Postanowiłem umieścić tutaj mój esej, skazany na trwanie w nieskończeniu. Nie pisałem go jednym ciągiem, moja praca nad nim była bardzo nierównomierna, sporadycznie później do niego wracałem. Powroty te były raczej częstymi, przynajmniej w paru pierwszych miesiącach. Pracę nad nim rozpocząłem ok czerwca, nie pamiętam czy były to ostatnie dni maja. Czy już pierwsze czerwca, dosoknale pamiętam jednak, że podczas sesji esej_faith zajmował mój umysł.
Może się wydawać, iż uniemożliwił mi naukę. Nie wiem czy mogę poddawać to w wątpliwość, jednak tak uczynię. Dziwnym trafem nie wpływał on na proces mojej nauki, doskonale pamiętam tamten czas w euforii. Zajęcia na uczelni, szybki powrót do akademickiego pokoju i pisanie. W tym czasie zmuszony szybko przeczytać książkę w ramach studiów, robiłem to. Wywiązywałem się z tego zadania bardzo szybko, musiałem mieć przecież czas na pisanie. Esejowi zawdzięczam zmianę, która zaszła w czytaniu tekturek. Wcześniej były takie oporne, że wybierałem nie czytać ich. Niż z wolna przedzierać się przez następne strony, presja czasu wpływała na mnie tylko negatywnie. Esej dał mi tą pewność, że przeczytanie książki nie jest problemem. Inna sprawa, że wtedy czytałem książki ciekawe. Przecież sam wybierałem literaturę, teraz niestety takiej swobody nie mam. I niestety popadam w skrajności w tym punkcie, przykładowo. Książkę czyta mi się fatalnie, wolno przerzucam kolejne strony, praca posuwa się bardzo wolno. Nie potrafię powiedzieć jednak - dość! Kończ waść tą mękę. Nie wiem z czego to wynika, książek przecież jest dużo, z pewnościa w innych znajdę to czego szukam.
Ale tak sklasyfikować książkę to literackiej nicości? Niestety dopiero muszę nauczyć się tego robić.
Odnośnie samego eseju słów kilka, pewna edytorka napisała mi opinie na jego temat. Ja odpisalem na tegoż maila, wtedy dostałem kolejnego. Nie jestem w stanie przytoczyć dokładnie treści tych mali. Sądzę, że najlepiej uczynię wklejając je.
Pierwszy mail od niej, Pani Sylwii Frołow
Panie Krzysztofie,
dostałam od Kingi M. Pana esej do lektury.
Oto moje uwagi:
z pewnością dobrze, że interesuje się Pan problematyką ze sfery religii i ontologii (lista lektur godna podziwu). Tak trzymać, tyle że wyczuwam w tych przemyśleniach brak dojrzałości. Wiem, że jest Pan człowiekiem bardzo młodym i stąd zapewne niedojrzałość, która wcale nie musi być wadą w życiu, ale staje się nią na papierze. Po prostu poruszane przez Pana tematy przerastają Pana. Stawiając tezę - jest Bóg czy go nie ma, by być wiarygodnym, należy albo zminimalizować ilość słów do krystalicznego meritum, vide poezja (np. Larkin), albo napisać dzieło życia, na które złożyłoby się całe doświadczenie plus olbrzymia praca bibliograficzna.
Pana esej jest zbyt powierzchowny, przy tym pozbawiony jasno założonej tezy. Gdybym miała go z czymś porównać, byłby to Wałęsa ze swoim słynnym: "jestem za, a nawet przeciw". W jednym miejscu oświadcza Pan, że religia to wyłącznie sprawa Boga, w drugim, że duch jest wytworem umysłu. Absolutne zaprzeczenie, na dodatek zaprzeczenie wytrącające drugiej stronie wszelkie argumenty z ręki. Esej, jak sama nazwa wskazuje (po francuski), jest próbą, ma stawiać pytania i pozostawiać miejsce na myślenie czytelnikowi. Pan czytelnikowi nie pozwala myśleć, Pan go stawia przed faktem dokonanym, przy tym fakt jest na tak i na nie jednocześnie, co już można uznać za literacką schizofrenię.
Ma Pan również problem z formułowaniem zdań, są niejasne, często niestylistyczne.
Panie Krzysztofie,
jeżeli chce Pan pisać, to dobrze. Ale musi Pan zacząć od bardziej prostych gatunków i lżejszych tematów. Zdecydowanie popracować nad warsztatem, powalczyć ze słowem jako materią.
pozdrawiam!
Sylwia Frołow
Odpowiedziałem na tego maila, cóż może rzeczywiście lepiej by było zapłacić za rzeczową poradę edytorską. Pani Sylwia jest na pewno doświadczoną edytrką, tylko, że ona ma swoją pracę.
Odpisałem
Witam,
Pani Sylwio niezmiernie wdzięczny jestem za tych parę merytorycznych uwag odnoszących się do mojego eseju. Przepraszam, iż niejako wykorzystałem Panią Kingę by prosić o opinie eksperta. - jako edytorka niewątpliwie Pani nim jest. Mam tylko nadzieję, że chwile poświęcone mojemu esejowi nie zakłuciły zbytnio Pani harmonogramu.
Nie wiem czy powinienem się odnieść do Pani uwag. Nie specjalnie wiem jak to zrobić.
W pisaniu odnajduje cudowną metodę autoterapeutyczną. Jednakże równie ważna jest dla mnie opinia odbiorców dzieła.
Wpływa ona znaczenie na moją konstrukcję psychiczną. Pisanie sprawia mi przyjemność - ah te zabawy słowem - stagnacja w pracy twórczej bezpośrednio odbija się na moim psyche.
Paradoksalnie, sam początek pisania bardzo trudne zadanie - wyzwanie rozpoczęcia pisania. Jestem dwudziestojedno letnim chłopakiem, który nie znosi udawania.
A jak inaczej zaprezentować siebie jako osobę dojrzałą?
W normalnym życiu - abstrahuje tu od naturalności i prawdy zawartej w słowach - przybieram postawę osoby ponad wiek dojrzałej.
I zapewniam Panią nie jest to tylko krzywa poza. Poważne zajścia w moim życiu zmusiły mnie do takich zachowań.
Na kartce zapewne wygląda to inaczej. Cóż, wynik braku doświadczenia, także tego spowodowanego upływem czasu..?
Esej stanowi zaledwie trzecią napisaną przeze mnie pracę. Wcześniej były tylko maile, na krótko przewinął się także blog.
Mój warsztat i styl ulega ciągłym zmianom, vide, krótka historia tworzenia.
Trudno jest mi wyobrazić sobie moje pracę powiedzmy za pięć lat. Ja nie jestem zdolny uczynić tego nawet do paru miesięcznego okresu.
Ponownie dziękuje za poświęcony czas.
Pozdrawiam,
Krzysiek
Na tego maila jeszcze Pani Sylwia skleciła swoje parę zdań.
Panie Krzysztofie,
pisanie jako formę terapii rozumiem doskonale. Sama też znajduję w tym przyjemność i rodzaj odstresowywania się. Ma Pan potrzebę pisania - i bardzo dobrze! Proszę pisać.
Poproszona zostałam przez Kingę o wydanie opinii, więc ją wydałam, podchodząc do tego poważnie, a poważnie znaczy fachowo i surowo.
Uważam, że powinien Pan do poruszanych tematów podchodzić z większym dystansem i z większej perspektywy. Pisząc o wierze i niewierze, przyjmuje Pan narrację w pierwszej osobie, co powoduje, że wszystkie opinie przyjmuje się jako Pańskie. A więc, oświadcza Pan, że Bóg jest i Pan niezaprzeczalnie w niego wierzy, by zaraz potem przyjmować za swoje status quo światopogląd ateisty. To błąd w założeniu, bo ja jako czytelnik w tej sytuacji nie wiem, czy Pan jest za czy przeciw. Dużo bezpieczniej jest pisać, że ci uważają tak, a ci inaczej, zaś Pan jako narrator stawia pytanie, czy oni mają rację, po czym próbuje z tego wyciągnąć własny wniosek. Na tym polega esej.
Poza tym bezpieczniej (przy debiucie) skupić się na mniejszym fragmencie problemu, na przykład na tezie postawionej przez jednego z cytowanych przez Pana autorów. Zaczynać należy od rzeczy małych. Przy tym pracować nad warsztatem słownym.
pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia w dalszej twórczości.
(zawsze służę radą).
Sylwia Frołow
Niukrywając te nieudane próby publikacji wpłynęły na mnie deprymująco. Pomimo wcześniejszych zapewnień, że tak nie będzie zmiażdżyły moją pewność siebie. Pewność pióra. Dlatego może z powodu braku tej pewności zacząłem pisać wierszyki.
Mam zamiar wybrać się na uczelni do jednego z dr i poprosić go o przydzielenie tematu na pracę odnośnie tej epoki. Z prostej przyczyny, wiem jakie ona ma motywujące dla mnie znaczenie. Pod wpływem pracy przygotowywał bym się do zajęć wyśmienicie. Nie wiem, teraz praktyki to może napiszę mu maila.
0 komentarze:
Prześlij komentarz