poniedziałek, 24 grudnia 2007

I want out, sometimes

0 komentarze

Dziś jest dzień wigili.
Wszyscy szeptają do siebie, cieszą się...
Powody są proste: Spotkanie z bliskimi, atmosfera świąt i ...wiele innych

Ja tych świąt w ogolę nie czuje, nie zauważam żadnych świąt.
Przemineła wielkanoc, 1XI i wigilia przeminie...
Jeszcze parę dni temu, cieszyłem się Tylko ze spotkań z przyjaciołmi. Dziś już nie mam z czego się cieszyć...No fajnie. Tzn niby mam, lecz już nie tak bardzo.

niedziela, 23 grudnia 2007

Dispair

0 komentarze

Nie wiem, może lepiej opiszę po krotce sobotę. Czyli spotkanie-byłej klasy. Pisać o innych rzeczach bez wyrazu nie potrafię. Może to i dobrze, nie lubimy chłodu i rezerwy. Z drugiej strony źle...
Napisałem, że nie stać mnie na pisanie z dystansem do samego siebię. Tak...
Problemy są wciąż te same, jakie były wcześniej. Z jakiejś dla mnie nieznanej przyczyny nie potrafię ich przeskoczyć. Prawdą jest natomiat, że to ode mnie zależy czy w ogolę sprobuję...
Nie mam przecież nic do stracenia.

Bardziej negatywnie wpłynąć na moje nastawienię i nastroj się już nie da.
Tak można zawsze powiedziec, impossible is nothing...
Zawsze istnieje możliwość zmiany, na dobre. Na złe lecz zmiany pewnych rzeczy.

Nosz kurwa, uciekanie w inne myśli mi nie wychodzi. Każde m. łączą się z poprzednimi, o ktrych starałęm się zapomieć.  Nie potrafię myśleć już o niczym...
Choć czasami taka pustka w głowie, czyste myśki byłyby rozwiązaniem. Ucieczką...
Wniosek jest więc jednoznaczny, nie jestem w stanie "już" uciekać...
I must face it, but how?
Czuję się zmuszany do trwania. "Nie wolno Ci tego...tamtego...i tego oczywiście też nie..."
Zajebiście. Najgorzę jest to, że rozumiem ich (rodzicow-bo o nich chodzi) postawe.
Rozumiem tak to jest jedno, na pewno jej nie akceptuje!
To jest jeden z głownych powodow dla ktorcyh nie chcę wracać do domu. Przyjeżdżam tylko wtedy, kiedy to konieczne. Oni powtarzają, że potrzeba jest ciągle. Za każdym razem jakaś jest...
Inna a podobna do porzedniej. I dlatego źle czuję się tu będąc na świętach?
Zakładam, że tak...Tu nie mas gdzie uciec, nie ma miejsca w ktorym mogłbym się schować.
Przepraszam, drzwi od pokoju nie są moim zdaniem wystarczające.
Kiedy poruszę ten wątek z rodzicami, "przecież nie wchodzimy do Twojego poku, za często." Nie mam też wielu obowiązkow. Tylko czy ktokolwiek zadał mi pytanie, o moje samopoczucie z tego powodu? O moje reakcje?
A skąd...Dla nich jest wszystko dobrze...Ja siedzę tu w pokoju, oni wiedzą o tym i wszystko jest ich zdaniem idealnie dopracowane...Ich zdaniem

<><><>
Teraz krociutka notka odnośnie soboty. Spotkanie częściowo-klasowe. Miło...Tak?
No tak, było "sympatycznie". Myślę, że nawet bardzo. Tylko ja nie specjalnie pasowałem do tamtego miejsca, do Tych ludzi...
Wszystko było kanciaste i łamanę, jak moja proba tańca. Co z tego, że była. Przekonałem się tylko, jak jest z tym źle. Mam tylko nadzieje iż jeszcze...Ale przyjdzie czas...

czwartek, 20 grudnia 2007

? ;)

0 komentarze

Paranoja, coś się we mnie zmieniło. Już jakiś czas temu, teraz "budzę się" około 22. Do tej pory śpię. Oczywiście należy tu kolejny raz wspomnieć o nastawieniu, samo-postanowieniu.

Dlaczego to takie ważne? Po południu z reguły słaniam się na nogach, nie myślę jasno. Jestem potfornie zmęczony...Siadając i próbując coś przeczytać na łóżku, po chwili stwierdzam. "To nie ma sensu, lepiej się wyśpię".

Dziwny zwyczaj nie przeczę, ja to nazywam snem regeneracyjnym
(w domśle parogodzinnym). Ostanio jest z tym dobrze. No dobra, tak prawdę mówiąć miesiąc. A sen regeneracyjny wprowadziłem chyba w listopadzie.
Teraz jest dobrze, z prostej przyczyny. Kupiłem sobie budzik.
Dawniej potrafiłem obudzić się, wstać i wyłączyć budzik w komórce. Nie pamiętając tego. I krótki sen przekształcał się w parunastogodzinny.
A teraz mam budzik:D

Muszę sprzątnąć ten pokój. Wreszcie? Eee wcale nie, ja czasem na prawdę tu sprzątam:). Tylko czasem w ogóle nie widać:P
Blah są w końcu święta, możnaby.
W końcu wrócę do tego pokoju, w styczniu. A wtedy już nie chcę skakać z miejsca na miejsce. By nie poruszyć jakiejś rzeczy.

(Wiem może powinienem w tym momencie sprzątać, a nie siedzieć i pisać. Tylko, że...
lubię to:P )

I chyba kolejny raz ujawniły się moje grafomańskie skłonności. Z drugiej jednak strony, na uczelni ostatnio uciołem sobie pogawedkę z jedną dziewczyną. Przyszedłem na uczelnie, jak się okazało po nic. Zajęcia były odwołane i siadłem chwilę.
Owa dziewczyna, była na drugim roku...polonistyki. Była zatem w moim wieku, tego faktu o dziekance jej nie mówiłem. Powiedziała, że ma siostrę ma I roku histori.
Zapytała czy kojarzę taką dziewczynę, chyba podała nazwisko czy imię. Oczywiście nie kojarzyłem. Później dodała, że sama była blisko wybrania histori. W liceum startowała ponoć w różnych olimpiadach z tego przemiotu. Nie ujawniła z jakim rezultatem, to jest nieważne. Sam fakt...Olimpiady...tja
Tak jak mówiłem, zajęć nie miałem. Facet chyba jest na zwolnieniu, zresztą w tym okresie większość dr odwołuje swoję zajęcia. Hm akurat wykłady z profesorem Wilczyńskim lubie najbardziej. Zresztą każsy je lubi, facet potrafi opowiadać, wykładać temat. Ma trochę specyficzny styl wysławiania się oraz prowadzenia konwersaci. Nie należy jednak zapominać, iż jest on (jak to się zwie, nigdy nie wiem) "szefem instytutu".
Tak...To było właściwie już dawno, w środę. Nie jestem pewny lecz chyba o tym nie pisałem. >Wiem moja zajebista pamięć. A sztudiuję się historię:P Zresztą każde studia wymagają dobrej pamięci, prawda jedne mniej drugie bardziej, Podożając tym tokiem, to na prawdę ma znaczenie jaką uczelnie się wybierze. I nie mam tu na myśli znaczenia czysto merytorycznego. Choć ono też niwątpliwie ma znaczenie, gdy się zwraca na nie uwagę. Pisze tu o znaczeniu czynników bardziej osobistych, ambicjonalnych. Jak już kiedyś pisałem w mailu, a może i ni pisałem. Nie wyraziłem tego tymi słowami. A naoiszę prościej (utopia?)
Wolę stać i podziwiać gwiazdy w oddali, niż zrobić cokolwiek by być bliżej nich.
Tja, ja tak mam. Czyli wolę marzyć o rzeczach dla mnie nie realnych, przynaimniej na dziś. Niż dążyć ku rzeczom realnym. One są dla mnie mniej atrakcyjne. (Przeważnie)
I tak jest z większoscią rzeczy...I nie mam tu na myśli tylko wypadku, że dla mnie jest teraz wszystko parę razy trudniejsze niż było wcześniej. Nie. Chodzi tu tylko o sposób podążania przeż życie.

I może dlatego lubię lieraturę fantasy.
Dobrze, dawno nic nie czytałem z tego kanonu. CO mi nie przeszkadza twierdzić, że lubię. Choć biorąc pod uwagę kierunek moich studiów to może trochę dziwne:) .
Powinienem cieszyć się literarurą "faktograficzną", PRAWDZIWĄ.
NIee tak nie jest...
Przecież właśnie dlatego studiuje historię, aby poszerzyć swoją wiedzę. I móc szerzej INTERPRETOWAĆ rożne fakty:) .
Ponieważ historia jako nauka, nie jest moim zdaniem nauką o faktach i wydarzeniach. Oczywiście nalezy je znać. Ale GłÓWNIE naucza wyciągać z nic swoje wnioski i przemyślenia. Przykładów tego można podawać mnóstwo, dla jednych przykładowo starożytna Lacedemonia (Sparta to jedno z jej miast) to przykład, fatalnej polityki społecznej. Inni podają ją jako wzór politki w antycznej Helladzie.
(I nie można tu być mądrym, nalezy mieć swoje zdanie:) które niestety wyrabia się po przeczytaniu...""pewnej" ilośći książek, innych tekstów. Najlepiej źródłowych, tylko w przypadku Lacedemonu jest ich mało. A kto miał je pisać? Ludzie tam szkolono na żołnierzy, nie na filozofów.

Hm, ta historia jednak stopniowo "mieli" mi głowę:P
A tam, można zadać sobie pytanie. Co by było gdybym studiował filozofie czy nie lubianą przeze mnie germanistykę?

Na pewno, było by ciekawie:)
Teraz pod pewnymi względami również jest.

<>

I jeszcze dopiszę tu coś, i tak piszę głupoty. Nawet połowy tego o czym chciałem tak bardzo napisać teraz już nie pamiętam. (A może trochę tak ale...olać:P )

Na święta,
(blah ładnie zabrzmiało:) )

Rodzice kupili choinkę ...sztuczną. Powiedziałem im, sztuczna to nie choinka. Ja uznaje tylko, tą prawdziwą. O zapachu lasu:)
Na pytanie, "a może chcesz żywą choinke do pokoju?"
Odpowiedziałem nie, dwie choinki w domu? Eee, z drugiej strony było się zgodzić a nawet zażądać małej żywej choinki do pokoju.
I to jest dziwne, nie czuje w ogólę tych świąt. Nie odbieram tej ogólnej atmosfery nadchodzenia czegoś miłego. Cieszę się jednak, nie ze świąt (tym co symbolizują one dla kościoła). A ze spotkania ze wszystkimi, przyjaciółkami, rodziną.
Taak to będzie fajne:D

środa, 19 grudnia 2007

0 komentarze

"I feel the wind in my hair, and it's whispering, telling me things"
...
"Now I'm leaving my worries behind Feel the freedom of body
and mind I have started my journey..."

Mogę teraz odetchnąć głębiej. Dawno już tego nie robiłem, tak dawno...
Mówi się, wyczerpany ale zadowolony...Właśnie zadowolony;)
A tak prawdę mówiąc, wcale nie byłem daleko. Galeria Kraków-ta z dworca, ee nie daleko. A mimo wszystko, na dojazdy upłyneło mi trochę czasu.
Teraz przynajmniej wiem, że wcalę nie trzeba męczyć się drogą na uczelenie. Tam jest przystanek tramwajowy, mogę przecież pojechać autobusem z pod akademika, wysiąść parę przystanków dalej. Zmieniając środek komunikacji na tramwaj...Tak można:)
Denerwuję mnie tylko, że w Krk przystanki nie są oznaczone. Jedną nazwę nosi jednocześnie parę punktów. Blah -w porządku gdy się to wie. Tylko nie zawsze jest to wiadome, zwłaszcza jeśli nie jesteś z Krk. A wcześniej nie fatygowałeś się tyle busami...
NIemniej jednak, wszystko jest do przejścia:)

Taa Galeria Kraków:)
A miałem przyjemność być już w Silesi w Katowicach. Zarówno jeden jak i drugi sklep jest ogromny. W obydwu sklepach jest gęsto od ludzi. Jeszcze teraz są święta...
W Krk odniosłem wrażenie, jest dużo więcej cudzoziemców. W samym mieście jak i właśnie w Galeri. A sama Galeria...
MNÓSTWO sklepów i to bardzo zróżnicowanych. Można w nich kupić niemal wszystko, i mam wrażenie. Może mylne -nie wiem.
Wybór tam jest dużo większy niż w Silesi, inną sprawą jest to.> W Silesi byłem we wrześniu, dlatego wszelkie porównanie jest niemiarodajne.
Hm a może to mój subiektywizm?
Katowice są ok, jednak do Krk nie można ich porównać...
Zresztą moim zdaniem do tego miasta można jedynie porównać Wawe.
Choć zdaniem wielu, ddo Wawy własnie nie można porównać żadnego miasta w Polsce. Być może...

Brakowało mi jeddynie takich mapek centrum handlowego, jakie były w Silesi. A może i one gdzieś były? Podobnie jak nazwy "ulic"?
Ja ich nie widziałem, choć trzeva przyznać. Że trochę ulożone to centrum było. NIe taki misz-masz.
Ogólnie odniosłem bardzo pozytywne wrażenia, a przecież chodzić po sklepach...nie specjalnie lubię:P

Podobały mi się tam dwa sklepy z książkami, wiem one zawsze mi się podobają:D
Przecież podobnie było z tym, na który wpadłem parę dni temu. "Inter Book" jak sama nazwa wskazuję, wszystkie książki po angielsku. I można zamawiać tą która nas interesuje, sklep ściągnie ją dla nas. Zresztą podobnie Empik w Galerii...Tylko w tym sklepie "Inter Book" sprzedaję się tylko książki w językach obcych. (Angielski ofc -w końcu sama nazwa sklepu, rosyjski, hiszpański, włoski, francuski -te języki widziałem. Pewnie sprzedzadzą też inne)

Taak Krk mi się podoba muszę powiedzieć.
No dobrze, może ulica Podchorążych mniej (na tej ul. jest uczelnia).
ALe też:D
Fana jest zwłaszcza ta atmosfera, raz Krk, dwa nauki...(troszkę tak)
I tutaj, ogólnie na studiach, nikt Ci nie wyrzuca dlaczego nie byłeś wtedy i wtedy. Przecież to własnie Ty na tym tracisz. Nie uczelnia.
Zabawne, ja piszę takie zdania. Osoba której frekwencja stawia wiele do życzenia. Ee nie jest tak źle:) 100%może nie mam. Ale 90jest...No może z łaciny nie...jakieś 15-20%...yyy

poniedziałek, 17 grudnia 2007

Zmęczony, tylko czym?

0 komentarze

Nie mogę tego zrozumieć, tak właśnie się czuję.
Nie robiłem jeszcze nic...
A w ostatnich dniach?
Hm, coś tam robiłem czy jednak aż tyle aby teraz czuć tego skutki?
Wątpie.
Bardzo prawdopodobne jest, że za parę godzin mi minie. Około dziewiątej a jest piąta. Prawie zawsze Nawet nie prawie, zawsze.
Nazywam ten czas do 9pm spaniem. Jeszcze się nie obudziłem:)

Nie ma się więc czym przejmować. Parę godzin i senność minie (ihope).

a zrobie edita później (nadranem)

piątek, 14 grudnia 2007

0 komentarze

I juź.
Już po wizycie, było całkiem miło. Rozmowy, trochę śmiechu...ogólnie sympatycznie.
A pomysleć, że chwilami myślałem aby odwołać spotkanie.
Ponieważ mi się nie chciało?
Nie myślę, że tu nie chodziło o "chcenie". Czasami jestem po prostu "undecisive",
zrobić to, a może tamto. A lepiej nic nie robić:P
Pojechałem jednak, ku mojej radości i wygodzie. Z przystanku koło akademika jechał tam autobus. (jadą tam chyba 2)
Świetnie, wystarczyło tylko wsiąść i dojechać. Prawda, że to łatwe?
Autubus był, powiedzmy dddooścć zapełniony. Przynajmniej przez parę przystanków.
W końcu piątek...Godzina też ciekawa -ok 17. Czyli godzina największego ruchu w autobusach a może na jezdni także.
Na nic nie mogę narzekać miejsce siedzące dla mnie było. Mogłem więc dowoli obserwować mijane miejsca oraz ludzi.
Lubię te przejażżki Krakowskimi liniami, za każdym razem przekonuję się iż Kraków to piekne miasto. Niezwykłe bardziej.
Parę miesięcy temu czytałem, że w Krk jest 800tyś studentów. Nie wierzyłem.
-A niby gdzie by studiował taki ogrom ludzi?
Dziś bardzzo często widzę studentki/ów niemal wszędzie. Nie sposób na któregoś studenta nie wpaść. No chyba, że się nie wychodzi z pokoju:P
Co w moim przypadku nic nie daje, przecież mieszkam w akademiku. A tutaj mieszka...hm ponad 600pokoi po 2? Osoby? Tja...

Na ostatnim, piątym piętrze jest niby hotel. Ale to tylko jedno piętro!
I z powodu tego hotelu, personel na recepcji jest zawsze ładni, służbowo ubrany.

Ns początku napisałem "sympatycznie". Nie bez przyczyny, Kasia bardzo często używa tego słowa. Ja go nie lubię, ono nic o człowieku nie mówi.
Człowiek "zły: również może być sympatyczny.
To z reguły cecha dobrego wychowania niż charakteru.
Rozinięcie tej cechy daje już nam więcej wiedzy. Opowiada o danej osobie.
Sympatycznych jest wiele osób, ile jest nimi szczerze?

Edit: 23-50

Nie było mnie w pokoju parę godzin, zebrałem jakieś nowe doświadczenia. O emocjach i wrażeniach nie wpomne. A nie wiem co opisać:P
Możliwe ich było ich za dużo. Lub też nie wiem które wybrać.
Nie pisanie niczego może i nie jest wyjściem. Jednak daje nam czas, aby wszystko poukładać sobie. Tylko później już po co pisać?
Wtedy gdy wszystko jest jasne, kiedy doskonale wiemy i rozumiemy sytuację. Nie ma potrzeby pisać. Jeszcze ktoś nam powie, że wcalę tak nie jest. Białe nie jest białe, a czarne czarne.
Tak...

I dlatego postanowiłem, iż o wielu rzeczach nie będe nikomu mówił. Nie aż tyle co wcześniej.

I wcalę się nie alienizuje, nie zamykam na całe otoczenie.
Nie chcę już ażeby miało ono taki wpływ na moje życie.
Ono już dawno nie chciało mieć tego wpływu, tylko ja zbyt polegałem na opinii "otoczenia".
Nie mówię tu, że to był za każdym razem błąd. Takie poleganie na cudzej opini.
Sugerowanie się nią.
Tylko z czasem, zacząłem na tej opini za bardzo polegać. A przecież homo sapiens sapiens :P potrafi myśleć
(już wcześniejsze gatunki pra-człowieka potrafiły:P -skrzywienie)

Nie-myślenie dużo jednak ułatwia.
Nie napotkamy wtedy różnych problemów, dylematów.
Zaczniemy spokojne życie.
A może trwanie a nie życie?

Czytałem kiedyś takie zdanie, bardzo adekwatne do powyższego.
"Kiedy nic Cie nie boli, nie czujesz bólu. Nic nie zaprząta Ci głowy znaczy to, że umarłeś"

Z tego można wyciągnąć wniosek...Wciąż żyje:)
(Nie pisze tu o złym fizycznym samopoczuciu)

no żyje. Chyba powinienem się z tego powodu cieszyć;)
To wcalę nie było takie zwyczajne w moim przypadku.

A tam...

czwartek, 13 grudnia 2007

;|

0 komentarze

Zastanawiam się o czym tu napisać. O czym mogę powiedzieć, przyznać się prze samym sobą a co zachować. W głębokiej tajemnicy...

Może nie aż tak "top secret". Nie mam ochoty jednak rozpowiadać niektórych wieści wszystkim którzy to przeczytają.
Na gg, czy on-real mam możliwość wyboru...NIe ważne czego.
<>

Pisząc tylko w skrócie, dużym skrócie.
Skończył się czas dylematów.
I nie wiem czy wyszło mi to na dobre...
Przedtem nie byłem pewny jak postąpić. Dziś niby nie mam wyboru, jest tylko jedna możliwa droga. Nie oznacza to, że jest prosta, łatwa i jasna.

Tylko to, że jest jedna...Może i jedyna. A może nie...(Oby była!)
(I dobrze)


Tracę wene...Nie potrzebnie skupiam się na innych rzeczach. Później wrócić....za trudne.

piątek, 7 grudnia 2007

0 komentarze

Zmieniło mi się...

Kiedys pobudka o 10 czasem 11. Nastepnie jeszcze nieżywy krzątałem się po domu.
Nikogo o tej porze nie było, nikt mnie nie budził. Wolny byłem.

Dziś także mnie nikt nie budzi, nawet budzik!
(Muszę się przejść do sklepu i kupić jeden)

Kłade się spać, niezmiernie wykończony bardzo wcześnie. Ósma, dziewiąta- zakładam, że będzie to sen regeneracyjny. Parę godzin i koniec...

I dzieje się rzecz dziwna, nie słyszę budzika. Albo nieświadomy tego wyłanczam go...
I śpie dalej, do godzin porannych lub nawet wczesno porannych. Nadrannych?
Nie wiem jak określić dokładnie tą porę, świt?
Godzina w przybliżeniu 5am...Taa

Obudzę się, a mój umysł jeszcze śpi.
Z tego więc wniosek, że marnuje ten czas. Tak?
Nie jest to takie jednoznaczne, przecież wtedy rano. Również coś robię...
Dziwne:P

Przed chwilą pomyślałem, że skoro posty da się edytować. Czemu tego nie robić?
Dodając tylko kolejne, gdy nadejdzie nowy dzień.
I na począku mogę pisać godzinę...hm
To nawet nie takie głupie:)

małe niespodziewane zwycięstwo, oby nie zwiatun nadchodzące klęski

1 komentarze

Tak jak w topicu.

Jedno malutkie zwycięstwo...
Jedna wygrana bitwa w moim życiu.
Jeden promyk światła i nadziei.
Kolejny dzień beztroski i szczęścia.
Ostatni?

Ja nie chce, żeby był to ostatni taki dzień. Dziś wreszcie po raz pierwszy od długiego czasu, poczułem się dobrze. W pełni zrelaksowany i spokojny. Po raz pierwszy od bardzo długiego. O dziwo, gdy byłem w takim dobrym nastroju. Moją #mowe rozumiało w pełni otoczenie.
Curtains felt down

Porozmawiałem nawet chwilkę z ...hm. Nie, nie napiszę dokładnie. Powiedzmy, że z dziewczyną:P Zresztą nie jedną:P Tylko ta jest moim zdaniem szczególnie ładna:)

Blah...Czy to jest jak domek z kart?
W poniedziałek, ktoś "westchnie" i domek runie?
Nie wiem, wiem tylko jedno. To co jest dziś, nawet tak nietrwałe. Z łatwością mogłoby w ogólę się nie pojawić. A co więcej utrzymać.

Wiem przecież jak słabo byłem przygotowany, słyszałem rozmowu ludzi z roku. Dostrzegałem, że oni jednak naprawdę to wiedzieli.
Uczyli się tego od paru dni...Jeśli nie od początku.

Taak.

Ładna Pani doktorantka dała mi jednak zaliczenie.
Odbyło się to na podstawie rozmowy, bardzo miłej zresztą.
Nie wiedziałem nawet, że niektóre informacje pamiętam / wiem.
Zaskoczyłem tym trochę siebie samego.

Inna kwestia, że Pani (jeszcze mgr) wydaję się nikogo nie chciała oblać.
Prowadziłą ona tylko rozmowę, a wiedza jakby sama się ujawniała.
Poważnie, a twierdziłem iż jestem w stanie kompletnej niewiedzy.
Po pokoju krzątał się dr.
Nic jednak nie mówił. Na koniec ładna Pani tylko zapytała, czy się zgadza.
Nie pamiętam co odpowiedział. Zgodził się oczywiście.

I wyszedłem z pokoju.

Na korytarzu od razu "z czego pytała" itp

A ja byłem i prawdę mówiąc wciąż jestem lekko zdziwiony.
A może to pomyłka?
Wiem, że pomyłką to nie jest:)

I znów czytanie...

środa, 5 grudnia 2007

White or almost white

0 komentarze

A może się poprawi. I wszystko będzie tak jak wcześniej.
(Nie wszystko, ale przede wszystkim ja)
Nic nie ryzykuje. No może złamaną obietnice, coś co sobie obiecałem jakiś czas temu.
Tylko...wtedy było inaczej...

Czy "dziś" tak się zmieniło?
Nie. To ja się zmieniłem, albo bardziej. Nie zmieniłem się...A zmienić powininem...
I skutki tej "zmiany/nie zmiany" właśnie odczuwam...

grr

Nastawienie

0 komentarze

Podobno to bardzo ważne, tak słyszałem.
Od tego czegoś podobno zależy wszystko...

W jaki sposób widzisz swój cel oraz drogę ku jego realizacji to połowa sukcesu.
Potem wystarczy realizować swoje plany...

Ja nie widzę nic...
Wiecznie powtarzam, "półroczna przygoda".
I zaczynam robić wszystko aby to się spełniło...

A potrzeba tak niewiele...

Składam niezliczoną ilość obietnic, dotyczących zmiany postępowania.
Obietnic...pustych.

Cholernie trudno jest mi zmotywować własną osobę to zrobienia czegoś.
To że zrobić coś powinienem, wie każdy. W tym ja...
Nie wiem, w tamtym roku było inaczej?
Teraz przerwanie uczenia przychodzi mi bardzo łatwo. Zaczęcie tego procesu wręcz przeciwnie...
Walczyć z tym? Chciałbym nawet bardzo, tylko jak????

I min dlatego nie chciałem mieszkać sam...
Co z tego, że mam świetne warunki...Przez krótki tylko okres?
NIE

takie zdanie przypomniało mi się, 0dnośnie mojego stanu -wahania
"i cannot live neither die in this world"

<>
Co z trgo, że chce?
Nic...

Za rok, na ulicy będą pokazywać mnie mówiąc.
"To ten który chciał"

...

wtorek, 4 grudnia 2007

No fajnie...

0 komentarze

Chciałem przespać tylko parę godzin. Taki sen regeneracyjny, w założeniu krótki...
Nastawiłem sobie budzik na 20...ok
Pierwszy raz otwieram oczy. I widzę 2am...
No fajnie...
To już olałem sprawę. spałem dalej...Teraz jest 4:20.
Piszę to, a więc chyba wstałem. Nic że mi się ziewa, i jestem jakby trochę jeszcze sennny. Blah

poniedziałek, 3 grudnia 2007

Uneasy...

0 komentarze

Za dużo zależy teraz tylko ode mnie...
Wszystko.
To olbrzymia władza i przekleństwo zarazem.
Wieczne zastanawianie się, "a może lepiej gdybym zrobił tak?"
-Gfybym zrobił cokolwiek...
Milczenie, bierność oznacza zgodę...

Z tego można wyciągnąć wniosek, że się zgadzam.
Jeśli nie robię wystarczająco dużo aby powiedzieć "NIE"

Spać dalej, nie wiedząc nic...
Niczego nie widząc, niczego nie słysząc.
Trwać zamkniętym w swojej enklawie.
Zbudowanej samodzielnie i świadomie.
Trwać.
Z oddali patrząc na mijające życie.
Nie robić nic, aby je zatrzymać.
Nie pozwolić mu odejść.
Ułatwiając nawet tą końcową wędrówke...

niedziela, 2 grudnia 2007

Jak zmusić się do uwierzenia?

0 komentarze

sobota, 1 grudnia 2007

tak różny...

0 komentarze

Dostrzegam w Was "życie" które dla mojej osoby odeszło.
Nie będzie już wspólnych rozrywek, wyjść itp. Nigdy...
So much different i am...

Nie chcę nawet myśleć o tym...Tylko widzę Wasze uśmiechnięte twarze, słucham plotek i...Lepiej czasami nie widzieć, ani nie słyszeć...
Nie znaczy to, że tęsknie. Nie...
Ja po prostu widzę, jak mogłoby wyglądać moje życie. Które już nigdy takie nie będzie.
Blah

...
4am

...Teraz w innym tonie.

Co się stało z moją motywacją, chęcią do nauki?
Wyparowała?

A p. Magda mówiła, a raczej pisałą. "Oduczenie się od uczenia" Nie sądziłem jednak, że na taką skale. Wieczne przekładanie obowiązków, powinności na potem
(ogółu zadań).

Dlaczego nie potrafię się skupić nad czymś i jednocześnie wyłączyć od świata zewnętrznego? Dlaczego?

Straciłem wszelkie zainteresowania. Na pewno one, nie są tak intensywne jak wcześniej. Źle piszę, może nie wszystkie. Jedno pozostało:P (wiadomo)
Co z tego? Skoro jest ono silnie blokowane przez inne uczucia..?
I moge tylko patrzyć?
Patrzy to się na sztukę etc.
Nie chcę tylko to robić, niestety...Jestem do tego zmuszony...
Co z tego, że tego nie lubię. Że to mi nie wystarcza...

grr
Niemal wszędzie czuję się jak gość lub osoba zbędna/nieproszona.

I takie btw - blah, czuje się bardzo gruby. Nie, nie chcę...Jedyny plus, jaki dał mi wypadek. Wiem tu nie ma żanych plusów, czy nawet czegoś podobnego. Jednak gdyby szukać na upartego>zrzuciłem wiele kilo...
A teraz?
Znowu to samo, nie...

środa, 28 listopada 2007

0 komentarze

"No one knows what it's like
To be the bad man
To be the sad man
Behind blue eyes''

"No one knows what it's like
To feel these feelings
Like I do, ..."

Za bardzo znany tekst, dla większości to tylko fragment. I takąż samą rczeczą był kiedyś dla mnie. Teraz już nie jest taki nierealny.
Zbyt odczuwam jego działanie...

Eh, skoro nie wie nikt. To kto może mi pomóc*/wesprzeć?
Właśnie o to chodzi, że nikt. I ja już zrozumienia nie szukam.
Czasami bywa, że normalnej rozmowy.

Jak to jest? Raz słowa znaczą dla mnie ogromnie dużo, każdy przecinek kropka itp.
Innym razem, nie znaczą prawie nic. (Może lepiej wyjaśnie)
One oczywiście są, potrwają chwile w mojej głowie i znikają.
Bywa, że powracają...

wtorek, 27 listopada 2007

Would you dare to look into my eyes?

0 komentarze

...tja, sam nie przyglądam się im w lustrze. Za każdym, tak każdym razem. Widzę coś odległego i...
Nie-tego się nie da opisać.

Powinnienem pościągać wszystkie lustra w domu?
Nie, ja wole nie patrzeć...

poniedziałek, 26 listopada 2007

Verification. Would I or I wouldn't

0 komentarze

Nie szkoda mi czasu, już wystarczającą ilość go zmarnowałem...Zedytuje później.

sobota, 24 listopada 2007

0 komentarze

Nie mogę z jakiegoś powodu zedytować tamtego posta. Ze zdjęciami.

Ładnie się piszę, wszystko. A tekstu nie widać. Wcześniej niby się wysyłał, Nic mogę zawsze napisać w nowym poscie.

Gdyby ktoś nie zauważył, zdjęcia można powiększyć klikając w nie.

A tutaj nie-wysłany tekst: (Nie chcę mi się go zmieniać. Jesr on teochę...)

Naoisałem trochę pod zdjęciami. Taka notka, w końcu już nie wcześnie.
Tego tekstu nie ma, nie wiem nawet czy ten się wyśle.

Napiszę krótko jaka myśl zawarta była w tamtym tekście.

Jak widzicie na zdjęciach...W pokoju jest ##. Czy mówiąc inaczej, kulturalniej. NIeporządek.

A miałem posprzątać i posprzątałem. Dużo wcześniej, później zacząłem wszystko przekładać. Przygoowania do nauki itp.

Na zdjęciach rzeczywiście wygląda to..."niezbyt ładnie".

0 komentarze


Budzenie się ze snu

0 komentarze

Bardzo nieprzyjemne to dla mnie moment. I właśnie dlatego wolę nie-spać:)
Dziś podobnie było, położyłem się chyba rano spać. (o ile pamiętam ok 10)
Pierwszy taki wypoczynek od bardzo dawna. A twierdziłem i kto wie czy jeszcze nie twierdzę, że snu nie potrzebuje aż tyle.
No racja, osiem może dziewieć godzin snu na parę dni...NIe za dużo.
Tylko pozostaję pytanie: Może mam się zmuszać do spania.
Którego to tak niecierpię, wtedy spałem miesiąc. A swiadomość odzyskałem po następnych dwóch. A taam, nie lubię do tego wracać. Prawdę mówiąc, sam nie wiem dlaczego.

Może: To było dla mnie trudne już wtedy, nie mam ochoty tego ciężaru sobie przypominać

Teraz wiem co mam, i jak bardzo nie chcę tego stracić. (mam na myśli na prawdę rzeczy podstawowe dla każdego z nas)

Blah:) Teraz już jest dobrze. Można by się doszukiwać jakichś "prawie" zawsze.
Często to robię, gdy jednak porównam to co było na początku roku. Do dziś.:P

I jak tu nie być optymistą.

Jescze powróce na chwilę do tego spania. A raczej do budzenia się w nowej rzeczywistości. Niedawno stwierdziłem, że ja nie potrzebuję normalne ilości snu.
(Oj, bardzo potrzebuję. Tego może nie widać ale Tak. NIe myślę po prostu o tym)
Nie będę pisał, że śpie mało. NIe teraz poczekajmy z tym parę miesięcy.
Czy to się utrzyma. Osobiście wątpie.

czwartek, 22 listopada 2007

Promyk światła świecący w mroku "życia"

0 komentarze

Blah...

Nie lubię nawet o tym myśleć, przypominać sobie tą odribinkę którą pamiętam.
A przecież tylu rzeczy nie wiem, nie zdaje sobię z nich sprawy...

Raz na jakiś czas, duży czas...Myślę sobie, chociaż staram się wyrzucić to z umysłu.
Myslę:
Jestem strasznie zły, za to co się wydarzyło tamtego października. Gdyby nie to...
(jasne...)
A mogło być dużo gorzej, -tak twierdzą lekarze...
-Wypadek śmiertleny.
-Tetraplegia (nie ma się władzy ani nad nogami ani...nad rękami)

Tak na szczęście nie jest.
I nie chcę już słuchac, iż było naprawdę tego blisko...

Często narzekam, jak to jest mi trudno. I tym podobne.
Prawda jest taka, że wcalę nie jest.
A że mam jakieś niedogodności, cóż większość ludzi je ma. Nie wiem czy większe czy mniejsze, ma. To nieważne, może i nawet większe. Co za różnica?

Zaczynałem to pisać, będąc jeszcze silnym w swoim postanowieniu. Teraz już nie jestem.

Nie powinienem tego pisać na blogu.
Ale tak może będzię lepiej, nigdy więcej biadolenia etc?
Sam w to nie wierzę.

Robię/mówię to ponieważ to choć trochę mi pomaga.
A to jest mój blog, moge być tu egocentrykiem.

to Rise Up or to Perish
the question of my exstence

wtorek, 20 listopada 2007

Am Dreaming about stars and falling into hard ground of reality, right now

0 komentarze

sobota, 17 listopada 2007

0 komentarze

Nie zamierzam po raz kolejny tu narzekać. To mi nic nie da, nie poczuję się już lepiej. Już mi takie użalanie nie pomoże. Zwłaszcza, iż nie czuje potrzeby wyrzucenia z siebie niczego. Na zewnątrz, pokazania...
Nie.

Ostatnio P. zauważyła, że się nad sobą zbytnio użalam.
Przecież inni także mają problemy, nie wiem czy mniejsze czy większe. Są.
Tylko pozwólcie, że zadam Wam(czytelnikom) pytanie.

-Jesteś pewna/y, że ja jestem w takiej samej sytuacji jak inni?
Problemy mojego wieku?
Mojego miejsca w życiu, tego co teraz robię?
Sposób w jaki widzę otoczenie oraz jakim ono mnie widzi.
etc (nie chcę mi się myśleć nad kolejnymi rzeczami)

To czasami trochę boli, lecz Nie.

Każda rzecz, czynność wymaga ode mnie bardzo dużego zaangażowania.
Pracy o ileś tam więcej, niż dawniej.
Czasami to przeraża, tylko gdy się o tym myśli.

Np.
W tym roku zmienili forme studiów. Studia 5-letnie, na które w tamtym roku się dostałem. Zmienili na...3+2.    Podobno UE tego zażądała, a oni się musieli oczywiście zgodzić. Niby było by ok. Gdy podszedłem do dr, aby zapytać czy moja lista książek z tamtego roku bardzo się różni. Dr odpowiedział -dodane są tylko 2książki...
:P I didnt say a word.

A walić nie będę pisał więcej. Ostatnio nie chciałęm, teraz jeszcze bardziej nie chce.

poniedziałek, 12 listopada 2007

gg SUCKS

0 komentarze

Ostatnio eksperymentuje trochę z komunikatorami, AQQ ma przejść na jabbera. Sądze, że nie bez przyczyny. To jest (teraz wiem) bardzo dobry protokół.

W związku z tym "testami", zauważyłem pewną cechę protokołu gg. Myślałem, że to wynika tylko z takich przyczyn jak: Używanie przeze mnie eksperymentalnego komunikatora (co z tego, że w międzyczasie było PSI. Pidgn trochę Miranda IM). Braku wiedzy jak wszustko ustawić...itp

Dziś szukam, za dużo powiedziane. Wpisałem tylko w google...
Odpowiedzi -co robie źle. Jaki komunikator zapewnia długotrwałą, stabilną eksploatacje.

I co znajduje przypadkiem? Jako pierwszy wynik wyszukania?

Link prowadzący do forum,ludzie mają takie same problemy jak ja.
Wymieniają liczne komunikatory i sieci zastepcze...
Przy wszystkich postach notka: Ludzie uciekajcie z gg

No vhyba, że ktoś jest masohistą. I nie przeszkadza mu ciągłe zrwanie połączenia, niemożliwość połącznia w ogóle.

Tylko jak przekonać ludzi aby porzucili coś co znają i wybrali nieznanę.
(Przypomniał mi się z tym związany cytat)
"Znane piekło, nieznane niebo"
Może bardzo polularny, aż za. Prawdziwy jednak.

Są ludzie którzy lubią zmiany, ja do nich nie należe.

Rozwijając tą myśl...
Trudno jest mi się pogodzić z nową rzeczywistością. (Po wypadku)
Z tym, że czegoś zrobić nie mogę, niepowininem itp...
Kolejny aspekt to nauka, niby nie potrzebuje na nią więcej czasu. Choć kto wie? Psycholog p Magda twierdziła, że dobrze przyswajam wiedzę. Z tym nie powinno być problemów.
Wspomniała też, o dłuższym częstszym przysiadywaniu nad książką. I teraz myślę, że jej wcalę nie chodziło o to powyższe (aby zapamiętać).
Tylko o "oduczenie się od uczenia".
Racja, ogromny jest przeskok w przejściu z LO na Studia.
Dla mnie mam wrażenie, jeszcze większy. Eh

...Marnując czas

Edit on the 15th.

Nie wieże -nikt nie ma konta jabberowego? Oczywiście z osób które chcą mi go dać...
Dziwne...Wszędzie to gg...
Fajnie można edytować:) Tylko mi się teraz nie chcę tego wszystkiego czytać:P

sobota, 10 listopada 2007

I decided & realised What has to be Done

0 komentarze

Inna sprawą jest zdecydować a inną to zrobić.
Tja nie będzię źle (Ihope).

<><><>

Świetnie rozumiem, że czas to pojęcie względne. (pozdrowienia dla Einstaina).
Jest i go nie ma, wydłuża się tylko po to aby nagle zakończyć.
Hm.
Ja go nie lubię, nie znoszę.Dlaczego on musi także mnie dotyczyć?
Czwarty wymiar? Nie można od tego uciec? Prawda, nie można -przynajmniej pozostając żywym.
Przypomina mi się wers piosenki, chyba The Offspringa (tak ich)
-niektóre piosenki im wyszły, niktóre.
"Time, time, prozak could make it better"
Nie zgadzam się z tym do końca. Z pewnością ciekawiej...Czy lepiej?

Ja cholera coś muszę zrobić z tą organizacją dnia.
Budzę się, podkreślam "budzę". Około godziny 8pm, 9pm.
Wcześnie jak...
A wcześniej? Wcześniej obijam się po pokoju. Robie rozmaite rzeczy. Oczywiście nie te które powinienem.

Nie bez przyczyny widzę w sobie nietoperza...Poluje nocami:P

A w dzień, czemu tego nie robić wtedy?
Ponieważ wtedy, jak typowy nietoperz śpie:)
I nie ważne, czy wtedy z kimś rozmawiam, czytam, piszę etc...
Śpie...

To jeżeli składać fakty w ten sposób, na brak snu nie mogę narzekać.
Tja, nieważne. Może tak jak to robią nietoperzę, teraz polatam? :p
Jest po 12, więc już można. Tylko gdzie? Z kim/do kogo?
Spokojnie minie jeszcze parę miesięcy, to się zmieni. Tzn będę już znał ludzi.:)
A wtedy...:P

<>
Coś widzę humor mi się poprawia nocami, tyle emotów. NIe pamiętam czy blog je obsługuję -nieważne.
Ja wiem, że tam są.
<>
Wkleje parę fajnych wersów tekstu...-dla mnie fajnych!
(nie tych wersów jest dużo, lepiej cały tekst)

Into the Unknown
Avantasia

[Anna]

Heading for another life
In a new world far away
Why not me, oh Lord
Why did Vandroiy have to die, why

[Gabriel]
Dreamers come and go
But a dream's forever
Freedom for all minds
Let us go together
Neverending ways
Got to roam forever
Always carry on

Walking down a misty road into the unknown
Heavy winds may blow into our faces
You can't kill the dream in killing the dreamer
Can't tear it down
Someone carry on

Dreamers come and go
But a dream's forever
Freedom for all minds
Let us go together
Neverending ways
Got to roam forever
Always carry on

I've seen dreamers come and go

Wysłałem to na serwer, jak ktoś chce to niech ściąga (przez 7dni?)
http://www.sendspace.com/file/3mms56

Zauważyłem, coś podobają mi się niemal wszystkie teksty, wiersze. Zawierające słowo "dream". Tłumacząc na polski, trochę traci to tą "fajność"

Dobra koniec...

Czekając na przebudzenie

1 komentarze

Jest tak strasznie na dorze, wieje, pada śnieg. I w ogólę nie fajnie...
Bardzo lubię patrzyć na śnieg, tylko...Że za okna, wtedy jest mi ciepło i "miło". Zima nie kojarzy mi się z mrozem, przeciwnie -z ciepłem.

W akademiku pod względem ogrzewania, nie jest źle. Sezon grzewczy prawdopodobnie trwa. Choć prawdę mówiąc w pokoju bywa...czasem rzeźko (bo nie chłodno).

Dziś na chwile wyszedłem na miasto, i...Zastała mnie akurat mała zamieć śnieżna. Na tym dworze długo nie byłem, a wróciłem. Cały zziebnięty i mokry...
A tam, bardziej denerwuje mnie to, że pochodziłem po małej ilości sklepów. Zakupy niby częściowo zrobiłem. A więc tak źle nie jest.

Inna sprawa, My life is changing I cannot recall...

Mógłbym napisać tylko tyle...Zmienia się i to bardzo. Początek zmian nastąpił już dawno temu. Myślę, że jeszcze na długi czas przed wypadkiem.
Wypadek jeszcze pogłebił te zmiany, uwidocznił je.
Te zmiany mi się nie podobają, cóż jednak mam zrobić?
Zatrzeć je to duże wyzwanie, najgorszę -nie tylko moje wyzwanie. Nie chcę tak żyć, czując nie-rozwiązaną sprawę. Która o ironio, ja twierdzę, że umarła. Inni mówią, że nie. To ponoć trwa dłuźej...Ja usilnie twierdzę, że to już koniec.

we'll see...

#

Poczytam dziś tego szajsu. (Nie, niezwykle ciekawej książki:P)
A swoją drogą ciekawe, zbierać cały dzień siły do(dopiero) nocnego czytania.
Nic, wtedy to rozumiem i w miare dobrze (znów mam taką nadzieje) przyswajam.

Dopiero źle, a nawet fatalnie będzię gdy się okaże. Że nie do końca, nie tak się okazać nie może. Za wiele razy to sprawdzałęm:)

wtorek, 6 listopada 2007

0 komentarze

Kurcze coś zauważyłem. U siebie oczywiście...

1
Narzekam często, na złą organizacje czasu. Wszystko odkładam na później, na potem.
W efekcie czego, większość moich zadań robie w nocy.
-Nie wyspanie się.

Dziś zauważyłęm, że robie to trochę celowo. Ja z jakiejś przyczyny, wolę poświęcać nocny czas na nauke, inne ważne zajęcia. Wtedy mi jakoś szybciej to idzie. Może to presja? Jutro już blisko, a tu tyle jeszcze przede mną. Może...
[Teraz pewnie uznacie, że pisząc to marnotrawie mój cenny nocny czas. :) Noce są długie, spokojnie zdąże ze wszystkim]

Na niedawno zaproponowaną rade, "wstawaj wcześniej i się ucz". Zdanie wielu osób.
Kiedy mi dobrze z moim dotychczasowym planem działania.
Zmiana trybu życia, trwała by długo. Na takie czasochłonne zadanie nie mogę sobie pozwolić i ja zwyczajnie nie chcę tego zmieniać.

Teraz jest dobrze, przecież >sleep is useless :P
Tak muszę i przede wszystkim chce, w to wierzyć...Dobra nie mogę pozwolić by ten cenny nocny czas się zmarnował.

0 komentarze

Hm myślałem o tym kiedyś, i nawet postanowiłem coś...
To nie przynosi aż tak dużej korzyści. Wszystkie straty się wyrównują w ciągu nastepnego dnia. Po co więc? Tylko dlatego, że wczoraj czułem się lepiej po prostu wiedząc -nie marnotrawie tak czasu?

Tak jeden dzień, prawie wykorzystany...Tylko, że dwa stracone...
Nic...

Nie będe sobie obiecywał, że to był ostatni taki dzień. Za wiele takich obietnic, złożyłem już do tej pory. Nie ma potrzeby składać kolejnej, najpierw należy ditrzymać starych...

poniedziałek, 5 listopada 2007

#?

0 komentarze

Tak, jest nadranem. Właściwie już bliżej (dużo) ranka...Robie sobie przerwę, a co? Czemu nie:D

Jest jeden duży plus w dzisiejszym dniu. Czytając "Dzieje Grecji" Hamonda. Coś zauważyłem: Nudzi mnie to mniej niż zawsze. Już nie patrze co chwila na strony, czy już przeczytałem chociaż zbliżoną liczbe do zamierzonej.
A tak dla informacji, to mi się nie śniło (że nawet czytałem) :P

Godzina niby już późna, ale co tam.
Do pracy przecież nie ide.
A studia...
I masz, o 8 mam początek zajęć. Zignorować? Po prostu olać?
Nie no, chociaż raz na ile trzeba się stawić.

I masz przpomniałem sobie. Łacina...
Spoko, się zrobi...Kiedyś...Nie no poważnie musze, Kaśka wspominała. U niej na roku, przez łacine wyleciało parę osób. A taki szczegół, iż na AP nie wywalają tak dużo (tylko jednostki). NIe ułatwia.

Przecież tą jenostką, tym jeynym mogę być ja. I to jest powód, abu zrobić wszystko by nie być tym "wybranym".

<>

Dziś/wczoraj miałem wizytę w niepublicznym zakładzie opieki zdrowotnej...
bla bla
W Stegmamedzie, dziś miałem...pisać tu? To niby standardowa procedura w tamtym miejscu. Nie napisze jednak...Jeszcze ktoś by to źle zrozumiał.
(ciekawe kto? Mało kto, jeśi w ogólę ktoś to czyta)

Dla poinformowanych, Ładna Pani okazała się niezbyt...powiedzmy zainteresowana.
A ta której się obawiałem, wywarła na mnie dobre wrażenie. A może taki zawód?

Chciała mi coś przepisać, powiedziała: Zapisze CI słabe leki.
Nie zgodziłem się. Zapytałem o skutki uboczne (każdy le jakieś ma). Odpowiedziała, że niezauważalne. Bądź ich nie ma...

Jasne...

Podziękowałem i to było zakończenie tego wątku.
Pani nie była zadowolona,  druga pani także nie.

A może rzeczywiście, tak jak mówiła mama. One zarabiają na wystawianiu recept?
Trudno...Poszukają sobie innego pacienta.

...Zdania, słowa, Literki

niedziela, 4 listopada 2007

Pozytywny "Blah"

0 komentarze

Wrociłem z już z domu.

Było nawet "całkiem" miło. Nie podołał bym w prawdzie zadaniu wypisania wszystkich plusów i wad. Z prostej przyczyny.

Ja jestem taką dziwną osobą, która nie pamięta "szarych" elementów.
Nawet te złe wspomnienia, z biegiem czasu zyskują. Zmieniają znaczenie w moich oczach. Oczywiście wciąż są nie miłę, wywołują negatywne uczucia. Z czasem, z czasem jednak zmieniają swój charakter. Sam dodaje pretekst, tłumacze osoby/wydarzenia.
I bywa tylko, że jeszcze bardziej winie samego siebie. Tja...
>Że nie zrobiłem czegoś, że powinienem był się inaczej zachować, sam do tego doprowadziłem itp.

To podobno dobra cecha, dlatego nie będe starał się jej pozbyć. Zresztą pozbycie się czegokolwiek graniczy dla mnie z cudem.

<>

Kaśka, moja siostra, parę dni temu zapytała co robie.
Ja: Czytam
Ona: O czym
Ja: Wyjaśniłem...
Ona: A wiesz coś z tego?
Ja: Trochę wiem, robie notatki. Zawsze moge je przeczytać
Ona: ...(niedowierzenie) a ile godzin dziennie czytasz?
Ja: NIedużo, późno zaczynam
Ona: To jaki jest w tym sens? Zaczniesz późno to mało się nauczysz
Ja: Nieprawda...
Ona:..

A co jeśli miała rację?

W końcu sama studiowała to wie...A może nie wie:P
Tak na pewno się myli! (I hope)

Czytałem przecież, w tej książce "Pamięć doskonała w 10? dni"
Gdy jesteś już senna/y. NIe znaczy to, że nie zapamiętujesz. Uczysz się tak samo efektywnie jak wcześniej.
Później jest wspomniane o zjawisku przeuczenia (to mi nie grozi).
O tym, że to bardzo korzystne.

Ah, żeby tak śiąść i pare godzin non-stop...
Blah, (teraz ten negatywny)

I chyba nie wspomniałem czym mnie podbudowała. Powiedziała: Czytanie książek to nie wszystko, robienie Swoich notatek też nie. NIkt nie zrobi ich dostatecznie dobrze.

Wspomniała historyjke z jednego z wykładów.
Siedziały w ławce w trójke. Ona i dwie koleżanki.
To nie było na pierwszym roku, wszystie osoby miały doświadczenie w notowaniu.

Po wykładzie, każda z nich miała zapisane coś innego.

Fajnie.

A ja się łudze, że wszystko zdąże. Przecież dyktafon podkreśla to, że nie moge (zdążyć) napisać.
Dobrze, że dziś kupiłem ten dyktafon. A zapytać dr, to już pryszcz.
Zawsze przecież moge powiezieć im prawde, jakby jej nie znali.
Prawde-podczas wypadku miałem min poważnie złamane przedramie.

Czas...


Dlatego jeszcze raz doradziła dyktafon, który to dziś kupiłem.

sobota, 3 listopada 2007

0 komentarze

Wspaniale.

Myśle tu o telefonie, moim. Mam w Oragnge Nowy Mix 25z. Na firme...

Nie rozumiem, 25z to dużo...Nie przeszkodziło mi to 2 razy doładowywać fona kartą.
No bez przesady, ja aż tyle nie dzwonie...Tylko sms, rzadka rozmowa.
A fakt, że w jednym esie się nie wyrabiam (w końcu ok 160 znaków to mało).
Nie chce kończyć myśli, dlatego też. Wysyłam ich pare...

Może i powinienem wysyłać esy z neta. Dodawać podpis...Nie lubie tej metody, lecz może jest optymalna.

Nie chce się wierzyć...Tak szybko wyczerpała się karta? Znów?

Tata dzwonił, czy też rozmawiał na żywo z konsultuntami Orange. Doradzili kupno dodatkowego telefonu z kartą POP. Fajnie, tylko drugi telefon -to inny numer.
A ja numeru nie chce zmieniać...

Ostatnio myślałem o tej nowej sieci PLAY.
Oferty mają tam bardzo dobre. Nie wiem co prawda, jak jest z zachowaniem numeru.
Standardowo płaci się 100z? 50z u jednego operatora i 50z u drugiego.

Tylko to nie jest takie proste, rodzice mają jakieś udogodnienia dotyczące sieci ORANGE. Niechętnie myślą o zamianie sieci.

Ale może rzeczywiście, starać się wysyłać esy z neta. Jeśli to możliwe.

piątek, 2 listopada 2007

Sleep is Useless

0 komentarze

Zbyt wiele razy powtarzam to zdanie. Stało się to moim motywem przewodnim, koniecznym.

Zdanie to pochodzi z książki -Nancy Kress (cykl Bezsenni).
Ja nie lubię sf, jenak te książki są jakby inne. Wyłamują się z gatunku, opowiadają o rzeczach nam bliskich. A wszystko to w naprawde niedalekiej przyszłości.
   Pierwsza bezsenna/ny powstaje w wyniku manipulacji genetycznej.
(Jak dużo o tym teraz słyszymy. Prawda?)
Sen przynajmniej w książce, okazuje się złem koniecznym.
Dlatego bezsenni, nie potrzebujący snu. Żyją znacznie dłużej i efektywniej.
Zastanówmy się chwile, skoro nasza inteligencja w dużej mierze bazuje na otoczeniu/środowisku. To ile moglibyśmy osiągnąć, mając na wszystko o 30%(około) więcej czasu...

Wiem, to tylko książka...Za wiele razy oddaje się marzeniu.

<><><>

Zastanawiam się, gdzie? Kiedy? Z czego? U kogo?
Szukać motywacji, to jest naprawde bardzo irytujące. Przecież wiem po co to robie. Znam cel, niezbyt daleki.
Coś mi ...zawsze przeszkadza. Co takiego?
Niepotrzeba naprawde jakiejś wymyślnej rzeczy. Eh...

poniedziałek, 29 października 2007

1 komentarze

I fajnie, wczoraj-a może to było już dziś? Nieważne kiedy...
Wreszcie skonfigurowałem, w sposób taki jaki chciałem bloga.
Komentarze bez konieczności logowania etc...

Dobrze, że Ciri (alias Faka) mi o tym powieziała. Tak bym nie wieział, już przynajmniej wiem. Miło...

Ah, jak dziś nie chce mi się iść na tą uczelnie. Na szczęście to ostatni dzień...Mam przeczucie, iż dr ucznią go niezapomnianym. Cóż każdy ma inne rozrywki, a niektórzy cierpią na ich brak.

Zastanawiam się, czy zdąże za 2h udać się na wykład. Może nie tyle wyrobie się, co zdołam. A tam, będzie dobrze. Musi być!'

Tak dziś zauważyłem, przychodzą mi do głowy różne myśli. Po których nie powino być nawet znaku. Dobrze, że nikt nie jest -bo nie ma, telepatą. Nie musze czuc się znów głupio. A swoją drogą, ciekawe. Czy np gdynym nie miał wypadku miał bym podobne. Tak miałnym, gr gr.

ok. that'd be enought. Its Time to go...

niedziela, 28 października 2007

Aaa

1 komentarze

Nie wiem co się dzieje...Zasypiam na chwile, a budze się w innej rzeczywistości.
Czas przeskakuje, godziny i dni...

Pamiętam przy tym wydarzenia dnia minionego, nie umiem jednak określić kiedy to było. Wczoraj? Dziś? A może jeszcze wcześniej?
Jytro pewnie będe miał takie "ślady" w pamięci które się jeszcze nie wydarzyły...

Cudownie, a wczoraj jeszcze pisałem. Iż sen to nic złego, osobie która bała się zasnąć.
Dziś ja nie chce...

Skąd taka zmiana opinii? A co jeśli zasne, a następnie obudze się za miesiąc. Lub później. [obudze swoją świadomość]

Straciłem już dużo czasu, nie chce stracić kolejnych wpisów w księdze czasu. Nie chce...

Pisząc straciłem, w znaczeniu także przespałem...

I czy teraz to takie dziwne, że nie chce spać. Już nie...

Tylko nie przespaną dziś godzine, jutro odrobie dwoma przespanymi...To się mija z celem.

Ten biegnący czas mnie wykończy...Za szybko, tak nagle, przerwy połączone ze skokami.

Tja.

To wcale nie jest w moim guście. W moim sposobie życia, organizacji czasu.
Muszę tą organizacje jednak zmienić!
Wracać do pokoju i wykonywać zadania, które zwykle robie później. To prawda -nie chce się od razu. Przecież po całym dniu...chwila odpoczynku mi się należy. Nie należy!

I podziękować jedynie moge AK (ulicy)...

piątek, 26 października 2007

0 komentarze

Się wysłało, za wcześnie...

To opisze, dokończe jak miało być.
Zatytuowałem notke różnica, bardzo przypomina mi tytuł piosenki.
"Know the Difference"

Mam z tym tematem dużo wspólnego...
Świadomie czy też nie, unikam niektórych rzeczy. Które jeszcze rok temu,
wydawały by się bardzo naturane. Zwykłe...

Wiem, że nie powinienem i rezygnuje z nich. Tracąc przy tym wiele...
Później zadaje sobie pytanie, a gdybym tak jednak... Byłoby na pewno inaczej...
Narazie wcale nie jest.

<>

Dziś? Dziś także było trochę dziwnie (patrz. ja).
I nie mam pojęcia czemu...

Mógł bym coś wypisywać, wymyślać. Pewny nie jestem, nie znam przyczyny.
Nie napisze więc nic...

Dziś, może troche już wcześniej. Stwierdziłem:
Nie mogę zamykać się w czterech ścianach, cieszyć się wyłacznie okazjonalną wizytą znajomych-między innymi. Chce otworzyć drzwi, wyjść na zewnątrz. Oglądać świat, cieszyć się z niego. Nawet z drobiazgów, na które przecięty człowiek nie zwrócił by uwagi...
Nie wspominając o rzeczach, bardziej złożonych:P

Jedna tylko wątpliwość zakłuca moją uwage.
-Zatem czy mogę "skończyć" z moim dotychczasowym życiem? Ograniczyć wszelkie kontakty, nie pamiętać o wczoraj. Teraz jest dziś? Poznawać nowych ludzi, odkrywać nowe doświadczenia. Nie chcieć pamiętać o przeszłości?

Karkołomne zadanie.

Momentami kiedy mi się to udawało, czułem radość. Nie patrzyłem bez emocji, monotonnie na otoczenie. Nie czułem się nigdy "głaskany" "mogący sobie pozwolić na dużo". Czasami tylko, wydawało mi się, że czuje ignorancję. zbywanie.
Z reguły moja kaleka mowa jest tego przyczyną, czasem coś jeszcze. I koleny raz, mogę powiedzieć w ten sposób:
"Dobrze; ona mnie nie zrozumiała. Bo nie słuchała! Myśli cały czas o czymś innym!"

Nie bez przyczyny napisałem o kobiecie jako rozmówcy, słuchaczu. To czy zrozumie mnie chłopak to dla mnie mało ważne. On przecież nie musi. A starać się dla niego mówić przesadnie głośno i wyraźnie (w moim odczuciu) to zbyt wiele.

Pewnie zauważyliście, moje koleżanki, koledzy, moja przyjaciółko. W rozmowie bardzo często, za często? Nie wiem co dodać od siebie...Zdawkowość
Nie ukrywam, trochę przeszkadza mi moja mowa. Może i znacznie...
Czy jednak tylko to?

Powiedzmy, że w proporcjach 60%:40%
60% - przeszkadza
40% - ?

<><><>
hmm, a może spróbować połączyć te dwie części w jedno?
Kontakt ze znanymi mi osobami + kontakt z nowo poznanymi, bądź nieznanymi.

Było by to optymalne rozwiązanie.
Możliwe do wykonania?
Kiedy?

A sam twierdze, że czas to pojęcie względne. Jest i go nie ma, znika. A następnie pojawia się niespodziewanie. Czas, Czas i Czas (ileż ona ma w sobie magi:) )

This is time of the End, farewell my old life (already partly alive).

Life - relations; ....events

Difference

0 komentarze

wtorek, 23 października 2007

My "dairy" pages are full of tears

0 komentarze

...Nie wiem co pisać. Zimno mi. Powoli trace każdą z radości i potrzeb życia...
Na własną proźbe oczywiście, to chyba najgorsze...

Teraz, dziś nie mam zbytniej potrzeby wykonywania, kolejnych zadań.
Trwanie?
Jeśli się nie zmieni to do zimy...(czyt. sesja)

...I po co wstawałem dziś przed 7? Zajęć i tak nie miałem...Cholera.
Chociaż bym się wyspał, chociaż...

Ah, denerwuje mnie też fakt. Że innym łatwiej idzie to czytanie...
To znaczy, więcej, bardziej regularnie itp...

Ja z każdym razem, czytając to. Patrze ile już jest przeczytane, ile jeszcze zostało...
I nie ma znaczenia, czy to jest ciekawie napisane czy też nie .
(rzadko jest ciekawie, nigdy...)

Teraz jeszcze pokój wygląda strasznie, wczoraj wylała mi się kawa. Zostanie plama, trudno.

I za ponad 4h następny wykład. MUSZĘ COŚ PRZECZYTAĆ DO TEGO CZASU.
(nie, że musze. Chce)

Tja, i właśnie dlatego tu piszę?
Powód dobry jak ...

Za oknem pada deszcz, słyszę go...
Mam wrażenie, iż nie tylko za oknem...

poniedziałek, 22 października 2007

I Have a Dream

0 komentarze

?

0 komentarze

Co ja właściwie robie lub raczej czego teraz Nie robię?

Noc jest długa, tja czy aby aż tak długa? Sen w końcu nie jest tylko koniecznym obowiązkiem. To wtedy organizm odpoczywa, regeneruje siły...Nie.
Dość już przespałem, nie chcę spać dłużej!

"Rekordzista" był w tzw śpiączce około 20 lat
(Polak był w śpiączce 19, jest jeszcze pan z USA -22lata?)

A czy jesteśmy pewni, że nasza rzeczywistość to prawda? Może wcale nią nie jest (patrz Matrix). A jeśli teraz to my, tak naprawdę śnimy?
Sen to ciekawy, ja mogę spać dddłłuuuggoo.

Miałem o tym napisać, powiedzieć. Jednak tu będzie najlepiej.
Liczni ludzie wybudzenie, ze śpiączki. Krzyczą
"ja wszystko słyszałam/em i widziałam/em"

Jaka jest prawda?
Mogę jedynie przypuszczać, że zdawało się im słyszeć...Jeśli słyszeli to bardzo dobrze, mało to prawdopodobne ale kto wie?

Z kolei, naprawdę ogrom osób jest zdania:
"Wtedy miałam/em takie sny mmmmmmm..."

Ja wiem tylko, iż były. Bardzo realistyczne, czasem zaskskujące. Innym razem monotonne. Podobnie jak rzeczywistość.
NIe mogę tesknić za nimi, jak można tesknić za czymś czego się nie pamięta?
Właśnie, czasem tylko...mam wrażenie, że to już było. Lub widzieć/wiedzieć to czego nie powinienem.

Sam powiedziałem, to może być równie nieprawdziwe jak nasze doczesne życie...

offtop

"Cut off the light, take a look
There's nothing beyond but pain
Suffer in the deepest void
The flame of hope is gone
What have I done?"

A zostawie to takim jakim jest. Nie będe odwoływał tego do siebie...Tylko sobie popatrze

Seassion of Changes,

0 komentarze

Szedłem na uczelnie. Później wracałem z niej...
Gołebie wciąż poksakiwały, bawiły się na chodniku.

Ich nie obchodzi czas, niosący z sobą zmiany. Nic je nie obchodzi...
Gdy jedzie samochód lub ktoś biegnie. Uskoczą, czasem pofruną. Rzadko...
Później znów wracają do chodnikowego-życia.

Nigdy nie zdarza się, aby gołąb raz poznawszy przyjemności latania. Pozostał przy nich.

W drodze powrotnej, słyszałem też głośną muzyke. Dobiegała ona, ze sklepu z drugiej strony ulicy. Dziwne zjawisko jak na Kraków, tutaj jest tak: Masz coś do przekazania/wyrażenia. Idziesz na rynek (gdy jest ciepło i tłoczno na Błonie).
Rzadko pokazuję się to na chodniku, zwłaszcza szutke nie własno ręcznie wykonywaną. Śpiewana, graną, malowaną etc.

Na takie detalę zwracam uwage...
Jutro móge opisać pogode, nie-mogę to zrobić już dziś...

Najgorsze, że to wcale nie pomaga mi w nauce. Jest wręcz przeciwnie...

Offtop.

niedziela, 21 października 2007

Cholera, ja nie chce

0 komentarze

Przeszkadza mi coś w wizytach w domu. Nie potrafię tu przysiąść i spędzić pare godzin na nauce. Zbyt to trudne, w Kraku jest to niełatwe. Jedynka tylko się uczyć, a do zadań prostych to nie mogę zaliczyć.

I właściwie co mi tu przeszkadza?
Wszystko tu jest, na moja proźbe "spokojne" itp.

Czy jednak na pewno? Denerwuje, a bardziej rozprasza mnie. Kazdy dźwięk dobiegający z kuchni, czy gdzie tam oni)rodzice) się kręca. Tak jak właśnie teraz, przeczytałem parę stron. I czekam na następne wezwania. Lub tylko zaburzenia mojego czasu. (przecież weszłam tylko na chwile)
Czasami zadaje im pytania. "A nie mogłaś trochę poczekać"; "musiałaś właśnie teraz" itp.

I chyba właśnie w tym momencie musieli...

To jest jeden z powodow, dla ktorych w domu w ogole nie moge się skupić na nauce.
Co z tego, iż wiem. To mi potrzebne, chce to zrobić.

NIe da się.

I mam sobie obiecywać, kolejna długą zapewne ciekawą noc już w akademiku?
Niby dlaczego, tam potrafię a tu już nie?

Podsumowując wszystkie myśli zawarte powyżej. Potrzebuje kogoś kto zachęci mnie do "uczenia się". Tak wiem, to bardzo egoistyczne. Wykorzystywanie tak kogoś.
Pięć minut, lub jakieś pojedyńcze wydarzenie, aż tak bardzo cenne będzie dla tej drugiej osoby?

#?

Jest jeszcze psycholog, dla mnie nawet jest on wskazany. Dlaczego więc miał bym z niego nie skorzystać? Jeśli pomoże mi, choć odrobinkę. To czemu nie?

Skoro sam twierdzę, że chwilami sam nie mogę wytrzymać z własną psychiką...
To może właśnie, powinienem tam pojść (psycho).

Kto wie? Zaszkodzić mi to nie zaszkodzi, najwyżej nie pojdę tam następny raz.
A zdaje sobie z tego sprawę, jak psycholdzy (głownie psycholożki) mi pomogły/li.

Sprobować nie zaszkodzi, zwłaszcza, że chwilami naprawde taka pomoc by mi się przydała.

piątek, 19 października 2007

0 komentarze

Już znam powód swojego przynębienia. Złego nastroju, chandry (nie lubie tego określenia)...

Powód oczywiście kuriozalny, stary już. Powinienm się przyzwyczić, w końcu to nie od wczoraj. Do niektórych rzeczy, nie da się jednak przyzwyczaić...
Zbyt jesteśmy do nich przywiązani, są one elementem naszego życia.

Mam tu na mysli, komunikacje z ludźmi. Potrafimy, tylko za pomocą mowy.
Moja bywała różna.
Już p.Magda powiedziała, "musiałam się przyzwyczaić"
Może inni też musieli? A może to bardziej skomplikowane, czułem się rozumianym. I przez to (śmieszne) mówiłem wyraźniej...

Dziwne to jest. Nie znam przyczyny, może moi rozmówcy. Nie reagują już po prostu Una niezrozumiały tekst? TEGO NIE LUBIE.

Im niby jest wszystko jedno co powiedziałem, mi jednak nie musi. A czuć się ognorowanym to nic przyjemnego.

Jeszcze napisze tu jedno spostrzeżenie.

Naprawde bardzo rzadko, bardzo. Zdarza się aby kobieta mnie nie zrozumiała.
Ok, wtedy kiedy mówie pod wpływem emocji. Czy niestarannie, za szybko, za cicho, nie przywiązując wagi do poprawnej artykulacji.
Na ogół raczej nie, poza tym. Nie jestem pewny (już tak:)), może i bardziej sie staram wtedy. Mówie dokładniej i głośniej.
Faceci mogą mnie nie zrozumieć do końca, jednak kobiety...

czwartek, 18 października 2007

Dokumentacja dobrych chwil

0 komentarze

Jak w temacie posta, może muszę nad takimś czymś pomyśleć.
Przypominało by mi to o tym, że nie wszystko jest takie szare. Ja się nie poddaje szarości, tylko fo tego musiałbym pisać w dzienniku. (Handprint)

I to wcalę nie jest głupie.
Będzie tylko i wyłaczne skutkowało. Kiedy otworze dziennik...
Nie wolę blog, dziennika nikt nie widzi.
Bloga w założeniu, wszyscy którym na to pozwolisz.

Stwarza to pozory kontaktu ze światem.
A chociaż to iluzja, nie chcę się jej wyzbywać.
"Hold on to your dream"

0 komentarze

Już jest dobrze...

Wspominałem już chyba, ciągłe wachania nastroju. Wiadomo czym spowodowane...
Dziś chce milczeć, jutro zaś krzyczeć.

I szukaj tu logiki. Jedna skrajność wpada w drugą. Stabilizacja, pozstaje tylko słowem, marzeniem.

Nie potrafię wyjść z tego zamkniętego kręgu. Odbijam się jedynie od ścian losu.

Chcę, nie wcale nie chcę krzyczeć. Milczeć także nie powinem...
Co jeszcze pozostaje, co moge robić?
-siedziec i patrzyć się bez wzruszenia?
-a może, NARAZIE tylko siedzieć?

Tak, chwilowo. Mam taką nadzieję, tylko chwilowo nic nie robię.
Chwilowo...

(Tu zakończe i rak nie wiem co pisać)

środa, 17 października 2007

0 komentarze

Teraz pewnie czyacie i myślicie "on naprawdę jest nienormalny".

Nie będe przeczył, sami to dodkonale widzicie. Zwykłe zachowanie to nie jest, ja też zwykły nie jestem. A teraz to jeszcze bardziej porąbany...

Nie wiem, może ktoś (o ile ktos przeczyta, w tym wypadku wolałnym nie) po prostu zapomnji. Ot zwykły odchył, nic innego...

Nie ma sobie czym zawracać głowy.
Chcę żebyście właśnie tak pomyśleli. Miał bym, przynajmniej spokój od waszych pytań.

"Śnić" Chciałbym, tylko nir wiem czy byłby to sen dobry, A może koszmar?

Fighting Against Today

0 komentarze

I walić wszystkie ustanowione przezemnie zasady, reguły, powinności itp. I tak ich nie realizuję...CO z tego, że są?

"Nie stać mnie, na nierozsądne gospodarowanie moim własnym czasem"
Fakt, iż to robię. Wcale niczego nie ułatwia...

Ileż jeszcze złoże sobie obietnic, obietnic. Nadejścia innego jutra? Jutra w pełni wykorzystanego. Wiele jeszcze ich zostało?''

Wydłuża się tylko czas mojego nie-spania. A czy musi tak być?
Niezupełnie, tak jednak jest.

Offtopic (w tym temacie pisać by jeszcze wielę napisać. Tylko po co?)

Chciałbym kiedyś wstać, kiedyś bo pewnie nie jutro. I zobaczyć przed sobą cel...Dążyć do niego...Chce

Dziś jest 3am, wiele czasu zmarnowałem. Dlaczego?
Ponieważ jestem leniwy? Nie, to zbyt proste wytłumaczenie...

Nie mam pojęcia, jak powinna wglądać moja motywacja...To mi chyba potrzebne.
Metoda auto-sugesti (karki "zrobię to;potrafie") nie działa. Metoda zewnętrzna też nie. Z trochę innych powodów. Zbyt odcinam się od grupy...

Odpycha mnie moje własne życię...
A ja zamiast je przyciągnąć, biegne jeszcze dalej...
Dalej i dalej, bo w oddali na zewnątrz od tego wszystkiego. Nie słychać głosów, nie można zobaczć...Jest inaczej

Z czasem zaczynam mieć myśli autodestruktywne...
Tak, boję się ich. To nie przeszkadza im istnieć...
A co jeśli kiedyś one wygrają?
Narazie to tylko strach, przed czymś co nie nastąpi.
Nie chcę tak nawet myśleć, lecz to jest prawda.
Mogą nadejść takie chwilę.
Jeśli teraz gdy wszystko mam, prawie mam co chciałem.
Jest bardzo lekko mówiąc średnio. Co wydarzy się potem?
Kiedy stracę to wszystko na własne żadanie, co zrobię wtedy?
Nic?
Pomacham temu na pożegnanie?

Chciałbym bardzo, powiedzieć "nic, to się w ogóle nie wydarzy"

I gdy myślę to właśnie tak, w podłych chwilach (ja ta teraz).
Myślę tak jak w wersach nieco wyżej...

Tak wiem co zrobię jutro, poszukam jakiegoś gabinetu pschologa w Krakowie.
Muszę...
Sam nie potrafię sobie pomóc. Ranie, kłopocze też innych. Nie wiedzą jak zareagować na moje zachowanie...Smutne tyle że prawdziwe...

Poważnie, muszę się do takiej osoby udać...

wtorek, 16 października 2007

0 komentarze

Nie muszę to tu napisać...

Wszystko ładnie zakładadałem, planowałem dzisiejszy dzień. A tu wszelkie plany, wszystkie "chęci" przepadły...
I co z tego, że wracając z uczelni byłem wyczerpany. Strasznie senny (prawde mówiąc wciąż jestem)
Nic...

Next sleepless night is soming...

A jutro znów będzię tak samo. Zmęczenie na początku za duże do nauki w następstwie kolejna czarna noc. I śpiąvy dzień...

0 komentarze

Właściwie nie powinienem dziś tu pisać...

Mam ważniejszę spraw, trudno i tak muszę czekać aż mi się ułożą w głowie.
Za każdym razem, po takich dniach na uczelni. Zasanawiam się, czy nie lepiej było by jeszcze spać. (W końcu ludzie byli w śpiączce nawet przez kilkunastoletni okres czasu)

Obudzić się i wystraszyć rzeczywistością?
Może to i lepsze od trwania w niewiedzy...

Tylko, że wtedy nic nas nie obchodzi. Problemy doczesne, wydarzenia nic. Stan naszego zdrowia jak i stan zdrowia nam bliskich. Po prostu śpimy...

Za często mam takie stany, co z trgo, że są bardzo realne. Vide my life...
I tak za częste, przechodzą szybko. Dwa, trzy dni i koniec...Jednak w ogóle występują.

Czy powinienem się przed nimi bronić? Nie słuchać słów, nie widzieć?
To jest wyjście...I jest nawet bardzo podobnę do spania...

A ja spać już nie chcę, tylko co właściwie chce? Trwać?
Każde wyjście złe...Nie robienie niczego stanowi też wyjście...
Nie to żadne wyjście! To tylko akceptacja, a ja się z tym pogodzić nie mogę i nie chcę...

Czas zrzucić kurtyne złych emocji. Najwyższy czas zobaczyć...

15th of the October...
I promise, woun't write to "you" again...
till I will see change...

poniedziałek, 15 października 2007

0 komentarze

Jestem zły na siebie...

Z powodów takich jak zawszę, czyt. mało robię...Smutne...

A swoją drogą, dziwnie szybko pzechodzi mi zapał so zrobienia czegoś. Patrzę, myślę: Muszę to zrobić, na wczoraj to powiniem zrobić. A za parę godzin to mija...
Samo z siebię. I nie skutkuję nic, żadna motywacja. Opisze krótko jeden sposób -metoda autosugesti. Polegająca np na rozwieszaniu wszędzie kartek
"zrobię to, przecież mogę i potrafię"...

Metoda może i dobra, jednak nie w moim przypadku. Puki karki wisiały na szafię, stwarzały coś jakby motywację. Aż klej na nich zestarzał się (etc). Karki odpadły- wyrzuciłem je do kosza...

Te wszystkie metody, może i są skuteczne...Może, tylko że nie dla mnie...

Mój podstawowy problem polega na "chceniu". Narazie to uczucię bardzo się wacha, węsruję od wzlotów do bolesnych upadków...

Czy naprawdę wszystko zależy ode mnie?
Jeśli bodźcę zewnętrzne nie działają, to chyba tylko ode mnie...
Źle...

Muszę znajść w sobię jakieś inne źródło. W sobie, to musi być motywacja wewnętrzna.
Narazię tylko chcę, nie przemawiają za tym żadnę argumenty...

Czy to już? Czy to wreszcię koniec?
(chciałbym aby to było takie prostę)

sobota, 13 października 2007

0 komentarze

Hm...

Kurczę, powinienem się już dawno był za coś wziąć. Tego czytania, trochę jest...
A wypada i chcę! To przeczytać, nic to...Że to jest takie nudne, że...
Jeszcze gdy czytam o hm. dziejach ludów to jest w miarę ciekawię (dla mnie z reguły jest). Tylko co zrobić z tymi przerwami, wypełnionymi potworną nudą (np. zmiana rzeźby terenu na przestrzeni lat).
Muszę to czytać, nie wiem przecież czego wymagać może ode mnie dr na egzaminię...

Z drugiej strony co za różnica, nauczenie się tego na złe mi nie wyjdzię. Chyba...

Muszę tylko dużo lepiej organizować czas!

NIe tak jak teraz, wolne siedzę sobię. Nawet tu piszę...A czytanie czeka do późnych godzin nocnych.

I wielę razy sobię coś obiecuje i na tym się kończy...
A gdybym tym razem dotrzymał słowa?
Był by to pierwszy krok, pierwszy który chociaż odrobinkę dotyka tej długie drogi...

It's Time...

czwartek, 11 października 2007

0 komentarze

2:17

Kurdę, ja naprawdę jestem jak nietoperz. Latam tylko nocą, zyje wyłącznie wtedy.
Teraz wszystko jest mało ważne, lub po prostu nie istnieję. Problemy, bólę(kłopoty zdrowotnę) inne dylematy...

Jest bardzo spokojnię, może to przez tą czerń za oknem. Pewnie też się przyczyniłą, uspakaja mnie. Ona i muzyka klasyczna, troszkę mniej jazz.

>znowu słyszę imprezę w akademiku. Fajnie, także bym poszedł. Chamsko wbił się, nie mogę...A mówili dziś/wczoraj że w tym akademiku nie wolno robić nic takiego.
Odpowiedziałem, "ja co noc słyszę imprezę"

Nie wiedzieli co odpowiedzieć lub nie zrozumieli...

Już dziś, muszę posprzątać w pokoju. Nie nie tylko dla mnie, choć nie ukrywam. Czasem lepiej się mieszka w czystym pokojku...

To jednak później, "dziś" muszę jeszcze trochę poczytać...Trochę lol.
Ta unia europejska, każąc zmienić studia na 3+2. Pokazała jak wielce się nie zna...
W końcu można przeczytać w ciąg dwóch dni 300s+. Prawda?

Czy można, czy też nie. Ja muszę, nie przeczytanie jest traktowane jako nieprzygotowanie. A jak to z nimi bywa, trzeba je odrabiać na dyżurach...

Dziś miała miejsce dziwna, dla mnie niezbyt przyjemna sytuacja. Mieliśmy mieć wykład, vademecum historycznę (dawniej Wstęp do badań historycznych).
Oczywiście przedmiot, sam w sobię niezwykle ciekawy...Jak cholera.
Wchodziliśmy do pracowni, poczekałe troszkę. Niech wejdą dziewczyny, później wykładowca i jakieś osoby z grupy/ Nic to, wchodzę...patrzę, nie ma stołka. Wykładowca wysłał mnie po nie do biblioteki...wziąłem je z korytarza ale nieważne.

Przychodzę a tu krąży lista, nie tylko obecności. Wykładowca wymyślił sobie, że przygotujemy jakąś pracę, Pisemną i patrząc na tematy...Wymagającą "trochę" pracy.
No nic, zrobi się. Ciekawe jednak kiedy, czy pomiędzy tą lekturą grubych książek na następne wykłady. A może w chwili czasu, między przygotowaniem jednej pracy a drugiej. Bo ta pierwsza nie była...Mam tylko nadzieję, że druga(chyba) i ostatnia...

Siedzę sobię więc na tym wykładzie i czuję wibrująca komókę.
Sięgam do kieszeni, wyciągłem ją. I nagle słyszę,
"proszę nie odpisywać na wiadomość teraz" przeprosiłem i schowałem telefon.

Zajęcia były dla mnie przynajmniej bardzo nudne. Przy wyjściu, musiałem przecież zanieść stołek na miejsce. Jeszcze raz przeprosiłem za incydent z telefonem.
Koleś: dobrzę nieważę, na drugi raz Cię wyproszę z sali

I polemizuj tu z nim, kiedy on nie chciał nic słyszeć...

Dobra, konczę 2:50 a jeszcze Herodot "Dzieję" czekają.

0 komentarze

Jest wpółdo 12...

Chyba powinienem coś zrobić, jednak jeszcze teraz odczuwam skutki wczorajszej długiej nocki. Do 4am...

Tylko pytanie, czy jeśli teraz zacznę coś robić to zawalę kolejną?
I jutro będe 'out' ?
Paranoja, te "ciekawe" długie nocki, dobrze wpływają na moją wiedzę. Inna sprawa, że ja tego nie dostrzegam...Zbyt wielu rzeczy nie wiem, dlatego staram się uczyć na bierząco abm później nie miał problemów z aktualnymi tematami.
Później znaczy w zimię, na sesji...

Tak jeden z wykładowców powiedział, że tu się czyta ok 300s.
lol Wyśmiałem go, "w takim razie, powiniśmy nie spać?"

Jednak tak na poważnie, przeczytanie nawet tych 40s (aktualny mój poziom) dziennie. Wraz ze zrobieniem notatek, nauczeniem się. A przynajmniej próbą zapamiętania.
Jest duzym wyzwaniem, dlaczego?

Ponieważ w każdej linijce tekstu, często są jakieś rzeczy które powiniśmy zapamiętać. Gorzej jest, a narazie dość często to się zdarza...
Że autor opisuję coś, kompletnie nie zrozumiałe i nieważne dla nas...A potem w środku tego strasznego opisu. Umieszcza czasami jedną, innymi razy parę wydarzeń w miarę ważnych...

Często chciałoby się przerzucić parę stron do przodu...Zawsze jest ryzko, a jak tam będzie coś ważnego?
Strzęp wydarzenia?
Niedokładna nazwa, bądź nazwisko (może być allias, lub 2nd przydomek)?

Z rzadka tak właśnie robię, mniejsza o "straty". Rzadko -dlatego czytanie izie mi tak opornie...

Inną sprawą jest to, iż późno zaczynam.
Nie mogę do tego nawyknąć, przecież skoro poszłem późno spać. To muszę odpocząć.
Naprawdę? Właśnie teraz muszę?

Tak to prawda, organizacja czasu nigdy nie była moją silną stroną. Była moją wadą...

Jest teraz, jednak pewna różnica:
Kiedyś, rok temu np. no troszkę więcej. Jeden dzień lub...nie jeden.
Spokojnie zdążyłem ze wszystkim. Teraz takiej zdolności do adaptacji, sprawności intelektualnej nie mam.
Muszę więc naginać czas...

Wczoraj ustawiłem opis: Make me sleepless, i tam coś dalej. Nieważne co...

Chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego...A skąd ten pomysł w ogólę?
Parę lat temu, przeczytałem taki cykl książek Nancy Kress "Bezsenni"
-o ludziach którzy na skutek manipulacji genowej nie potrzebują snu.
Czas poświęcany na sen pożytkowali w inny sposób, korzysty dla siebię...
(osoby te, nig nie miały niskiego poziomu inteligencji/wiedzy. Za dużo czytały...coż cała noc. CO robić? Zwłaszcza kiedy się jest młodym. A ten stan trwa wiecznie...)

Często więc potrzeba snu, jest dla nas niemiłą koniecznością. Przecież nie śpiąc zrobili bysmy więcej...

Śpimy jednak.

Choć czas snu bywa różny, jedni ludzię śpią długo inni chwilkę.

aaa,

0 komentarze

Nie rozumiem tych ludzi, mojego roku...

Truno jest mi generalizować. NIe mam o tego prawa ani potzebnych informacji.
Dziś tylko parę osób wiedziało co jest grane. Lekko się orientowało, jedna może dwie osoby...

A jeszcze niedawno, nyłem trochę tym przestraszony. Większość ludzi naprawdę dobrzę się przygotowywała do zajęć. Tak mi się przynajmniej zdawało, może to historia była u nich na tak wysokim poziomię. W szkolę na lekcjach...

Dziś mnie trochę pocieszyli. Rzeczą oczywistą jest, iż muszę zdecydowanie woęcej pracować przynajmniej na początku. (wspominali mi o tym)
Nic to, teraz przynajmniej widzę. Że to przynosi wymierny efekt...NIe tylko sztuka dla sztuki.

Trochę obawiam się, nie prawdę mówiąc w ogólę. Nic złego się nie stanie...Obawiam się, że to tylko taki przebłysk czegoś fajnego. Samo to wydarzenię zniknię za jakiś czas. I nie będzie już żadnych już po nim śladów. Pozostanie tylko wspomnienię, jeszcze bardziej przybijające...

Nic to, może się dziś/jutro wyśpię. Ileż w końcu można spędzić paru godzinnych (chyba pięcio h) nocy...

Już teraz chcę mi się spać. Ciekawe czemu? lol

Jeszcze za wcześnię, dzień pozostaję wciąż młody...

wtorek, 9 października 2007

Długa noc się zapowida, bardzo długa.

0 komentarze

Za wile rzezy przekładam na później. Teraz także, nie powinienem tych słów pisać a czytać. Tą niezwykle ciekawą książkę: Herodot "Dzieję".

Może zamiast jej opisywania, przytoczę komentarz jednej z dziewczyn z mojego roku.
Czytam, czytam zdenerwowałam się już.

Przeszłąm się po parku/mieście. Wrócłam i znowu to samo. Nic z niej nie wiem, nie jestem w stanie jej nawet opowiedzieć. Tylko zarys tematu znam...

Może trochę to zmieniłem, sensu jednak wcale nie traci. Większość osób stojących na korytarzu. mówiła "nic z tego nie wiem".

Fakt na pytania wykładowcy, za pomocą notatek odpowiadali. Niepewnie...

Ja siedziałem spokojny, co dziwiło dziewczyny,
One spędziły na czytaniu tej książki parę godzin...Ja byłem spokojny, a co. Przecież tego nawet nie czytałem...Czym się denerwować? Poważnie byłem spokojny.

Po przeczytaniu krótkiego fragmentu. muszę stwierdzić. Oni cholera mieli rację.
Nic z tego nie wiadomo...Porąbane fakty, nie wiadomo z czym się wiążące. Do czego zmierzające...

Jednak postanowiłem to dziś pomęczyć. Mniejsza z tym, żę już mamy 12pm...
Poczytać jeszczę mogę, to będzie swojsty sprawdzian ilę mogę się uczyć.
Kiedy tracę zdolności czystego myślenia. Choć podobno wtedy, także zapamiętujemy...
Śmieszne...

zytałem to parokrotnie, zjawisko przeuczenia ma pozytywny oddźwięk. Nie można zamęczyć mózgu. My przynajmniej nie znamy na to sposobu...

0 komentarze

Zapomniałem o czymś.

O czymś co jest na tylę istotnę aby tu o tym pisać...
Pozbywając się uczucia, że to może zdarzyć się ponownie...

Jestem dziś...Może tak, czuję się dziś fatalnie. Fizycznie jak i psychicznie.
Więc naukę odłożyłem sobie na bliżej nieokreślone później...

Tylko to nie jest wyjścię. Nie mogę tak robić!

Nie ma później, jest tylko teraz. Nie mogę tak postępować nie. Zwłaszcza teraz nie stać mnie na takie zachowanie. Nigdy więcej takich łatwych i głupich usprawiedlowień...

0 komentarze

...Próba organizacji czasu jest jak na razie nie wypałem.

Z drugiej strony, jest 9:40. Godzina jeszcze młoda, może później...Sam w to nie wierzę...
A przygotowałem sobie wczoraj nawet takie kartki-przylepcę.

(w skrócię)
Praca>potwierdzenie, że się uda. Nie robię tylko tego dla samego faktu>Nagroda

Jak dotychczas, na kartach tych widnieją tylko puste pojęcia. Rzeczy, czynności które powinienem zrobić. A nie są.
I nie mam zamiaru szukać usprawiedliwień, dlaczego. Nie są..

I co z tego, że założe sobię iz po przyjściu z uczelni, około 16. Zmieni się, marazię tej zmiany nie ma. A człowiek jest rozliczny wyłącznie z czynów dokomamych. Nigdy zamierzonych...

Pozostaję mi więc tylko czekać? Na coś czego madejście jest bardzo wątpliwe?
Tak...gonić chimere...

poniedziałek, 8 października 2007

0 komentarze

Kurczę, jestem bardzo senny i zmęczony. Teraz to czuję, gdy wypiję drugą (pierwsza była ta poranna) kawę to pewnie bedzię lepiej. Jeszcze nie teraz...

Mam przed sobą jeszczę trochę czytania, nie mogę i nie chcę tego pominąć...
Może mój organizm, nauczy się regenerować w bardzo krótkim czasie...Chyba będzię musiał...

A ja muszę, się przyzwycziać do tego iż rano też jest dzień...Można coś zrobić. I naprawdę nieważne jest jak się czujemy. O której wcześniej(bo przecież nie wczoraj:P) się położyliśmy. To tylko wymówki...Przestałem już na nię zwracać uwagę.
Jest inna, bardziej trywialna "nie chcę mi się"

Nie znam sposobu, aby wprowadzić się w inny nastrój. Tylko moja silna wola? Jedynie ona może pomóc?

piątek, 5 października 2007

0 komentarze

“I don't know, perhaps it's a dream, all a dream, that would surprise me, I'll wake, in the silence, and never sleep again, it will be I, or dream, dream again, dream of a silence, a dream silence, full of murmurs, I don't know, that's all words, never wake, all words, there's nothing else, you must go on, that's all I know, they're going to stop, I know that well, I can feel it, they're going to abandon me, it will be the silence, for a moment, a good few moments, or it will be mine, the lasting one, that didn't last, that still lasts, it will be I, you must go on, I can't go on, you must go on, I'll go on, you must say words, as long as there are any, until they find me, until they say me, strange pain, strange sin, you must go on, perhaps it's done already, perhaps they have said me already, perhaps they have carried me to the threshold of my story, before the door that opens on my story, that would surprise me, if it opens, it will be I, it will be the silence, where I am, I don't know, I'll never know, in the silence you don't know, you must go on, I can't go on, I'll go on.”

-The Unnamable, Samuel Beckett

   Nie znalazłem odpowiedniego cytatu dla mnie. Który choć trochę mnie opisuję. NIe..
Ten wyżej tylko deikatnie dotyka, może tak ma być?
Przecież człowiek to zagadka, różnimy się tylko jej złożonością...

Moja depresja powoli mija, jeszczę trochę jest...
Nie chcę jej, idź sobie! Przez ciebię nie mogę nic zrobić, cały czas myślę że po co to wszstko. A tak myśleć nie mogę!

Moj życię teraz odrobinkę przypomina mit o Syzyfię.
Już prawie koniec, praca wykonana. I znów spotkanie z rzeczywistością...
Wykonana dla kogo? Wcalę nie! Od nowa!

Smutnę,.

Tylko ja się nawet poddać nie umiem. Wciąż mam nadzieję iż będzię inaczej. Mrzonki? Możliwę, jednak gdy się nimi karmię to jakoś "idę dalej".

Gdy na chwilę znikaja, jest źle...

Wtedy nawet nie żyję tylko trwam...

Denerwuję mnie to, iż nawet nie mam siły na czynne przeciwstawienie się moim słabością, wadą.
Nie potrafię icj nawet zaakceptować, żyję obok nich...

Troszkę w ich cieniu...

czwartek, 4 października 2007

Co ja naprawdę chcę zrobić...

0 komentarze

Jest już 4 października. 20minut już nowego dnia...

Stary będzię mi się źle kojarzył. Oczywiście był to wpływ wykładowcy. Czy ja jestem nienormalny? Co parę dni miewam deprechę, z różnych powodów...

Dziś koleś powiedział do mnie parę słów onoszących się do przygotowań na lekcję.
Dla mnie to niepojęte, jak można zlecać do przeczytania parę książek na tydzień.
Gdyby one jeszcze były ogólnie dostępne...

Kserami podejrzewam, bedę mógł uzupełnić nie jedną bibliotekę za parę lat...

I czy się nie boję?
Że to wszystko za szybko.
Że za dużo.

etc

Nie myślę o tym, dziś na chwilę pomyślałem i mam doła. Z którego trudno się podnieść. Ironiczne, bo zamiast pokazać temu kolesiowi iż jest inaczej ja go utwierdzam w przekonaniu. Że ma rację...

"Jedyną skuteczną obronną jest atak"

Ta sentencja nie dotyczy tylko agresji. Mówi ona ometodach należytego postępowania,
Biernościa tylko przyznajemy rację...

Truni jednak postąpić inaczej. Staram się, naprawdę mocno lecz rzadko mi wychodzi.
Jestem za tym skazany na porażkę?
Nie ważnę co zrobię? Jak duzo? Jaki to bedzię miało odźwięk?

Nie chcę być pesymistą, nie chcę nawet być realistą.
Na cały świat, na wszystko chcę pstrzyć zza kolorowych okularów...

Te okulary, leżą narazię rozbię w kącię. Ja raz świadomie innym razem nie. Depczę je.

Teraz mam na sobię ciemne oklary cienia i smutku...
Nie potrafię ich sam zrzucić i zniszczyć...To one panują nademną, nie ja nad nimi...

Bedzię taki dzień, dzien mam nadzieję bliski. Kiedy stanę i krzyknę ze szczęścia...Za to co mnie spotkało i co mnie jeszcze spotka...
Bedzię taki dzień...

Teraz mógłbym tylko wyjść i stać. Ponieważ płakać już nie potrafię, i dobrzę...
Twarz naznaczona przez łzy może by się wyrwała od dylematów, cierpienia pytań bez odpowiedzi...

Muszę jeszczę coś przeczytać i dobrze. Może przez tą godzinę zapomnę o wszystkich zmartwieniach. Może, sam w to nie wierzę...

Teraz nieco pogodniej, taki przynajmniej jest zamiar.

Dostałem zajebisty pokój. Jedynkę z łazienką.
I mniejsza o to, że moje zdrowie mnie do tego kwalfikowało...Pokuj jest naprawdę ładny i nawet duży...(nie zdarza się to w jedynkach)

Więc mogę sobie w nim spokojnie siedzieć, uczyć się. Ah żeby to było takie proste, to jest jak sianie zboża na pustni. A nóż wiatr zawieję, przenosząc ziarenko w urodzajne gleby. A jak wile umrze?

Tak ztrzaskanę marzenia,skrzywiona rzeczywistość...

Sytuacja wymaga ode mnie abym krzyknął widząc płonące domy i pobiegł po wodę.
Ja jednak stoję, a niech się palą. I tak nie ma tam "nic".

Nie zrobienię niczego to również zbrodnia. Porównywalna do czynnego brania w niej udziału.

I co z tego, że to tak wszystko teraz ładnie zrozumiem. Wyjaśnie, napiszę,,,
Co jednak zrobię aby zmienić sytuację?

Robię ku temu za mało. Nie tyle ile bym mógł, nie tyle ile nawet się powinno wymagać od mojej osoby.
Jestem widzem w teatrze mojego życia...

Czy starczy mi silnej woli aby to zmienić? To się nie udało przez tak długo. Zatem teraz ma być inaczej?

Nie mam zamiaru, nawet posać że to się zmieni. Pustę słowa mi niepotrzebne, liczą się czyny. Których na razie brak...

words, words, words
ten wers pozostanie, tylko niemym wersem. Pozbawionym przekazu, podobnie jak i cały powyższy tekst...

Nie słowa, nie.
Czyny, tylko one są w stanie mi pomóc zapalić jeszcze raz ogień chęci życia...

niedziela, 30 września 2007

0 komentarze

Wyjazd.

   Wierszcie lub można powiedzieć już.

Paradoks, ja nigdy nie czułem się, że jestem poza tym. Tego uczucia, omijania mnie czegoś. Bezpowrotnie...

Nie, zakładałem tylko, iż mam dużą przerwę. Ktora kiedyś się skończy, a zacznie normalne życie. Szara rzeczywistość. Może już nie będzie taka szara, każdy dzień niezmiernie kolorowy...

Tak, dziś się padkuję. Przeglądam moje rzeczy, te ktore zamierzam zabrać ze sobą. Nie wywołują już one żadnych uczuć. Może tylko jedno, gorycz...Fakt iż to życie już mineło, i nie wiadomo czy nastepnę bedzię rownie ciekawe...

Nic, pozostaję mi tylko nadzieja że bedzię. Musi być!

Co z tego, bedzię dużo trudniejsze. "Your Life is Yours Alone, Rise up and Live it"
właśnie, to napewno bedzię moje życie. Innego nie mam, mieć też nie mogę ani nawet bym nie chciał.

<>
Powinienem był, sobie przygotować listę. Rzeczy ktore chcę zabrać. Nie mam jej jednak, w końcu mam oczy i widzę. Te rzeczy ktorych jeszze nie mam. (jasne)

Siostra ma zająć kolejkę wśrod ludzi czekających na "stawienie się" w akademiku. Listę otwierają od godziny 14. Budynek otwarty bedzię cała dobę. Coż się zobaczy, ludzie podobno nierzadko czekają na meldunek. Parenaście godzin, koczują przed recepcją...

Miło

   Przynajmniej ominię mnie czekanie ;).

Dobra muszę wracać do przygotowań

sobota, 29 września 2007

0 komentarze

How many tears have left to be cried out by me?
How long will it last?

Kurde, zawiesił mi się komputer. I cały tekst, a miałem już sporo. Muszę pisać od nowa...
Te dwa cytaty opisują moją obecną sytuację, stan  emocjonalny bardziej. Nie zwracam uwagi na uwagi lekarzy, że mogło być zdecydowanie gorzej. Dla mnie już jest źle. Nic mi przecież nie przywroci roku życia, bezpowrotnie straconego...Nic

To prawda, odnosząc się do wypowiedzi psychologa. Rzeczywiście mogło być znacznie gorzej...
Mogłem zginąć...
Lub co gorszę, być sparaliżowany od szyji w doł...

Nie będe wymieniał kolejnych, możliwych urazow. Te wymienione, są najgorszę.
Powinnienem więc powiedzieć, w całym tym morzu (bardziej jeziorku) nieszczęścia. Szczęście wielce się do mnie usmiechneło...

A czy już oddam mu ten uśmiech to moja sprawa. Tak, powinienem napisać konieczność. Byćmoże jednak, bedę potrzebował kolejnego prezentu od losu...

I mniejsza z tym, iż nie wierzę w predystynację (w skrocie los, >wszystko jest zapisane i tak bedzię)
Może to ona uwierzyła we mnie (predystynacja).

No kurwa, każa mi sprzątać pokoj...Nie da się im wytłumaczyć, że zaraz. Używałem za wielę razy tego argumentu...

Jeszcze tylko dopiszę ten cytat, bardzo mi przypomina/odnosi się do mojego zachowania.

"Time went by, many memories died.
I'm writing this down to ease my pain".

piątek, 28 września 2007

0 komentarze

Ciekawe czy jutro, ciągle będe miał tyle rzeczy do zrobienia. Roboty do wykonania, czy też nie?
Pewnie tak...Optymistyczna wizja zbliżającego się dnia...

A może będzie zupełnie inaczej?
Wyśpię sięm NIKT MNIE NIE OBUDZI.

W spokoju przygotuje sobie rzeczy potrzebne do akademika. Poczytam coś na necie, możliwe iż popiszę gdzieś. Blog, mail chyba nie...No to kurde, może się ręka wreszcie doczeka. Pewnie tak, jednak nie za darmo...Zdobęde tak silną motywację?
Jeśli już na widok tego słowa, nie chcę mi się. Coż, może jutro się zachcę?
Bez powodu mi się przecież odechciewa, czemu także bez powodu nie miało by mi się zachcieć?

Teraz offtopic, w końcu mogę. To tylko moj blog ;p

Na tym wspanialym komputerze, nie ma litery (o kreskowane). Trudno jakoś to zniosę, nie kupię sobie przecież teraz WinXp oryginal version. Zwłaszcza, że na drugim mam Viste. Hime Edition Basic, niestety. Grunt, żę polskie znaki są. Wolałem i wole, inna wersję wingrozy. Płacić jednak dodatkowe 400z (widnowsy są od 300z+. Te lepsze, dużo droższe). Nie kiedy chciałem Linuxa, zapłąciłem jednak ileś tam kasy za wingrozę. Więc usuwanie go, było by czystą głupotą...
Co prawda, chce sobie nagrać Linux live CD. I przekonać się jak to wygląda w użytkowaniu. Czy pogłoski jako by Linux był cholernie trudny są prawdziwe?

Czytałem pare miesięcy temu o pewnym doświadczeniu. Dzieciom w wieku wczesno-szkolnym, rozkazano pracę na komputerach.
Dzieci podzielono, na dwie grupy. Jedna przydzielono windowsowi, druga zaś Linuxowi.
Ku zdiwieniu wielu ekspertow, rowniez dla mojej skromnej osoby to byłą niespodzianka.

Dzieci po takiej samej ilości czasu, spędzoenego na poznawanie komputera. Wykazały, że Linux jest nie tylo łatwiejszy. Umożliwia także  przeprowadzić większą ilość operacji.

Dzieci więc wiedziały, my w dalszym ciągu nie wiemy. Zbyt przyzwyczajenie jesteśmy do win'a. I na tym głownie bazuje microsoft.

Muszę przyznać, iż to działanie w pełni uzasadnione. Rodzice przecież nie uczą dziecko obsługi systemu. Ktorego sami nie znają. A dzieci te, gdzie się tego mają nauczyć? I kiedy?
Za parę lat, będzie już za pożno na jakąkolwiek naukę takich podstawowych rzeczy.

Czekać

0 komentarze

Jeszcze dwa dni. Tylko dwie noce, następną trzecią spedzę już w akademiku. Miło, zakładam, że pokoj będzie o wysokim standardzie. Łazienka jest razem z pokojem, co się bardzo rzadko zdarza.
Chyba jeszcze rzadziej, niż przyznawanie jedynki...

Tak moja sytuacja kwalfikuję mnie do przyznania jednynki. Wciąż nie mogę jednak w to uwierzyć...Takie warunki. A cena 320z
(jest napisane, że bez Vat. Nie rozumiem tego, co akademiki nie podlegają Vat'owi?)
Nie jest ceną wygorowaną, zwłaszcza biorąc pod uwagę nieprzeciętne warunki. I to jeszcze w centrum Krakowa
( tam napisali, na jednym z forum bądź komentarzu. Nie znam Kraka, może to i centrum)

Początki,

0 komentarze

Niedawno, przy zakładaniu tego bloga. Oraz przy próbie zalogowania, do niego. Było trochę problemów. Blog niby był, a właściwie go nie było.

Nie rozumiem, w pełni zasad według których się tu loguję. To jest jakieś dziwne, a nieważne. Zalogowałem się jakoś...I to jest podstawa.

Pierwszy wpis,

0 komentarze

Niedawno doradzono mi, zalożenie własnie bloga.
Właściwie czemu nie?
W mailach umieszczam wiele pytań, często retorycznych.
Nie skierowanych do adresata, ani do kogokolwiek innego. Co więcej, moję zachowanie często jest bardzo podobne. Do typowego zachowania, grafomana.
Pisanie dla idei, bez zbędnego czekania na odpowiedź.

Paradoksalnie, dzięki temu czuję się lepiej. A blog, jest takimś czymś na co się nie odpowiada.
Po prostu jest. I taki będzie, bez oczekiwań -często nawet podświadomych. Bez niczego...

Mam nadzieję, że umiejętność dodawania nowych postow. Nie będzie ponad moje możliwości...