utopijna wizja niezależności jest wyłącznie pięknym obrazem. Wiszącym w galerii doskonałych (nierzeczywistych) bytów Platona. Nie przyzna się nikt, iż takie - wydawać by się mogło - szczegóły zaważyły na jego decyzji. Nie ośmielił by się, takie wyznanie byłoby równoznaczne z łamaniem konstytucji. Naszego najwyższego aktu prawnego. - stworzona przez ludzi i dla ludzi -
A łamać ją może w dwojaki sposób, zwracając przesadną uwagę do elementu wiary. Akceptować wyłącznie wybraną orientacje jako jedyną możliwą. Lub – pozornie - nie przywiązując w najmniejszym stopniu do tego uwagi. Niemożliwe także wymagać od innych pełnej tolerancji etycznej i światopoglądowej. Swoboda naszych preferencji jest naruszona.

Wszystko zaczyna się od kołyski...

Najtrudniejsze zadanie postawione jest przed dziećmi. Niewinnymi jeszcze istotami.
Mali ludzie nie potrafiący odróżnić snu od rzeczywistości. Skazani są na zagubienie w otaczającym nas prozaicznym świecie. Zmuszeni oznaczać bezkres nieznanego dziś i jutra archetypowymi tworami – problem jest tylko ich posiadanie u dzieci. Trudno jest dokonać głośnego i jednoznacznego wyboru. Dwa niezwykle podobne do siebie światy. I doprawdy nie wiem, który z nich bardziej jest nam przyjazny. Nie wiem... Czy jest to ten, który pozostaje w sferze ideałów?
Świat, którego jesteśmy świadomymi uczestnikami jest również szalenie pociągający.
Młodzi ludzie zmuszeni dokonać wyboru między świadomością, a wyłamaniem się poza nią. Podjęcie tej decyzji jest niewątpliwie potężnym ich krokiem w dorosłe życie. Trudną i bezcenną decyzją.

Ułatwić dzieciom dokonanie trudnych wyborów?
Czyż to nie ubezwłasnowolnienie?
A gdzie podziała się etyka, gdzie moralność?
Czyż magia urojenia pozwala nam mamić nią innych?

0 komentarze

„Już samo pochodzenie terminu hairesis jest więc szlachetne: W znaczeniu wyboru bowiem łączy się ono z jedną z dwóch czy trzech najwznioślejszych kategorii ducha ludzkiego – z wolnością (obok miłości i mądrości). Heretyk to człowiek, który domaga się dla siebie – niekiedy nawet za cenę własnego życia – wrodzonego w człowieczeństwo prawo do wolności. Dlatego: heretyk brzmi dumnie”1

Nazywanie kogoś imieniem ateisty jest nawet obraźliwe! Bezpieczniej jeśli użyjemy pojęć niewierzący lub nawet użyć sztucznego pojęcia naszych czasów NIEPRAKTYKUJĄCY.
Co z tego, że te dwa hasła oznaczają dokładnie to samo. Deklaracja ateizmu jest równoznaczna z wykluczeniem z danej społeczności.

Wiara to jedno z naszych niezbywalnych dóbr, wcale nie musimy jej posiadać. Nie oznacza to w żadnym wypadku, iż wolno nam wprowadzać w zakłopotanie rozmówcę ogłaszając wszem i wobec jej brak.

Stereotypy czy rzeczywistość

0 komentarze

Zdradźcie mi tą tajemnice poliszynela, tak wiele osób zwyczajnie unika, panicznie boi się określeń niewierzący, ateista, heretyk, poganin... Słowa wydawało by się zwyczajne, jednakże pod pewnym względem wyzywające i przełomowe. Poruszają one kwestie przynależności (i czasem identyfikacji) z daną grupą społeczną.

0 komentarze

„Jeśli nie ma Boga to wszystko wolno”*2

Kościelne prawodawstwo jest bardzo odległe od prawodawstwa cywilnego. Stare i konserwatywne – miejscami nawet anachroniczne. To jednak wcale nie prawo kościelne formuje i określa mnie jako człowieka. Osobę ludzką definiują inne wartości. O istnieniu kodeksu, sakralnego - prawa jesteśmy w przeważającej większości nawet nie świadomi. Wiara wyznacza jednak pewne zasady i reguły. To, że nie zostały one spisane w formie kodeksu jest kompletnie bez znaczenia. Wierzymy przecież w symbole, nigdzie - nie - zapisanie znaki. Nigdy – nie - padłe- słowa.

0 komentarze

Bóg jest, czy Go nie ma?
Ktokolwiek Go widział?
W dowolny racjonalny sposób zbadał i udowodnił jego oddziaływanie?
Doświadczył korzyści jakie obiecuje wiara?

Czy jego faktyczne istnienie ma jakiekolwiek znaczenie dla osoby wierzącej?
Ludzie potrzebują wiary w transcendentalne byty, w kogoś lub coś czemu nie potrafią przyporządkować nazwy.

0 komentarze

Leszek Kołakowski Jeśli Boga nie ma... Horror metaphysicus:


„Czy Bóg istnieje, czy też nie – nie jest w istocie sprawą religijną, i nie o to kłopoczą się ci, których ta sprawa obchodzi. Obraz Boga filozofów da się wprawdzie pogodzić z pojęciem nieskończonego komputera, jak i z wizerunkiem ojca zatroskanego losem swego potomstwa”1

Pragnienie wiary

0 komentarze

Mamy tendencje do postrzegania Boga jako plątanie różnych wartości i doktryn. Bogiem nazwiemy przeróżne nieznane nam czynności i obiekty. Przypiszemy to słowo do dowolnie nam odpowiadającego zjawiska. Nadamy preferowane przez nas znaczenie. Brak jest w dziedzinie tej ograniczeń, nie ma przeszkód do twórczej ontologii. Panteon Bóstw jest już szczelnie wypełniony przez kolejne istoty. ZNAJDŹ W NIM MIEJSCE DLA NOWEGO BOGA...
To Nie Lada Wyzwanie. Niewątpliwie sakralizacja to silne ślady animizmu, nadawanie naturze kolejnych cech Boskości - od pradawnych już czasów przypisywaliśmy Jego element naturze. Wszechwystępująca, potężna, nieprzewidywalna – i nie dająca się zrozumieć! Nadeszła postać Boga personalnego, umożliwiająca łatwiejsze nam zrozumienie wymiaru Boskości1 – chociażby częściowego. Cała spektrum niejasnym spraw wymaga TYLKO WIARY. Bóg panteistów czy personalna postać Boga - między nimi brak jest wyraźnych różnic, symbole pozostają takie same. Analogie i metafory mają uniwersalne kształty, a Bóg(Bogowie) zwykł nam przekazywać to samo (interreligijne) przesłanie. Toteż w symbolach nie dostrzeżemy żadnej różnicy pomiędzy Bogiem panteistów i człowieczo - podobnym.
W dawnych czasach wykonywano pewien zabieg, w celu przybliżenia nam tego bytu. Starano się uczynić Boga istotą bliższą, bliższą i realniejszą zwykłym śmiertelnikom. Najłatwiej uczynić to nadając temu bytowi ludzki charakter. Kolejne atrybuty człowieka, antropomorfizm bliżej lub dalej posunięty. Kij ten ma dwa końce, większości ludzi zwyczajnie łatwiej jest uwierzyć
w osobowego Boga. Istnieją jeszcze pozostali, dla których obraz Boga do nich podobnego jest nie tylko obcy. Oni zwyczajnie twierdzą, że to za duże uproszczenie wręcz herezja. A upraszczać Boga?
Wierzymy, iż to Bóg obdarzył nas zdolnymi do abstrakcyjnego myślenia umysłami. Zatem zostaliśmy obdarzeni możliwością swobodnego myślenia o czym kolwiek zechcemy Jeśli intryguje nas kwestia obecności Boga – czy też jego istoty. Pytajmy, poszukujmy odpowiedzi. Znajdziemy ją lub nie, sprawa to w gruncie rzeczy nieistotna. Cenne jest samo odpowiedzi poszukiwanie .
Zapisano święte słowa zakazów, nie wolno nazywać Boga. Nie wolno sporządzać jego podobizn. Nie wolno o nim ani mówić, ani nawet myśleć. Nie wolno porównywać nieporównywalnego...
Nie wolno wątpić!

Pragnienie wiary

Chcemy wierzyć w transcendentalny, wyższy cel jakie ma nasze życie. Potrzeba mistycyzmu i metafizyki, odpowiedź na pytanie dlaczego żyję. W realizacji tego celu, najłatwiej jest nam uwierzyć w Boga. (to jego identyfikujemy ze wszystkim co niebanalne i magiczne) Nazywać ten cel, dzięki któremu i w imię którego żyjemy można dowolnie. Dlaczego nie nazywać go Bogiem..?

Wiara jest wyborem z którego możesz zrezygnować

0 komentarze

Ja? Dlaczego ja wierzę?

0 komentarze

Istnieją powody rozbudzające w nas wieczny płomień - pragnienie wiary. Podążania jasną ścieżką, prowadzącej nas poprze podstępne czernie codzienności.

Ja? Dlaczego ja wierzę?

Często słyszmy patetyczne deklaracje padającą z ust tłumu – również my sami także wypowiadamy te słowa!. Doniosłe WIERZĘ. Chwała im za to, jednakże tak naprawdę w co wierzę? W imię czego gotów jestem do niewyobrażalnych poświęceń:

W pełni świadomie wybieram przyjęcie wiary wraz z kolorowym wachlarzem beneficjów i negatywnych konsekwencji tego czynu. Postrzegam ją wyraźnie i jednoznacznie jako łaskę

A jeśli bezwiednie podążam za głosem reszty tłumu? Zbiorowiskiem ludzi, które nie zawsze musi mieć rację. Mimo to, ta społeczność przeplatają i łączą różnorodne więzi wzajemnej współzależności. Dające olbrzymią wręcz siłę. Nie bez przyczyny wyróżnione zostało takie pojęcie jak psychologia tłumu. Wprawdzie używamy tego słowa, niewątpliwie silnie nacechowanego pejoratywnie raczej niechętnie. Nikt z nas nie lubi przecież przyznawać, iż podejmowane przez niego decyzje. Wykonywane czyny. Nie są w pełni jego niezależnymi, indywidualnymi działaniami.

A któż to indoktrynuje tłum? Któż ma taką władzę..?A jeśli tłum w pełni niezależnie wybiera bycie indoktrynowanym? Nie tylko bezwarunkowo poddaje się sugestiom – sam ich poszukuje.

Sytuacja ta wygląda zgoła odmiennie, kiedy rozgrywa się w gmachu sądu. Zacierają się w tym czasie granice prawdy i własnej niezależnej woli. Przecież lepiej jest przyznać, iż nasze działanie zostało uwarunkowane poprzez obecność czy agitacje innych osób. W takim wypadku będziemy mogli skorzystać odpowiednich paragrafów w kodeksie karnym. Aby znacząco zredukować nasze winy.

Wierzę w człowieka który blisko dwa tysiące lat temu urodził się w Nazarecie, Izrael.
Domniemanego posłańca Najwyższego, co więcej jego syna. Jest to z lekka duże uproszczenie, nadawanie cech antropomorficznych zwykłemu żydowi, cieśli. A przecież Bóg jest ponad wszystko co ludzkie i nietrwałe. Z drugiej strony dlaczegoż miałoby to być niemożliwe - Bóg może przecież wszystko...- Miał kaprys nadania ludzkiego charakteru swojemu synowi. I tak też uczynił...
Moja wiara dotyczy tylko historycznych faktów. W pełni zgadzam się i akceptuje istnienie Jezusa Chrystusa. Nie koniecznie był on jednak Bogiem.

„We Wcieleniu Bóg nie jest już tylko Bogiem, lecz Bogiem i człowiekiem zarazem. Lecz to wywiera swój wpływ w obu kierunkach – a mianowicie, że człowiek nie jest już po prostu człowiekiem, lecz istotą teandryczną lub demoniczną. Św. Grzegorz z Nyssy mówi to wyraźnie: Ludzkość składa się z ludzi o obliczach aniołów oraz ludzi noszących maskę bestii”1

Wierzące osoby będą doszukiwały się jego interwencji w każdym niemal zjawisku naszego szarego świata. Brzmi jak opis fanatyzmu? Istotnie, prawdziwa głęboka wiara mocno dotyka tego pojęcia. Nieporozumieniem była by jednak ślepota, inny brak wiedzy dotyczący naszej przeszłości. Jeszcze parę wieków temu wiara stanowiła odpowiedź na wszystkie zadane i niezadane pytania. Zdecydowanie łatwiejszym rozwiązaniem było oskarżenie o czary, niż próba naukowego wyjaśnienia i zrozumienia zjawiska.

Wierzymy z powodów wcale nie wyniosłych, nie poszukujemy transcendentnych bytów. Odnajdujemy w naszych przekonaniach religijnych, wartościach moralnych i etycznych ukojenie. Ucieczkę w jasny i przejrzysty świat, w którym dobro jest zawsze nagradzane a zło piętnowane.

Jasne, że wierzę tylko... w niezupełnie to co głoszą kościelne dogmaty. Nie zgadzam się z tezami głoszonymi przez kościół. I dlatego do niego nie chodzę. Wierzący jestem!
Z tym, że dla samego siebie, nikt o tym wiedzieć nie musi.

Pewna drobna uwaga. Nie zaprzeczy nikt, iż wiara to personalny wybór człowieka. Nikt też nie może wdawać się w polemikę z zasadami obrządku, kultu jakie wyznaczył Kościół.
A one jasno podkreślają obowiązek regularnych praktyk religijnych. To dictum pozostaje od wieków niezmienne, paradoksalnie żywa potrzeba celebracji odżywa w nas zawsze kiedy ta czynność jest zakazana i skrajnie niebezpieczna.2

Wiara to coś więcej, niż pewność istnienia Boga. Pojęcie wiary rozumiane w ten sposób byłoby wybrakowane. Wierząc zgadzasz się akceptować cały świat Boskiej kreacji.
Uwierzenie w Najwyższego to niełatwe zadanie, na tym nie kończy się skala trudności. Zobowiązany jesteś uwierzyć we wszystko z Bogiem związane.

Istota wierzeń

„Czymże jednak jest wiara? -zapytajmy, zanim odpowiemy na pytanie: W co wierzę?
Pojęcie wiary ma jak wiadomo, dwa poziomy znaczeniowe: na pierwszym, płytszym, wiarą nazywa się przyjęcie (bez dowodów – lub z dowodami) jakiejś prawdy na mocy autorytetu ją głoszącego. Dla Kościołów chrześcijańskich autorytetem takim jest Objawienie i/lub tradycja: źródło więc zarówno boskie, jak i ludzkie [...] Ale jest jeszcze inny poziom wiary: pojętej jako ufność w doznane doświadczenie – poznanie duchowe (gnosis). Ta ufność odnosi się do mojego doświadczenia, które jest dla mnie gwarantem prawdziwości i realności, i bezpośrednio duchowej obecności istoty, której doświadczam”3

Biblia przekazuje nam niezbyt jasne przesłanie odnośnie objawień (tzn. oczywiście je potwierdza, co więcej chełpi się nimi). Całe Pismo święte pełne jest niejasnych zdań
(bez przesady oczywiście) Dobro zawsze jest podkreślane i wynoszone na piedestał, za jaką cenę pytam?. - Czytając pismo święte czytamy swoisty kodeks moralny. Niemal zawsze nagroda przyszłego życia u Boskiego boku. Okupiona jest rzeką krwi i potokami łez. Marginalizacja życia doczesnego – prozaicznych dni w beznadziei – ceną wiecznego szczęścia. Uwaga, my ludzie żyjemy tej chwili (ulotnej). Szansa na inne życie jest lub nie ma jej wcale. Musimy przede wszystkim odpowiedzieć sobie na pytanie, aluzja do słów o alternatywnej egzystencji. Tutaj NA ZIEMI ŻYJEMY NASZYM JEDNYM TYLKO ŻYCIEM, wizja rajskiej egzystencji upoważnia nas do ignorowania doczesnego żywota? Cierpienie nie może być swobodnie i łatwo akceptowane.
Nie za tak odległa i niepojętą nagrodę. O wątpliwym w dodatku nadejściu.

Żadne poglądy na całej kuli ziemskiej nie są tak trwałe jak poglądy religijne.
Zajmę się troszkę psychologicznymi i socjologicznymi aspektami. Wszelkimi korzyściami, lub negatywami jakie może przynieść wiara w Boga. Grupie społecznej jak i pojedynczej osobie.


„ – Hipoteza Boga – jest nie do obrony. Bóg niemal na pewno nie istnieje. Jak dotąd to najważniejsza konkluzja mojej książki. Rodzi ona jednak kolejne pytania. Czy nawet jeżeli godzimy się z tym, że Bóg nie istnieje, religia nadal nie ma wielu zalet? Czy wiara nie daje pocieszenia? Czy to nie dzięki niej ludzie czynią dobro? Gdyby nie było religii, skąd wiedzielibyśmy, co jest dobre? Dlaczego wreszcie mamy być wobec religii wrodzy? Jak religia może być fałszywa, skoro wszystkie kultury i cywilizacje miały swoje religie?
Poza tym – fałszywa czy prawdziwa – religia jest wszechobecna. Skąd zatem się wzięła?”*1

Słowo wstępne

0 komentarze

Powinienem szybko uprzedzić. Nie jest moim zamiarem wtóre rzucanie tezy kwestionującej bądź też udowadniającej. Dogmaty naszej wiary. Nie zostanie poddana w wątpliwość żadna z jej zasad. Ani jedna żelazna zasada nie zostanie zakwestionowana bądź utwierdzona.
Nie będzie to artykuł rozważający istnienie Boga, tutaj w żadnym razie nie jest ważna ta kwestia. Być może moja dalece zdystansowane, wręcz zimne podejście wywoła poruszenie. Odrzucam, w stopniu na który pozwalają moje możliwości wszelkie emocjonalne, uczuciowe podejście do tematu. Doskonale zdaje sobie sprawę, iż całkowite zachowanie dystansu i obiektywizm wykracza dalece poza moje zdolności. Przede wszystkim jestem człowiekiem, w dalszej kolejności Polakiem i katolikiem. Wiara w Niego (Boga) nie może być tłumaczona w jakikolwiek logiczny sposób. Irracjonalność, na tym polega jej istota. - Ważny jest wyłącznie obiekt moich pragnień - wierzę – jak to czynie? Bezpośrednim adresatem mojej wiary jest... Teandryczna istota lub siła. Niezidentyfikowana i nieokreślona, pragniemy pewności istnienia tej siły. O samym Bogu będzie tu dużo, lecz nie jest moją intencją czynić Go głównych bohaterem tegoż artykułu. Nie w przypadku, kiedy nie jest religii1 niezbędnym.
Moim celem jest analiza roli odgrywanej przez Boga w religiach. Zadam wielokrotnie pytania o potrzebie metafizyki w naszym życiu. Biel i Czerń kolorami naszego życia – a ja pytam o barwy NASZYCH SNÓW. One muszą być bardziej złożone, myślenie magiczne, urzeczywistnianie snów. Ludzie malują za pomocą myśli powszednie dni. Rozważymy pokładanie nadziej w Nie-Bogu – lekka zabawa z nierzeczywistością. Na czym opieramy naszą wiarę..?

Dlaczego wierzymy? W pełni świadoma wybieramy wiarę w Boga, czy nie chcemy się wyłamywać z tłumu?

0 komentarze

Tytuł pracy, temat doskonale się nadający na esej. Niestety pod wpływem rad kolegów i koleżanek - których to opinii bardzo poszukiwałem, zmieniłem jego formę z eseju na ... nie wiadomo co. Zepsułem!

Wprowadzenie do eseju

0 komentarze

Postanowiłem umieścić tutaj mój esej, skazany na trwanie w nieskończeniu. Nie pisałem go jednym ciągiem, moja praca nad nim była bardzo nierównomierna, sporadycznie później do niego wracałem. Powroty te były raczej częstymi, przynajmniej w paru pierwszych miesiącach. Pracę nad nim rozpocząłem ok czerwca, nie pamiętam czy były to ostatnie dni maja. Czy już pierwsze czerwca, dosoknale pamiętam jednak, że podczas sesji esej_faith zajmował mój umysł.

Może się wydawać, iż uniemożliwił mi naukę. Nie wiem czy mogę poddawać to w wątpliwość, jednak tak uczynię. Dziwnym trafem nie wpływał on na proces mojej nauki, doskonale pamiętam tamten czas w euforii. Zajęcia na uczelni, szybki powrót do akademickiego pokoju i pisanie. W tym czasie zmuszony szybko przeczytać książkę w ramach studiów, robiłem to. Wywiązywałem się z tego zadania bardzo szybko, musiałem mieć przecież czas na pisanie. Esejowi zawdzięczam zmianę, która zaszła w czytaniu tekturek. Wcześniej były takie oporne, że wybierałem nie czytać ich. Niż z wolna przedzierać się przez następne strony, presja czasu wpływała na mnie tylko negatywnie. Esej dał mi tą pewność, że przeczytanie książki nie jest problemem. Inna sprawa, że wtedy czytałem książki ciekawe. Przecież sam wybierałem literaturę, teraz niestety takiej swobody nie mam. I niestety popadam w skrajności w tym punkcie, przykładowo. Książkę czyta mi się fatalnie, wolno przerzucam kolejne strony, praca posuwa się bardzo wolno. Nie potrafię powiedzieć jednak - dość! Kończ waść tą mękę. Nie wiem z czego to wynika, książek przecież jest dużo, z pewnościa w innych znajdę to czego szukam.
Ale tak sklasyfikować książkę to literackiej nicości? Niestety dopiero muszę nauczyć się tego robić.

Odnośnie samego eseju słów kilka, pewna edytorka napisała mi opinie na jego temat. Ja odpisalem na tegoż maila, wtedy dostałem kolejnego. Nie jestem w stanie przytoczyć dokładnie treści tych mali. Sądzę, że najlepiej uczynię wklejając je.


Pierwszy mail od niej, Pani Sylwii Frołow

Panie Krzysztofie,
dostałam od Kingi M. Pana esej do lektury.
Oto moje uwagi:
z pewnością dobrze, że interesuje się Pan problematyką ze sfery religii i ontologii (lista lektur godna podziwu). Tak trzymać, tyle że wyczuwam w tych przemyśleniach brak dojrzałości. Wiem, że jest Pan człowiekiem bardzo młodym i stąd zapewne niedojrzałość, która wcale nie musi być wadą w życiu, ale staje się nią na papierze. Po prostu poruszane przez Pana tematy przerastają Pana. Stawiając tezę - jest Bóg czy go nie ma, by być wiarygodnym, należy albo zminimalizować ilość słów do krystalicznego meritum, vide poezja (np. Larkin), albo napisać dzieło życia, na które złożyłoby się całe doświadczenie plus olbrzymia praca bibliograficzna.
Pana esej jest zbyt powierzchowny, przy tym pozbawiony jasno założonej tezy. Gdybym miała go z czymś porównać, byłby to Wałęsa ze swoim słynnym: "jestem za, a nawet przeciw". W jednym miejscu oświadcza Pan, że religia to wyłącznie sprawa Boga, w drugim, że duch jest wytworem umysłu. Absolutne zaprzeczenie, na dodatek zaprzeczenie wytrącające drugiej stronie wszelkie argumenty z ręki. Esej, jak sama nazwa wskazuje (po francuski), jest próbą, ma stawiać pytania i pozostawiać miejsce na myślenie czytelnikowi. Pan czytelnikowi nie pozwala myśleć, Pan go stawia przed faktem dokonanym, przy tym fakt jest na tak i na nie jednocześnie, co już można uznać za literacką schizofrenię.
Ma Pan również problem z formułowaniem zdań, są niejasne, często niestylistyczne.

Panie Krzysztofie,
jeżeli chce Pan pisać, to dobrze. Ale musi Pan zacząć od bardziej prostych gatunków i lżejszych tematów. Zdecydowanie popracować nad warsztatem, powalczyć ze słowem jako materią.
pozdrawiam!
Sylwia Frołow


Odpowiedziałem na tego maila, cóż może rzeczywiście lepiej by było zapłacić za rzeczową poradę edytorską. Pani Sylwia jest na pewno doświadczoną edytrką, tylko, że ona ma swoją pracę.

Odpisałem

Witam,

Pani Sylwio niezmiernie wdzięczny jestem za tych parę merytorycznych uwag odnoszących się do mojego eseju. Przepraszam, iż niejako wykorzystałem Panią Kingę by prosić o opinie eksperta. - jako edytorka niewątpliwie Pani nim jest. Mam tylko nadzieję, że chwile poświęcone mojemu esejowi nie zakłuciły zbytnio Pani harmonogramu.

Nie wiem czy powinienem się odnieść do Pani uwag. Nie specjalnie wiem jak to zrobić.
W pisaniu odnajduje cudowną metodę autoterapeutyczną. Jednakże równie ważna jest dla mnie opinia odbiorców dzieła.
Wpływa ona znaczenie na moją konstrukcję psychiczną. Pisanie sprawia mi przyjemność - ah te zabawy słowem - stagnacja w pracy twórczej bezpośrednio odbija się na moim psyche.
Paradoksalnie, sam początek pisania bardzo trudne zadanie - wyzwanie rozpoczęcia pisania. Jestem dwudziestojedno letnim chłopakiem, który nie znosi udawania.
A jak inaczej zaprezentować siebie jako osobę dojrzałą?
W normalnym życiu - abstrahuje tu od naturalności i prawdy zawartej w słowach - przybieram postawę osoby ponad wiek dojrzałej.
I zapewniam Panią nie jest to tylko krzywa poza. Poważne zajścia w moim życiu zmusiły mnie do takich zachowań.

Na kartce zapewne wygląda to inaczej. Cóż, wynik braku doświadczenia, także tego spowodowanego upływem czasu..?
Esej stanowi zaledwie trzecią napisaną przeze mnie pracę. Wcześniej były tylko maile, na krótko przewinął się także blog.
Mój warsztat i styl ulega ciągłym zmianom, vide, krótka historia tworzenia.
Trudno jest mi wyobrazić sobie moje pracę powiedzmy za pięć lat. Ja nie jestem zdolny uczynić tego nawet do paru miesięcznego okresu.

Ponownie dziękuje za poświęcony czas.
Pozdrawiam,
Krzysiek


Na tego maila jeszcze Pani Sylwia skleciła swoje parę zdań.

Panie Krzysztofie,
pisanie jako formę terapii rozumiem doskonale. Sama też znajduję w tym przyjemność i rodzaj odstresowywania się. Ma Pan potrzebę pisania - i bardzo dobrze! Proszę pisać.
Poproszona zostałam przez Kingę o wydanie opinii, więc ją wydałam, podchodząc do tego poważnie, a poważnie znaczy fachowo i surowo.
Uważam, że powinien Pan do poruszanych tematów podchodzić z większym dystansem i z większej perspektywy. Pisząc o wierze i niewierze, przyjmuje Pan narrację w pierwszej osobie, co powoduje, że wszystkie opinie przyjmuje się jako Pańskie. A więc, oświadcza Pan, że Bóg jest i Pan niezaprzeczalnie w niego wierzy, by zaraz potem przyjmować za swoje status quo światopogląd ateisty. To błąd w założeniu, bo ja jako czytelnik w tej sytuacji nie wiem, czy Pan jest za czy przeciw. Dużo bezpieczniej jest pisać, że ci uważają tak, a ci inaczej, zaś Pan jako narrator stawia pytanie, czy oni mają rację, po czym próbuje z tego wyciągnąć własny wniosek. Na tym polega esej.
Poza tym bezpieczniej (przy debiucie) skupić się na mniejszym fragmencie problemu, na przykład na tezie postawionej przez jednego z cytowanych przez Pana autorów. Zaczynać należy od rzeczy małych. Przy tym pracować nad warsztatem słownym.
pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia w dalszej twórczości.
(zawsze służę radą).
Sylwia Frołow


Niukrywając te nieudane próby publikacji wpłynęły na mnie deprymująco. Pomimo wcześniejszych zapewnień, że tak nie będzie zmiażdżyły moją pewność siebie. Pewność pióra. Dlatego może z powodu braku tej pewności zacząłem pisać wierszyki.

Mam zamiar wybrać się na uczelni do jednego z dr i poprosić go o przydzielenie tematu na pracę odnośnie tej epoki. Z prostej przyczyny, wiem jakie ona ma motywujące dla mnie znaczenie. Pod wpływem pracy przygotowywał bym się do zajęć wyśmienicie. Nie wiem, teraz praktyki to może napiszę mu maila.