poniedziałek, 2 marca 2009

Życzeniowe istnienie Boga

Życzeniowe istnienie Boga

O naszym Panu myślimy w sposób życzeniowy, pragniemy przekreślenia znaczenia słów niemożliwy i nierealne. Kto pamięta o Nim w świecie w którym wszystko układa się znakomicie? W takim czasie, Bóg nie jest nam do niczego potrzebny. Zawsze trafią się chętni chcący partycypować w naszym szczęściu. On jest traktowany podobnie jak jedna z tych osób. Zwyczajna ludzka tendencja, przypominać sobie o Bogu, w czasie kiedy on staję się ostatnią deską ratunku. Ostateczną instancją, do której nie omieszkamy się odwołać. W takim czasie wszyscy stają się podejrzanie, nad wyraz podporządkowani wszelkim regułom wiary. Niemal możemy wtedy zaobserwować ślepy fanatyzm. Ekstremalne sytuacje często prowadzą do amoku (oddani się pod władzę uczuciu, wrażeniu. Świadomie rezygnujemy z autentycznych doświadczeń) Dziś niezmiernie popularnym jest określenie mohery. Polska nazwa symbolizująca osoby ogarnięte ślepym kultem, same już nie wiedzą w kogo lub co. Skrajny przykład dewocji. I właśnie o ludziach tego typu początkowo miała być ta praca. Których większość nawet nie przeczytała Pisma Świętego...W jakim celu mieliby to robić? Przecież ksiądz nie kazał... Przyznaję jednak, iż wybieram bycie nie-ignorantem. Spojrzenie na zjawisko wiary wymaga zdecydowanie czegoś więcej. Niż tylko proste i opisanie jednej grupy wyznaniowej.
Nasuwa się pytanie, czy oni (mohery) wierzą w Boga czy w kleryków? Kapłanów mających jedynie odgrywać rolę starożytnego kwestora. Przewodnika tłumu.

Czy kler zawsze pozostaje wierny takiej roli?

0 komentarze: