Powinienem szybko uprzedzić. Nie jest moim zamiarem wtóre rzucanie tezy kwestionującej bądź też udowadniającej. Dogmaty naszej wiary. Nie zostanie poddana w wątpliwość żadna z jej zasad. Ani jedna żelazna zasada nie zostanie zakwestionowana bądź utwierdzona.
Nie będzie to artykuł rozważający istnienie Boga, tutaj w żadnym razie nie jest ważna ta kwestia. Być może moja dalece zdystansowane, wręcz zimne podejście wywoła poruszenie. Odrzucam, w stopniu na który pozwalają moje możliwości wszelkie emocjonalne, uczuciowe podejście do tematu. Doskonale zdaje sobie sprawę, iż całkowite zachowanie dystansu i obiektywizm wykracza dalece poza moje zdolności. Przede wszystkim jestem człowiekiem, w dalszej kolejności Polakiem i katolikiem. Wiara w Niego (Boga) nie może być tłumaczona w jakikolwiek logiczny sposób. Irracjonalność, na tym polega jej istota. - Ważny jest wyłącznie obiekt moich pragnień - wierzę – jak to czynie? Bezpośrednim adresatem mojej wiary jest... Teandryczna istota lub siła. Niezidentyfikowana i nieokreślona, pragniemy pewności istnienia tej siły. O samym Bogu będzie tu dużo, lecz nie jest moją intencją czynić Go głównych bohaterem tegoż artykułu. Nie w przypadku, kiedy nie jest religii1 niezbędnym.
Moim celem jest analiza roli odgrywanej przez Boga w religiach. Zadam wielokrotnie pytania o potrzebie metafizyki w naszym życiu. Biel i Czerń kolorami naszego życia – a ja pytam o barwy NASZYCH SNÓW. One muszą być bardziej złożone, myślenie magiczne, urzeczywistnianie snów. Ludzie malują za pomocą myśli powszednie dni. Rozważymy pokładanie nadziej w Nie-Bogu – lekka zabawa z nierzeczywistością. Na czym opieramy naszą wiarę..?
poniedziałek, 2 marca 2009
Słowo wstępne
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz